Atak

1.1K 27 42
                                    

Pov Shane
Dzisiaj Tony miał odbyć swoją pierwszą wizytę u psychologa. Była 10 a na 12 mieliśmy być w klinice. Postanowiłem pójść do jego pokoju i go obudzić.
- Proszę - usłyszałem gdy zapukałem do jego drzwi. Od razu je otworzyłem.
Tony siedział na łóżku i czytał jakąś książkę.
- Cześć, jak się czujesz? - zapytałem.
- Hej, jest okej - powiedział nie odrywając wzroku od czytanej powieści.
- To dobrze. Pamiętasz że za 2h masz psychologa?
- Tak pamiętam - odrzekł, a jego głos wydawał się wyprany z emocji.
- Ej co jest? - zapytałem bo wiedziałem że coś jest nie tak.
- Nic, po prostu nie chce tam jechać - odpowiedział gdy usiadłem obok niego.
- Ja cie rozumiem ale to dla twojego dobra. Zobaczysz że będzie lepiej - kiedy to mówiłem położyłem rękę na jego kolanie.
- Mam nadzieje
- Dobra zbieraj się. Pomóc ci zejść na dół na śniadanie? - zapytałem.
- Nie dzięki, poradzę sobie - odpowiedział.
- Dobra jak coś to wołaj - rzekłem po czym wyszedłem z jego pokoju i udałem się do kuchni.
Pov Tony
Kiedy Shane wyszedł odłożyłem książkę i zwlokłem się z łóżka. Powolnym krokiem ruszyłem do łazienki ponieważ dalej mam problemy z chodzeniem i przy niektórych ruchach nadal boli mnie kręgosłup. Postanowiłem wsiąść szybki prysznic ale trochę się przeciągnęło i trwał on około 30 min. Gdy już się ogarnąłem, wziąłem moją ulubioną czarną bluzę i ruszyłem do drzwi.
Kiedy dotarłem do schodów ogarnął mnie strach pomieszany z ekscytacją. Pierwszy raz od wypadku miałem z nich zejść sam nie licząc mojej ucieczki kiedy prawie z nich spadłem. Codziennie ktoś powtarzał mi żebym nie schodził sam bo to się źle skończy ale teraz mogę.
Złapałem się barierki i powoli zestawiłem nogę na pierwszy stopień a potem już poleciało. Nie wiem w jakim czasie znalazłem się na dole ale chyba w jakieś dobre kilka minut bo tak czy siak poruszam się dość wolno. Złapałem się ściany i pokierowałem do kuchni. Gdy przeszedłem przez próg dostrzegłem mojego bliźniak robiącego śniadanie.
- Hej - powiedziałem żeby zwrócić jego uwagę.
- O hej, widzę że poradziłeś sobie ze schodami - powiedział a ja przytaknąłem - Jestem dumny braciszku - na jego słowa się uśmiechnąłem.
Oderwałem się od ściany i usiadłem na krześle wcześniej zerkając na zegar który pokazywał godzinę 11:20 czyli zaraz musimy wyjeżdżać.
Po śniadaniu od razu pokierowaliśmy się do garażu, gdzie mój brat pomógł mi wejść do auta gdyż był to Jeep Willa i był dość wysoki.
Po około 15 min byliśmy już pod kliniką. Była 11:54 więc za 6 min zaczynałem sesje. Strasznie się stresowałem bo nie wiedziałem o co będzie mnie pytał psycholog itd. Kiedy weszliśmy do budynku pokierowaliśmy się pod wskazany przez recepcjonistkę pokój. Po 5 min z wyznaczonego gabinetu wyszła kobieta ubrana w kitel lekarski.
- Anthony Monet? - zawołała psycholożka.
- To ja - te dwa słowa ledwie przeszły mi przez gardło.
- Zapraszam do gabinetu - powiedziała i zniknęła w pomieszczeniu zostawiając otwarte drzwi.
Shane chyba zauważył że się stresuje bo objął mnie ramieniem.
- Hej, wszystko jest w porządku. Jeżeli coś się będzie działo jestem za drzwiami - powiedział na co się trochę uspokoiłem - No dalej idź, śmiało.
Posłuchałem się i podszedłem do drzwi. Gdy przeszedłem przez próg ostatni raz spojrzałem na brata i zamknąłem drzwi.
Pani wydawała się miła, zadawała pytania odnośnie tego co mnie trapi a ja zgodnie z prawdą na nie odpowiadałem. Kiedy nadchodził koniec terapii zadała ostatnie pytanie.
- Tony, wiem o twoim samookaleczaniu i mam odnośnie tego kilka pytań - gdy to powiedziała zamarłem - Czym się kierowałeś robiąc sobie krzywdę? Czy wydarzyło się coś co cie do tego nakłoniło? Czy to może jednak było spowodowane jakąś osobą? - Nie mogłem przetrawić tych wszystkich pytań. Tyle rzeczy latało mi po głowie. Nie mogłem skupić myśli. Nawet nie zauważyłem że zacząłem szybciej oddychać i łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Nie mogłem oddychać. Dusiłem się.
Pov Shane
Siedziałem już jakiś czas na korytarzu przeglądając media. Zerknąłem na zegar, wskazywał 12:53 czyli zaraz wizyta miała dobiec końca. Miałem nadzieje że wszystko w porządku ale niestety okazała się złudna bo kilka chwil później z gabinetu wyszła ta sama kobieta wołając mnie do środka. Przeczuwałem że coś jest nie tak więc szybko ruszyłem do pomieszczenia. Gdy się tam znalazłem zastałem swojego bliźniaka duszącego się łzami. Ten widok mnie zamurował. Jednak szybko oprzytomniałem i podszedłem do niego klękając naprzeciwko.
- Tony jestem tutaj słyszysz? - zacząłem i położyłem dłonie na jego kolanach - Tony spójrz na mnie
Kiedy to zrobił przyłożyłem jego rękę do mojego serca by pomóc mu się uspokoić. Zawsze jak miał atak tak robiłem więc wiedziałem że to sprawdzony sposób.
- Tony oddychaj, wdech, wydech, wdech, wydech - mówiłem.
Po chwili gdy jego oddech się unormował przycisnąłem jego głowę do swojej klatki piersiowej mocno przytulając.
- Już dobrze - powiedziałem gładząc jego plecy - wracamy do domu
Pomogłem mu wstać po czym pożegnałem się z psychologiem poprzednio przepraszając za zaistniałą sytuacje.
Po 15 min byliśmy już pod rezydencją. Wiedziałem że muszę teraz pomóc Tony'emu dostać się do pokoju bo chciałem się upewnić że pójdzie spać gdyż widać było że jest zmęczony.
Kiedy weszliśmy do domu, chcąc wejść na schody zatrzymał nas Vince.
- Shane, Tony jak było na wizycie? - zapytał.
- Później ci powiem, narazie odprowadzę go do pokoju, przyda mu się odpoczynek - powiedziałem i udaliśmy się do sypialni mojego brata.
Gdy zamknąłem za nami drzwi posadziłem Tonego na łóżku kierując się do garderoby by wybrać mu jakieś luźniejsze ciuchy.
- Przepraszam - powiedział gdy położyłem koło niego szare dresy i czarną koszulkę.
- Nie masz za co - powiedziałem szczerze - a teraz się przebieraj i do łóżka.
- Nie jestem małym dzieckiem a poza tym nie chce mi się spać - rzekł oburzony
- Może i nie jesteś ale tak się zachowujesz. Widzę że jesteś zmęczony więc bez gadania - odrzekłem - No już przebieraj się.
- Dobra ale się odwróć - odparł.
Prychnąłem cicho ale to zrobiłem. Kilka minut później był już przebrany.
- A teraz kładź się i spróbuj zasnąć. - powiedziałem - posiedzę tu dopóki nie będziesz w krainie snów.
- Ehhhh - ciche westchnięcie wypadło z jego ust na szczęście wykonał polecenie i już po kilku minutach spał jak zabity. Mówiłem że był zmęczony.
Po upewnieniu się że Tony śpi zszedłem do kuchni i zaparzyłem sobie kawy. Gdy napój był gotowy usiadłem przy stole popijając go i przeglądając różne rzeczy na telefonie. Mój spokój jednak postanowił zostać zakłócony przez jedną osobę która weszła do kuchni. Okazał się to być mój najstarszy brat.
- Shane teraz możesz odpowiedzieć na moje wcześniejsze pytanie? - zapytał chłodno.
- No to wizyta przebiegłaby całkiem dobrze gdyby nie jedna sytuacja - tu się zatrzymałem.
- Jaka sytuacja Shane? - znów zadał pytanie Vince.
- Tony pod sam koniec sesji dostał ataku paniki. Musiałem tam wejść i go uspokoić. Nie wiem co by było gdybym tam z nim nie pojechał. On się tam mało co nie udusił - powiedziałem cicho.
- Wiesz może co wywołało atak? - kolejny raz zapytał Vincent.
- Nie wiem dokładnie. Nie chciałem go pytać bo jeszcze by to pogorszyło sytuację. Teraz niech śpi, dobrze mu to zrobi - odparłem.
- Dobrze w takim razie zapytamy go przy kolacji - rzekł mój najstarszy brat po czym opuścił kuchnie.
Coś czuje że ta kolacja nie będzie należała do tych najprzyjemniejszych.

———————————————————————
Hejka kochani.
Bardzo ale to bardzo was przepraszam za tak długą nieobecność 🥺 ale po prostu nie miałam zbytnio czasu i też miałam dość dużo problemów. Na szczęście udało mi się napisać kolejny rozdział mojego dzieła ( wiem że trochę nudny ale brak weny jeszcze doskwiera). Jeżeli będziecie mieć jakieś pomysły proszę piszcie😊. Mam nadzieje że się podoba i jeszcze raz przepraszam.
Do zobaczenia🤍🫶🏼
Buziaczki😘

Rodzina Monet - WypadekWhere stories live. Discover now