Rozdział 1 - Deszcz Spadających Róż

10 0 0
                                    

𝐍𝐢𝐜𝐡𝐨𝐥𝐚𝐬

Piłem ostatnią flaszkę wódki rozmawiając z całkiem nie znanymi mi ludźmi, na jakiejś pierwszej lepszej imprezie na którą wyrwali mnie znajomi, gdy do baru dosiadła się trochę ode mnie niższa blondynka. Wyglądała na zagubioną tu, zresztą nie dziwiłem jej się. Woń alkoholu, papierosów, brak dobrego powietrza do oddychania to nie najfajniejsze miejsce na całe życie. Zamówiłem jakieś słabe piwo i postanowiłem przypatrzeć się dziewczynie.
Oczywiście od razu pojawił się Liam, który nie mógł pozwolić swojej dobroci ot tak zostawić dziewczynę, więc od razu do niej zagadał.
Po chwili rozmowy wskazał na mnie, a ja wyrwawszy się z zapatrzenia w coraz to pustszy lokal, zobaczyłem, że Liam jak zwykle opanował sytuację, i z niepewniej dziewczyny zostało tyle, co nic. Teraz trzymając butelkę z piwem, miała lekko rozczochrane włosy, luźny uśmiech i rozluźnioną postawę.
- To jest Nicholas, musisz go znać z meczów siaty.
- Kojarzę - Uśmiechnęła się do mnie.
Odwzajemniłem uśmiech I kiwnąłem jej pustym naczyniem w ramach pomachania ręką.
- Ashley, musimy lecieć! Jak mój ojciec dowie się o tym, że siedziałyśmy za długo to do końca wakacji nie wyjdziemy z domu! - Krzyknęła Rose zabierając Ashley z krzesła barowego.
- Liam nie uwiedź mi jej bo chcę by wróciła żywa do szkoły!
Gdy dziewczyny wyszły Liam powiedział że też wraca. Postanowiłem że jak wszyscy to ja też, tym bardziej, że jutro od rana siedzimy na boisku.

☆☆☆

Następnego dnia obudziłem się z bólem głowy, chociaż nie dziwiłem się samemu sobie po takiej ilości wypitego alkoholu.
Było wpół do jedenastej czyli za niecałą godzinę mam być na boisku. Ucieszył mnie fakt że tym razem mam trochę czasu w zanadrzu.

Zjadłem tosty i ubrałem się w luźne długie spodenki oraz luźną koszulkę którą pewnie rzucę na fotel samochodu na pół dnia.
Pieniądze, powerbank i jakąś wodę zabrałem ze sobą, a w aucie miałem bluzę.

Pojawiłem się właśnie na boisku gdy moja drużyna zaczęła się rozgrzewać.
Odłożyłem swoje rzeczy na pierwsze lepsze krzesło na trybunach i pobiegłem dołączyć do znajomych.

𝐀𝐬𝐡𝐥𝐞𝐲

Siedziałam wpatrując się w ekran telefonu. Przyszłam na ten mecz tylko dlatego, że Rose powiedziała iż w domu nie mogę zostać, bo świeże powietrze dobrze zrobi mi na kaca, i żadnego meczu nie mogę przegapić.
Rose ciągle mnie szturchała, żebym spojrzała na boisko, ale raczej nie byłam zainteresowana tym co tam się działo. Bardziej interesowały mnie Tik Toki z śmiesznymi zwierzętami, ponieważ tylko tam nie potrzebowałam słuchawek do oglądania.
Mogli zrobić jakiś hashtag z filmikami "DlaTychKtórzyNmgSłuchaćZdźwiękiem" albo "DlaTychGłuchych". Powinnam dołączyć do zespołu twórców Tik Toka.
- Ashley uważaj! - Zdążyłam usłyszeć zanim piłka z całej siły uderzyła mnie w głowę.
Na szczęście jakoś utrzymałam się na krześle, ale poczułam metaliczny posmak krwi gdy ta spływała z mojego nosa.
- Boże nic ci nie jest? - Zwróciła się do mnie Rosie a ja jedynie wzruszyłam ramionami, przetarłam twarz ręką i powiedziałam by grali dalej.
- Ashley! - Zawołał do mnie Liam który zdążył opieprzyć jednego z grających o trafienie we mnie piłką.
- Cała krwawisz już dzwonię po karetkę. - Powiedział wyciągając telefon gdy już był obok.
- Nie! - Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam. - Proszę cię, nic mi nie jest!
- Ashley, tu chodzi o twoje zdrowie. - Dołączyła się do rozmowy Veronica.
- Jak nie chce to nie chce, zróbcie mi trochę miejsca. - Odezwał się Nicholas. On umie mówić?
- Zostaw mnie. - Odburknęłam.
Jednak on tylko chwycił mój podbródek będąc bardzo blisko mnie. Nasze twarze dzieliło ledwie 10 centymetrów.
- Albo teraz grzecznie pozwolisz sobie pomóc bez konieczności jechania do szpitala, albo osobiście dopilnuję byś siedziała w tym szpitalu tyle, na ile zasłużyłaś.
Puścił moją twarz, a następnie wziął swój bidon z wodą i opakowanie chusteczek suchych oraz mokrych. Znów odchylił moją twarz, kazał zamknąć oczy i oblał mnie wodą.
Gdy już miałam czystą twarz, jedyne co zrobiłam to poprawiłam maskarę, i się nie ruszałam.
- Grzeczna dziewczyna. - Poklepał mnie po ramieniu a następnie odszedł. Mruknęłam ciche dziękuję i znów zajęłam się telefonem trzymając chusteczkę przy nosie, by tylko ona znów zrobiła się czerwona.
Gdy gra się skończyła, całą ekipą czyli razem z Rosie, Verą, Liamem, Nicholasem i mną poszedliśmy na stację benzynową, by coś zjeść. Reszta dnia poszła nijako. Jedyne co z tego wyniosłam to dwie rzeczy; Jeden, nie przychodzę na mecze, dwa, boję się Nicholasa Williamsa.

Zatańczmy W Deszczu Naszych UczućWhere stories live. Discover now