17.

266 23 2
                                    


Jeongguk po skończonych zajęciach chciał wrócić do domu, pierwszy raz od bardzo dawna nie chciał iść na trening. No dobra, ostatnio przez Taehyunga też nie przepadał za chodzeniem tam, ale kiedy stawał na boisku o wszystkim zapominał.

Tym razem było inaczej.

Trener opieprzył go na starcie, że wdał się w bójkę na stołówce i zagroził, że jeszcze jeden wybryk i nie stanie na boisku w przyszłym meczu. A przecież raczej brał bierny udział w tej "bójce". Trenera to nie obchodziło. Trafił do dyrektora. Przez kilka dni po tym nie mógł usiąść, bo bez przerwy coś go bolało, najgorsze było to, że nadgarstek od tamtego momentu też nie dawał mu spokoju.

Co prawda cała sytuacja miała miejsce tydzień temu, ale trener wczesniej nie miał o niczym pojecia. Już tydzień Namjoon nie chodził do szkoły, bo był zawieszony. Jimin jakby też zapadł się pod ziemię, co dziwnie go irytowało. Przecież za specjalnie się nie znali.

— Jeon, do cholery! — krzyknął Bogum, wyrywając go z zamyślenia — obudź się!

— Ta, sorry — mruknął.

Sam nie wiedział dlaczego to wszystko go tak ruszyło. Zazwyczaj miał gdzieś to, co się działo w szkole.

A największym zaskoczeniem było to, że starszy chłopak, który tak bardzo przeszkadzał Ggukowi we wszystkim, również był jakiś nieobecny. Kilka razy nie trafił do kosza, chodził zamyślony i do nikogo się nie odzywał. To było do niego niepodobne.

— Taehyung, kurwa! — warknął Bogum ponownie — Ty też się obudź! Co z wami dzisiaj?!

— Nic — mruknął I rzucił piłkę. Nie trafił.

Gguk walczył. Bił się z myślami, czy może by do niego zagadać, zapytać co się stało.

W końcu trener odgwizdał koniec. Obaj widocznie odetchneli. Kiedy wszyscy wyszli, Gguk stwierdził, że zostanie, porzuca trochę alby rozruszać zobolały nadgarstek. Zaczynało go martwić to, że przy każdym rzucie czuł ból. Jeśli to coś poważnego to mógł już oddać strój.

Sięgnął po piłkę i wtedy zauważył, że nie był sam. Taehyung również stał gdzieś po drugiej stronie sali kozłując piłkę. Rzucił do kosza, chybił.

— Cholera — mruknął I powoli ruszył po piłkę.

Gguk miał wrażenie, że starszy go nawet nie zauważył, co w zasadzie wydawało mu się bardzo dziwne. W innych okolicznościach może by się cieszył, że miał spokój od słabych tekstów starszego. Ale coś mu tu nie grało.

— Ej, wszystko w porządku? — zapytał. Dopiero wtedy został zauważony. Taehyung zaskoczony, że nie był sam zmarszczył brwi.

— Myślałem, że wszyscy już poszli.

— Źle myślałeś. Coś się stało, że nawet nie zauważyłeś, że nie jesteś sam? — Wtedy Ggukowi przypomniała się sytuacja z szatni. — Czekaj, a dobrze się czujesz? Brałeś leki? Potrzebujesz pomocy? Może wezwać...

— Nikogo nie musisz wzywać! — krzyknął zdenerwowany, co zaskoczyło młodszego. — Nie jestem jakiś trędowaty, do cholery!

— Okej, nic takiego nie powiedziałem.

— Nieważne, daj mi spokój — mruknął i upuścił piłkę ruszając w stronę wyjścia. Stracił całkowicie ochotę na grę.

Gguk stał przez chwilę zaskoczony reakcja starszego, po czym zabrał obie piłki i wrzucił do odpowiedniego wózka przy drzwiach wychodząc z sali.

W szatni Taehyung siedział na ławce na głowie mając zarzucony ręcznik.

— Jesteś pewien, że...

DILLIGAFWhere stories live. Discover now