- Uhm, wolisz tajską, czy wietnamską kuchnię?- zawołał, woląc jednak nie ryzykować blamażem. 

- A nie miała być wczorajsza lazania? Już się nastawiłem.- wydukał, pojawiając się w kuchni z wielką puszystą kulą na rękach. Jedynie zwisający ogon, przypominający miotłę, świadczył o tym, że Hong niesie zwierzę. Seonghwa się obruszył, ponieważ mu zajęło pół roku, zanim ten pchlarz zgodził się na podniesienie z ziemi. 

- Mogę zamówić. Wolałbym cię nie zatruć, zresztą raz w życiu obsługiwałem mikrofalówkę i spaliłem wtedy popcorn, więc mam złe wspomnienia.- wzruszył ramionami, wiedząc, że Joong nawet go nie słucha, zbyt zajęty mruczącym stworzeniem w swoich ramionach.- Lubi cię. Sana już dawno by zeżarł. 

- Ma nosa do ludzi.- młodszy pocałował pupila w głowę, a Seonghwa musiał przyznać, że dawno jego serce tak się nie rozpłynęło jak w tamtej chwili. 

Rozsiedli się we trójkę na dużym narożniku, obłożonym wieloma puszystymi poduszkami. Po środku leżał kocyk należący do honorowego domownika, który właśnie znalazł sobie wygodną pozycję na udach nowego przyjaciela. Oczekiwali przybycia dostawcy, a w tym czasie Park włączył konsole oraz telewizor i postawił przed Kimem miseczkę z orzeszkami oraz butelkę coli. Miał szczerą nadzieję, że ten poczuje się tu swobodnie. Zwykle przesiadywał tu samotnie, więc dla niego to również było spore wydarzenie, choć komuś mogło wydawać się, iż zapraszanie znajomych do mieszkania nie było niczym nadzwyczajnym. 

- Nigdy nie grałem.- przyznał się Joong. Nawet nie posiadał takiego sprzętu i jeśli już w coś grał, to darmowe gierki przeglądarkowe. Seonghwy jednak to nie zraziło, więc przez najbliższe pół godziny, cierpliwie uczył młodszego obsługi pada oraz zasad pierwszej gry. Tym bardziej się zdenerwował, gdy przegrał z nim w trzeciej rundzie. Oboje ciężko znosili porażki, ale uśmiech zadowolonego z siebie Honga potrafił mu to wynagrodzić. Zaraz po tym przyszła dostawa i zupełnie zapomnieli o toczącej się rozgrywce. 

Wzrok Hongjoonga powędrował na gablotkę przepełnioną jeszcze większą ilością pamiątek z podróży, niż w jego gabinecie. Wcześniej zwrócił też uwagę na lodówkę zalepioną magnesami. 

- Jakie kraje zwiedziłeś?- zapytał zafascynowany. 

- Dużo tego było.- wydukał z zapchanymi policzkami. Szybko przełknął kęs, po czym zaczął wyliczać.- Tajlandię, Tunezję, Emiraty, Niemcy, Francję, Stany Zjednoczone, Kanadę, Wielką Brytanię, Szwecję, Japonię, Tajwan, Chiny, Indie, Filipiny, Brazylię...

- Czyli pół świata.- westchnął Joong. 

- Można tak powiedzieć. A ty? Bywałeś za granicą?- zaczął ten temat nieśmiało, gdyż nie chciał, aby chłopak poczuł się urażony, jeśli okaże się, że nie mógł sobie na takie wyjazdy pozwolić. 

- Ah, tak. Byłem w Japonii, w Tokio oraz w Tajlandii, w Bangkoku i kilku mniejszych miasteczkach. Nic imponującego.-

- Gdzie najbardziej chciałbyś polecieć?-

- Daleko, daleko stąd. Zawsze wychodziłem z założenia, że każde miejsce na ziemi może być piękne, a to co mogą dać podróże, to oddech. Tego od nich wymagam. To, czy będzie to Londyn, Paryż, Madryt, czy jakaś wioska w Korei, to nie aż takie istotne.-

- Mam nadzieję, że tam, gdzie zabiorę cię w sierpniu, ci się spodoba.- stwierdził Seonghwa, łapiąc się na tym, iż powinien to jakoś inaczej ubrać w słowa. 

- To będzie wypad służbowy.- 

- Ale zorganizowałem nam dwa dni na zwiedzanie, pod warunkiem, że dopniemy terminów i nic się nie wysypie. Skłamałem na temat dostępnych lotów.- puścił do niższego oczko. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now