Rozdział 2

6 1 0
                                    

Nim się obejrzałam był już piątek, w związku z tym też ognisko. Chciałam się jak najlepiej zaprezentować więc ubrałam czarny top, tego samego koloru spodenki oraz moją nieśmiertelną bordową koszulę w kratę. Był to mój stały zestaw kiedy nie wiedziałam co ubrać, a chciałam wyglądać dobrze. Stanęłam przed lustrem w łazience i jeszcze raz poprawiłam włosy które pofalowałam.

Od dziecka choruje na bielactwo. Gdy byłam mała miałam kasztanowe włosy, teraz były prawie całkowicie białe. Mam tylko jedno małe brązowe pasemko z boku głowy. Nie rzucało się w oczy, zwykle starałam się je jakoś chować. Poza białymi włosami mam jasny placek na biodrze oraz biały kawałek lewej brwi. Na szczęście henna co parę tygodni robi swoją robotę i wygląda jakbym farbowała włosy. To nie jest tak, że się tego wstydzę, czyni mnie to wyjątkową. Chce tylko uniknąć niepotrzebnych pytań.

- Gotowa? - Dylan wszedł do łazienki i zlustrował mnie od góry do dołu. - Ale się odpicowałaś, ładnie wyglądasz. - Uśmiechnął się szczerzę, spojrzał w lustro i poprawił swoje włosy.

- Dzięki, ty też. - Miał na sobie szarą koszulkę z jakimś zespołem i czarne jeansy. - Możemy już się zbierać.

- Świetnie, napiszę do Kaia.

Kilka minut później byliśmy już w pięknej, czarnej Hondzie Dylana. Traktował to auto jak swoje dziecko, niektórzy po prostu tak mają. Zwłaszcza chłopacy. Droga minęła nam przyjemnie, nie rozmawialiśmy za dużo i słuchaliśmy piosenek puszczanych w radiu. Musiałam się mentalnie przygotować na głośną muzykę i nastolatków zgonujących po krzakach.

Po chwili byliśmy już na miejscu. Zaparkowaliśmy koło innych aut i zaczęliśmy iść w stronę ogniska. Dylan mówił, że będzie tylko kilka osób. Nie miał racji, było mnóstwo ludzi. Nim się obejrzałam szatyn zniknął w tłumie zostawiając mnie samą, tak jak się spodziewałam. Nie zostało mi nic innego jak "świetnie się bawić". Wzięłam głęboki wdech po czym powolnym krokiem ruszyłam w kierunku pijanych rówieśników.

Koło ogniska ktoś położył kilka długich pni drzewa. Tylko jeden nie był okupywany przez nawalonych nastolatków, więc na nim przycupnęłam rozglądając się za Dylanem. Jedna para namiętnie całowała się na pieńku koło mojego, druga szła do lasu na szybki numerek, a trzecia właśnie wracała. Wiele osób tańczyło do muzyki którą puszczał DJ, ciekawe kiedy zagra zespół mojego kuzyna którego swoją drogą nigdzie nie widziałam.

-Dlaczego taka śliczna dziewczyna siedzi tutaj sama? Można się dosiąść?

Odwróciłam się w stronę czyjegoś głosu. Był to trochę, a nawet bardzo pijany chłopak, nie wyglądał za przyjaźnie. Miał rozszerzone źrenice i walił alkoholem. Nim zdążyłam odpowiedzieć chłopak usiadł zdecydowanie za blisko.

-Ta - powiedziałam trochę zmieszana i się odsunęłam.

- Jesteś bardzo ładna, może chcesz pójść ze mną do mojego auta? Zabawimy się trochę - zaczął wskazywać głową w stronę zaparkowanych samochodów jeszcze bardziej się przysuwając

-Nie, dzięki - Zniesmaczona przesunęłam się jeszcze raz, za każdym razem on się przysuwał. Spanikowana zaczęłam się rozglądać za jakimkolwiek ratunkiem chociaż zdawałam sobie sprawę, że nikt mnie nie znał i nie zwracał na nas uwagi.

- Nie bądź taka, będzie faj... - Nie zdążył dokończyć zdania bo przerwał mu lekko zachrypnięty głos mojego wybawiciela.

- David, kolego. Słyszysz, że nie jest zainteresowana. Michael przyniósł wódkę i chce się z tobą napić, idź do niego zanim się skończy.

Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka który kilka dni temu dosiadł się do mnie w autobusie. Wyglądał na o wiele bardziej trzeźwego niż blondyn o imieniu David.

WybranaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora