Rozdział 8

51 3 1
                                    

Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego wtedy nie zareagowałem. Wystarczyłoby przecież jedno mocniejsze popchnięcie. Ale co jeśli wtedy tak naprawdę tego pragnąłem? Czy wciąż ją kocham? Czy istnieje jeszcze szansa, że mogę to naprawić, czy też może już to wszystko przepadło? Te myśli toczyły się we mnie jak groźne fale, niszcząc spokój.

Szybko zrozumiałem, że to ja mogę być tym złym, który zrujnował to, co było piękne. To ja mogłem być tą przyczyną bólu i rozpaczy, która teraz skręcała moje serce. Próbowałem odganiać te myśli, lecz przychodziły do mnie jak nieodwołalny strach, pozostawiając mnie bezradnym i bezsilnym.

Muszę przestać o tym myśleć. Muszę dać sobie szansę na wybaczenie i naprawienie tego, co zniszczyłem.

Byłem sam w mieszkaniu. Pamiętam, na początku wyszła Sara, a potem zniknęła Emilka. To jej spojrzenie na mnie wryło się w moją pamięć głęboko, jakby przekazywało całą historię naszej relacji. Gdy nasze oczy się spotkały, dostrzegłem strach i smutek, jakie na nią spadły. Był to strach przed konfrontacją z prawdą, a jednocześnie próba ukrycia własnego cierpienia.

Teraz naprawdę wszystko zepsułem. Zrozumiałem, że moje wewnętrzne rozterki, wątpliwości i nieudolne próby naprawy wpłynęły na nas. To spojrzenie Emilki było jak odbicie mojego wnętrza, które zawaliło się w tej chwili. Teraz wszystko, co pozostało, to pustka i żal, a serce ciężko biło w rytmie tego bólu.

Wstałem z trudem, nie wiedząc, co mam zrobić. Znów utknąłem w pułapce myśli, gdzie każda sekunda była wiecznością. Widziałem, że muszę coś wymyślić, znaleźć wyjście z tej bezradności, bo inaczej ta sytuacja mogła się źle skończyć.

Szybko sięgnąłem po telefon i wybrałem numer Emilii. Serce biło mi jak oszalałe, a dłonie były lekko spocone. Słuchałem dźwięku dzwonienia, pełen nadziei, że odbierze, że uda się nam porozmawiać i wszystko wyjaśnić.

*Wybrany numer jest poza zasięgiem.*

Próbowałem ponownie, z nadzieją na inny wynik, ale to na nic. To, że nie odbierała, sprawiło, że poczułem się jeszcze bardziej osamotniony i zrozpaczony.

Decyzja zapadła. Musiałem ją odnaleźć. Wyruszyłem w kierunku jej mieszkania, postanowiłem jednak zrobić mały przystanek w studiu. Wszedłem do środka i przeskanowałem pomieszczenie spojrzeniem. Serce biło mi szybciej w piersiach, a myśli snuły się w chaosie.

- Co się stało? - zapytała Ania, widząc mnie. Jej ton był pełen zaniepokojenia, a spojrzenie pełne ciekawości i troski.

Nie miałem teraz jednak czasu na rozmowy. Bez zbędnych opóźnień wybiegłem ze studia, kierując kroki w stronę mieszkania Emilki.

W międzyczasie postanowiłem zrobić mały skrót przez park, mając nadzieję, że pomoże mi to zebrać myśli. Nagle, zobaczyłem Emilkę siedzącą na ławce. Jej obecność przyprawiła mnie o niemal fizyczny ból. Spojrzała na mnie, a ja zauważyłem łzy w jej oczach. Przetarła policzki, a ten widok sprawił, że zamarłem.

Stałem obok niej, kompletnie nie wiedząc, co mam powiedzieć ani jak się zachować. Widok jej smutku i bólu był dla mnie niemożliwy do zniesienia.

- Nadal ją kochasz? - wyszeptała zapłakana. Nie byłem pewien, co odpowiedzieć. W tej chwili czas stanął w miejscu, a myśli zawirowały w mojej głowie, tworząc wir emocji. Jej pytanie dotarło do mnie tak głęboko, że serce zaczęło bić jeszcze szybciej, a wewnętrzny chaos sięgnął zenitu. Spojrzałem na nią, widząc w jej oczach pragnienie prawdy, ale przede wszystkim poszukiwanie ukojenia dla swojego własnego bólu.

Próbowałem znaleźć w sobie odpowiedź, ale słowa utknęły mi w gardle. Nie byłem pewien, co tak naprawdę czułem. To, co się stało, było tak niespodziewane i skomplikowane, że potrzebowałem czasu, aby zrozumieć własne emocje. Mój wzrok wędrował po jej twarzy, próbując odnaleźć oznaki tego, co kiedyś było między nami.

W końcu, po długiej chwili ciszy, wydusiłem z siebie szczerą odpowiedź, choć sama prawda była tak trudna do określenia. Moje spojrzenie głęboko wbiło się w jej oczy, próbując przekazać to, co było w moim sercu.

- Ja... Nie wiem... - usiadłem obok niej i delikatnie ją przytuliłem, czując, jak nasze ciała łączą się w jedno. Byłem szczerze zagubiony w morzu uczuć, które zalało nas oboje.

- Przepraszam, że na nią nakrzyczałam, ale przez nią tyle się nacierpiałeś... - zaczęła niepewnie. Jej słowa brzmiały jak szept desperackiej tęsknoty, a ja widziałem w jej oczach jakąś głęboką potrzebę zrozumienia i związanej z tym winy.

Wpatrywałem się w jej oczy, widząc w nich zarówno żal, jak i bezgraniczną troskę. Widziałem, że jej serce krwawiło, gdy patrzyła na mnie. To, co zrobiła, wynikało z miłości i zrozumienia, a mimo to, wydawało się, że w jej oczach płonie jakiś nieujarzmiony ból. Byłem wdzięczny za jej oddanie, za to, że zareagowała w sposób, w jaki zareagowała - to było dowodem na to, jak głęboko się o mnie troszczyła.

- Nie przepraszaj, ja... ja sam nie wiem... - przerwałem, próbując przekazać jej, że nie byłem zły na nią, choć wciąż próbowałem zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Wewnętrzny zamęt był przewrotny, a myśli gubiły się w wirze emocji.

- Nie musisz się tłumaczyć. To ja byłam taka głupia i naiwna, jak mogłam pomyśleć, że ty też mnie kochasz - powiedziała cicho, a potem niespodziewanie wstała i zaczęła uciekać. Serce mi zamarło, chciałem krzyknąć, by się zatrzymała, wyjaśnić jej, co do niej czuję, ale byłem zupełnie sparaliżowany emocjami i nie mogłem wydobyć z siebie ani jednego słowa. Widziałem, jak się oddala, jednocześnie czując, że odchodzi razem z nią, kawałek mnie. Siedziałem spoglądając w ziemię, a w środku ogarniała mnie nienawiść do samego siebie za to, że nie potrafiłem wyrazić tego, co naprawdę czuję.

You don't like to see my tears | JannWhere stories live. Discover now