2. Ciężar poczucia winy przysłania przyjemności

4.5K 473 56
                                    

CHARLIE

– Nie dzisiaj, Declan – syczę cicho do telefonu. – Pracuję.

– Nie obchodzi mnie to.

Przymykam powieki i zaciskam palce na nasadzie nosa, z całych sił powstrzymując się przed uronieniem chociażby jednej łzy. Kiedyś, dawno temu, kochałam tego słodkiego chłopaka i zrobiłabym dla niego wszystko. Teraz? Teraz jedyne, o czym marzę, to żeby zniknął z mojego życia raz na zawsze – w jakikolwiek sposób.

– Jutro mam wolne, więc...

– Dzisiaj – przerywa mi warknięciem, które świadczy tylko o tym, że jeszcze chwila i zacznie mi przypominać, co na mnie ma.

A ja nie chcę tego słuchać. Nie dziś.

– Okej – przytakuję z cichym westchnieniem. – Gdzie mam przyjechać?

– Wyślę ci adres SMS-em – oznajmia tuż przed tym, jak kończy połączenie.

Odsuwam telefon od ucha i przyciskam go do piersi, odchylając głowę w tył. Wpatruję się w jasny sufit z kasetonami i odliczam do dziesięciu wspak.

Boże, jak ja siebie w tym momencie nienawidzę.

Ale to nic w porównaniu z tym, jak znienawidziliby mnie rodzice, gdyby się o wszystkim dowiedzieli.

– Charlie?! – Archie zagląda na zaplecze. – Przyjdziesz? Zrobiło się małe zamieszanie.

– Tak, już idę. – Uśmiecham się do niego przepraszająco i wsuwam telefon do kieszonki w fartuszku. Wygładzam czarny materiał nerwowym ruchem dłoni, po czym oddycham głęboko i wracam na główną salę.

Jak tylko dociera do mnie, że przy kasie jest ogromna kolejka, natychmiast zapominam o telefonie od Declana i skupiam się na pracy. Wszystko jest lepsze od myślenia o kolejnej krzywej akcji, którą sobie wymyślił.

***

– Wychodzę pojeździć – informuję tatę, całując go w policzek.

Marszczy brwi i spogląda najpierw na zegarek wiszący na ścianie w salonie, a potem na mnie.

– O dziesiątej wieczorem?

– Potrzebuję pomyśleć.

Przygląda mi się przez chwilę ze skupieniem, po czym wzdycha cicho i uśmiecha się łagodnie.

– Wiesz, że zawsze możesz ze mną porozmawiać, jeśli coś cię gryzie?

Niewidzialna pięść ściska mnie za serce, a w gardle pojawia się gula wielkości piłki do golfa. Udaje mi się ją przełknąć z ogromnym, naprawdę ogromnym trudem.

– Wiem, tato – zapewniam go spokojnie, starając się cholernie mocno, żeby głos mi przy tym nie zadrżał. – Ale nie chcę gadać. Chcę pojeździć.

– W porządku. – Kiwa nieznacznie głową. – Ale nie przeginaj z prędkością.

– Nigdy nie...

Posyła mi sceptyczne spojrzenie, na co zaciskam usta w wąską kreskę.

– A ostatni mandat wlepili ci przypadkiem – oznajmia z lekkim rozbawieniem.

– To był jednorazowy wybryk.

Nie wierzy mi. Dostrzegam to w jego zielonych oczach i uniesionej brwi.

– No, dobra, może nie jednorazowy, ale tym razem nie dam się złapać.

– Charlie... – W jego głosie rozbrzmiewa ostrzeżenie.

we're just enemies / 01.05.2024Where stories live. Discover now