Rozdział 1

16 2 0
                                    

Tego dnia rodzice pojechali do restauracji z okazji dwudziestej rocznicy ślubu, dzięki temu miałam szanse wymknąć się z domu i pójść na domówkę do mojej znajomej Jade. Mimo że mam prawie siedemnaście lat, ciągle nie mogę wychodzić na imprezy. Uważają, że ludzie w moim wieku powinni skupiać się na przyszłości i nauce, nawet jeśli są wakacje. Rozumiem, że chcą dla mnie jak najlepiej ale każdy musi czasem zaszaleć. No i zaszalałam. Wypiłam kilka piw za dużo, wymiotowałam z 3 razy przez co spanikowana Jade zadzwoniła do moich rodziców. I tym oto sposobem i wylądowałam na tylnym siedzeniu naszego rodzinnego Volkswagena.

- Na prawdę nie spodziewałam się tego po tobie Malia, w dodatku w naszą rocznicę! Coś ty sobie myślała? Nawet się nas nie zapytałaś - Mama zaczęła prawić mi kazanie. 

Siedziała na miejscu pasażera co jakiś czas odwracając się w moją stronę. Tata jeszcze ani razu się nie odezwał, nawet na mnie nie spojrzał. Jako jego jedyna córka byłam dla niego oczkiem w głowie, często stawał w mojej obronie kiedy coś przeskrobałam, niestety nie w tym przypadku. Jego kara milczenia dotknęła mnie bardziej niż jakiekolwiek słowa.

- Nic nie mówiłam bo byście się nie zgodzili.

- Oczywiście, że byśmy się nie zgodzili! Masz szesnaście lat, jesteś za młoda na imprezy. W dodatku piłaś alkohol!

- Przepraszam... Jade miała urodziny i bardzo chciała bym tam była. W te wakacje ani razu nie wyszłam z domu i trochę mnie poniosło. - Nie miałam odwagi jej spojrzeć w oczy. Nienawidzę kiedy rodzice są mną zawiedzeni.

- To było twoje ostatnie wyjście bez naszej wiedzy. Dzisiaj ci to daruje ale następnym razem nie będę tak łaskawa.

- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam - powiedziałam ze skruchą i zaczęłam bawić się swoimi palcami. Jaka ja byłam głupia. Co mnie podkusiło by tyle wypić?

No tak... Zawody w piciu na czas, Jude i te jej głupie pomysły. Już w tedy byłam trochę podpita i stwierdziłam, że to jest świetny pomysł. Przecież co złego może się stać? I się stało. Zamiast teraz leżeć na spokojnie w łóżku czytając książkę, wracam pijana do domu z wkurzonymi rodzicami.

- Otwórz okno, czuć od ciebie same wymiociny. 

Mój tata mówił chłodnym tonem. Nie brzmiało to tak surowo, jak mogło by brzmieć. Może nie jest aż tak źle. Bez słowa wypełniłam jego polecenie i zaczęłam oglądać piękny krajobraz lasów Chicago. Po kilku minutach zaczął padać przez co byłam zmuszona do zamknięcia okna. Delikatny deszcz zmienił się w ulewę, w oddali można było słyszeć grzmoty.

- Adam, zapowiadali na dzisiaj burze? - zapytała moja mama marszcząc brwi. Dziwna sytuacja, jeszcze godzinę temu było bezchmurne niebo. Odgłosy piorunów stawały się jeszcze częstsze i głośniejsze.

- Z tego co mi się wydaje, to nie.

Swoje szare jak stal oczy wbijał w jezdnie. Ze skupieniem obserwował drogę ale widać było, że z każdym grzmotem stawał się coraz bardziej spięty. Nigdy nie lubił prowadzić w deszczu a co dopiero podczas burzy. Tata od zawsze był bardzo dobrym kierowcą, no i bardzo ostrożnym zwłaszcza kiedy jechał ze mną i moją mamą.

Powoli zaczęłam przymykać powieki ze zmęczenia. W tedy wszystko zaczęło dziać się w zwolnionym tempie. Jedna błyskawica piętnaście metrów od naszego auta, sekundę później druga prawie uderzająca w nasz samochód. Zaczęliśmy krzyczeć, tata stracił panowanie. Uderzyliśmy w drzewo. Walnęłam gwałtownie głową w siedzenie, o dziwo nie straciłam przytomności. Ciągle padał deszcz, pioruny ustały. Zamrugałam kilka razy by przywrócić sobie widoczność i zaczęłam masować sobie głowę, rozejrzałam się dookoła. Zaczęłam krzyczeć. Moi rodzice leżeli martwi.

WybranaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz