Rozdział 4 Wiedza jest kluczem..

61 9 6
                                    


„Zack"

Z głośnym jękiem wyłączyłem budzik, który był ustawiony na piątą trzydzieści. Mój plan był taki, wypić wodę z cytryną i wyjść pobiegać, a później przyszykować się do pracy.

Niestety ten plan nie wypali tym razem, ponieważ nie mam siły zwlec się z łóżka. Nie zmrużyłem oka, ponieważ cały czas myślałem o kobiecie w błękitnej spódnicy. Wpadła mi w ramiona, rozgrzewając moje ciało do czerwoności. Jej zapach przyciągał mnie, schyliłem się do jej ucha, bardziej niż powinienem. Pragnąłem zanurzyć się w jej włosy.

Zdołałem przyjrzeć się jej twarzy, miała na sobie sporo pudru, tak jakby chciała coś ukryć.

Nie jestem fanem mocnego makijażu i ukrywania swojej naturalności.

Mimo to pociągała mnie.

Kolejny raz wydałem z siebie jęk i usiadłem na łóżku, pocierając przy tym kark ze zmęczenia.

- Cholera, muszę się ogarnąć, nie po to tu przyjechałem.

Otworzyłem garderobę i ubrałem przygotowany wczorajszego dnia garnitur. Nienawidzę ich. Nosząc garnitur, czuję się zamknięty, jak w kokonie. Duszę się.

Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze.

- Jebany biznesmen roku... - prychnąłem.

Każdy w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie ma wielką firmę. Znaną na całą Europę. I ode mnie też tego wymagają, nie patrzą na to, czego chcę ja. I to mnie już pomału męczy.

- Ciągła presja. – poprawiłem krawat – Jebana presja...

Założyłem zegarek i bransolety. Bez tych ostatnich nie ruszam się z domu, lubię przemycać cząstkę siebie w ten popaprany świat biznesu. Pospiesznie wsiadłem w auto i ruszyłem. Chciałem być pierwszy w firmie, uniknąłbym w ten sposób ciekawskich spojrzeń.

Wszedłem do firmy i przywitałem się z ochroniarzem. Odpiąłem guzik od szarej marynarki i poprawiłem srebrne bransolety na nadgarstkach.

Spostrzegłem zapalone światło w biurze projektantów.

- Panie Okrasa. – zawołałem ochroniarza, który podszedł po chwili.

- Tak, proszę pana?

- Powiedz mi, proszę, kto jest biurze? – skinąłem w kierunku światła.

- Pani Liliana już przyszła.

- Olszańska?

- Tak, proszę pana.

Wcześniej zapoznałem się z listą pracowników. Cieszę się, że mam taką dobrą pamięć do nazwisk.

- Dziękuję, możesz odejść.

Spojrzałem na zegarek, było lekko po szóstej, a pracę zaczynamy o siódmej.

Przyszła bardzo szybko. Widocznie lubi tę pracę. Ciekawe... Zastanawiałem się.

- Myślę, że właśnie znalazłem osobę, która pomoże mi znaleźć kreta w firmie.

Uśmiechnąłem się lekko sam do siebie.

Ruszyłem w stronę schodów, chcąc ją zignorować. Spojrzałem w jej stronę i zobaczyłem w jakim skupieniu pracuje przy komputerze. Zmieniłem zdanie i już po chwili stałem w drzwiach do jej biura. Przyglądałem się uważnie, jej szybkim ruchom pisania na klawiaturze i temu, jak skrzętnie notuje coś w dokumentach. Podobało mi się jej zaangażowanie.

Odchrząknąłem, aby zwrócić jej uwagę. Uniosła głowę, a zmarszczka pomiędzy jej brwiami pomału zniknęła.

- Ooo rzesz... Przepraszam, nie usłyszałam jak, Szef wchodzi. Dzień dobry. – wstała, uderzając kolanem o biurko. Skrzywiłem się.

I'm just like you(Traumy, Ataki Paniki)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz