Rozdział 10

813 34 2
                                    


To niewykonalne, stwierdziła opadając na mokry rozkopany grunt. Omiatając wzrokiem pozostałą część niemiłosiernie zarośniętego ogrodu, miała ochotę się poddać. To miejsce wcale nie chciało być zamieszkane, co powinna zrobić, żeby je odczarować?

Zjadła gulasz zagryzając chlebem od Soli, Kaiser nie pojawił się od wczorajszego incydentu przy śniadaniu i chociaż wolała być sama nie wiedziała co oznacza jego nieobecność. Przed oczami cały czas miała jego czarne ślepia. Co pchnęło go by napastować służącą? Państwo stroniło od służby, mieli ich za brudnych nosicieli chorób, czyżby Kaiser tak bardzo zdziczał w samotności?

Zdawał się być wtedy wygłodniałą bestią, która nie panuje nad emocjami, właśnie dlatego tak bardzo ją to przeraziło. Jego brak kontroli, porywistość ta dzikość w spojrzeniu przywoływała w jej wyobraźni zwierzę, które pchane prastarymi instynktami po prostu to zrobił. Zawstydziła się swoimi myślami, gdy dotarło do niej co chciał zrobić. Co się wydarzyło że zdołał się powstrzymać?

W czasach gdy była jeszcze szlachcianką nie wiedziałaby do czego zmierzał Kaiser. Matka trzymała ją w złotej klatce, separowała od niewygodnych i wstydliwych tematów, poza tym jej rodzina nigdy  nie poruszała tych kwestii,. Dopiero gdy została służącą zderzyła się z brudną rzeczywistością, brakiem wstydu i cielesnymi uciechami. Cały czas pamiętała jak bardzo była obrzydzona widokiem Pana zabawiającego się z kurtyzanami. Nawet jedna ze służek bezwstydnie przyprowadzała swojego mężczyznę do ich wspólnej izby, a ich zasapane oddechy i jęki rozkoszy nie pozwalały zasypiać jej do rana.

Za kilka miesięcy skończy dziewiętnaście lat, odchyliła głowę do góry opierając się na dłoniach wdychała cudowny świeży zapach rozkopanej ziemi. Gdyby nie ojciec już byłaby mężatką, Robin Levah, przystojny młody hrabia, który adorował ją od dawna w końcu zdobył jej rękę. Niestety to wszystko wydarzyło się za późno, nie dane jej było zaznać radości małżeństwa i założenia własnej rodziny. Jednak bardzo ciekawiło ją kogo wybrano na jego żonę, była piękniejsza od niej? Bogatsza? Mądrzejsza? Czy ją kochał?

- Kto pokocha mnie? - świadomość że dożywotnia służba zmusza ją do pozostania przy generale sprawiła że stała się przygnębiona, to oznaczało, że nie mogła wyjść za mąż, bo posiadanie własnej rodziny nie wchodziło w rachubę, król wiedział jak zniszczyć jej życie.

Czuła się samotna, opuszczona. Nigdy dotąd nie została sama, oczywiście bywała samotna, ale zawsze miała wokół siebie ludzi, a tu nie było nikogo do kogo mogła by otworzyć usta. Jej uwagę w trakcie użalania się nad sobą odwróciło wściekłe warczenie, dreszcze przeszły jej po plecach gdy odwracając się zobaczyła za sobą wilka. Nigdy nie spotkała żadnego, tym bardziej nie stała z żadnym w oko w oko.

 Nigdy nie spotkała żadnego, tym bardziej nie stała z żadnym w oko w oko

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zwierzę obnażyło kły, oblizując się przy tym. Mimo paraliżującego przerażenia Cecylia złapała miskę z gulaszem którego nie dokończyła i rzuciła wilkowi kawałek mięsa w nadziei, że zechce się nim uraczyć. Zwierzę nie spuszczając z niej wzroku powąchało mięso i pochłonęło je szybko. Nieco ośmielona podsunęła miskę w jego stronę mając nadzieję, że rzuci się na nie zamiast na nią. Zwierzę musiało być naprawdę głodne bo zajęło się miską, a ona mogła powoli się wycofać.

Zatrzymało ją ciche popiskiwanie, coś na kształt nieudolnego szczeniaka. Ledwo mogła uwierzyć własnym oczom gdy z zarośli, które konsekwentnie usuwała wyłoniły się dwa małe jeszcze potykające się o swoje łapki wilczki. Były puchate i śliczne, Cecylia nie mogła oderwać od  nich wzroku. Podeszły do matki, która broniła swojego legowiska przed odkryciem, miała tam swoje młode dlatego próbowała ją przegonić.

Wilczyca spojrzała w jej stronę zdawało jej się, że zwierze ją rozumie i dziękuje za pożywienie. Zostawiła ich w spokoju i wróciła do zamku, w którym miała tak samo dużo roboty jak i w ogrodzie. Mimo usilnych starań nic jej nie wychodziło a robota nie posuwała się na przód. Wszystko przez jej myśli, które nie odrywały się od Kaisera Dark i jego nieobecności. Co z niego za zagadkowy ukryty w mroku człowiek? Jak do niego dotrzeć ale samemu nie ucierpieć? 

Nie pojawił się do końca dnia, następnego też nie a nawet przez trzy kolejne nie wrócił do zamku. Cecylia miała powoli obawy, że coś złego się stało. Nie wiedziała czy takie epizody już mu się zdarzały, wcześniej nikt go nie pilnował i nie czekał na niego w zamku. Chociaż zaczynała się przyzwyczajać do tego miejsca, cały czas brakowało tu życia i radości które przez Pana tego miejsca były nieustannie odsuwane.

 - Nie ma go już ponad tydzień... - westchnęła Cecylia

- Cóż.. dla ciebie to nawet lepiej. - stwierdziła Sola podnosząc swojego najmłodszego syna na ręce - Masz spokój.

- Może i tak, ale co mam robić tam sama? Sprzątam, staram się doprowadzić ogród do porządku, ale jestem służącą, komu mam służyć? - mruknęła przyglądając się jak kobieta ogarnia trójkę swoich dzieci, zastanawiając się przy tym jak ona to robi, łącząc pracę z wychowaniem synów. - Gdzie twój mąż Sola?

Kobieta zatrzymała się na chwilę, patrząc smutno w podłogę. 

- Poszedł na wojnę. - wyjaśniła cicho, głos miała zdławiony, jakby starała się nie płakać - I już nie wrócił.

Życie tych ludzi naprawdę pełne było bólu i strachu. Stała tu nie wiedząc tak naprawdę co czuje Sola, nawet nie przypuszczała jak wiele na nią spadło gdy jej mąż dostał wezwanie na wojnę.  To na jej barkach została opieka i zapewnienie bytu trójce małych dzieci. Los kobiety w tych czasach był naprawdę żałosny.

- Jak mogę ci pomóc Sola? 

- Nie przejmuj się tym - kobieta uśmiechnęła się smutno - Przyzwyczaiłam się do tego. Żyje w nadziei na jego powrót, z dziećmi sobie radę, wychowywałam piątkę swojego rodzeństwa, brakuje mi tylko jego ciepła w łożu i widoku jego mięśni przy pracy w polu albo rąbaniu drewna. - dokończyła rozmarzonym głosem, Cecylia widziała że w wyobraźni widzi te obrazy.

Pomogła Soli w sprzątaniu chaty i przygotowaniu obiadu, zjadła z nimi i spędziła trochę czasu. Wychodząc miała uczucie pustki, bo świetnie się przy nich bawiła, a teraz wracała do pustego zimnego zamku. Miała nadzieje, że uda jej się jakoś wpłynąć na generała, albo nauczyć czegoś nowego by stało się to kotwicą która pozwoli jej wrócić do dawnego życia.

Po zamku roznosił się dziwny zapach, zaniepokoił ją na tyle, że złapała w rękę nóż żeby móc się obronić. Starała się stawiać każdy krok bezszelestnie, ale głośniejsze niż kroki było bicie jej przestraszonego serca. 

- Za głośno chodzisz, głupia! - z ciemności dotarł do niej zachrypnięty głos Generała 

- Panie! - sama nie wiedziała, że cieszy się, że wrócił - Wróciłeś.

- Jak widać. - syknął 

Zapaliła świece stojące na wielkim stole, ich ciepłe światło rozjaśniło nieco sale. Dopiero wtedy zobaczyła Kaisera Dark siedzącego na wielkim fotelu. Ten widok nieco ją przeraził, tak jak przy pierwszym spotkaniu jego twarz pokryta była krwią. Tym razem ta krew należała do niego, Cecylia przeraziła się nie na żarty,

- Jesteś ranny?! - podeszła bliżej żeby ocenić jego obrażenia - O mój boże ! Co ci się stał Panie?!

- Niedźwiedź... - zdążył powiedzieć zanim stracił świadomość. 

Saga Rodu DarkSłużącaCzęść PierwszaWhere stories live. Discover now