5. Whatta man / Seven nation army

17 3 11
                                    

Jak ja ich nie znoszę. Każdy czegoś ode mnie chce. Tu przymiarki, tu konferencje, tu wystąpienie. Powiecie to naturalne jak na moją pozycję. Ta, dla mnie napewno.

Trzynaście dni. Trzysta dwanaście godzin. Osiemnaście tysięcy siedenset dwadzieścia minut. Dokładnie wtedy, będę sprzedany.

Powiecie że dramatyzuje. Ja nigdy nie dramatyzuję. Ja tylko mówię prawdę. Jeśli staliście w tłumie wczoraj, czternastego dnia trzeciego miesiąca to wiecie o czym mówię. Albo nie, bo jesteście jednymi z tych co na wzmiankę o mojej rodzine milkniecie i słuchacie z zaparciem. Dla was wtedy mogę być atrakcją w zoo zwanym królestwem.

Kwieciści non stop mnie kontrolują. "Tam powinieneś zadziałać, a tutaj pozwolić nam działać". Nawet się zrymowało, nie jak ich tłumaczenia, które na siłę  są pompowane ich kwiecistymi słowami. Żałosne.

Każdy w tym królestwie jest taki sam. Przynajmniej w moim otoczeniu. "O, to ty? Niemożliwe, wybacz wasza wysokość!" albo "Wasza wysokość, jak zawsze czarujący!" albo "Moja córka przybyła że mną, zechciałbyś ją poznać?". Wszystko wszędzie to samo.

Ja bym już chyba złodzieja się spodziewał. Oni zwykle wpadają niezapowiedziani i przynajmniej mają wolną rękę. Robią to dla siebie, sami podejmują decyzje kiedy. No  nutka adrenaliny.

A co do przestępstw. Odnośnie ostatnie plagi kradzieży. Oni naprawdę muszą mnie nienawidzieć skoro przez swoje działania wymuszają na mnie przebywanie po nawet kilka godzin z Markizem Donatelli, bo jego nie da się słuchać. Ponoć okradziono jego żonę ( też ponoć bufun z niej ale w tym kraju nie można nikomu wierzyć oprócz nadzieji, że będzie lepiej) z jej ulubionego pierścionka z ametystem. A ponoć miała go dać swojej córce na balu za trzynaście dni w pomocy zabłyśniencia jako debiutantka( na serio? kolejna zdesperowana kobieta). Ponoć złodziejem jest kobieta, z sentymentem skoro chodzi ze zdjęciem swojej rodziny w pelerynie. Co prawda dałem już zdjęcie Kwiecistym do sprawdzenia i znalezienia sprawcy ( bo markiz nie dałby mi spokoju). Przypisuje się jej także kradzież ulubionych pereł księżnej Marii, broszki baronowej Mera czy też kradzież kolczyków arcyksiężnej. W skrócie ma rozmach.

Mimo że brzmię dziwnie jestem człowiekiem, który stara się odbudować ten kraj. Ja sam nad nim sprawuję opiekę i to ja powinienem był się wszystkim zająć wcześniej jak mój ojciec jeszcze żył, a matka nią umarła na zawał serca. Dopiero teraz odżywam i odczuwam emocje. Stęchlizna pychy, okropne bogactwa - w skrócie podejrzewam dlaczego jest taki duży procent biednych.

Przez oststni rok odżywałem, teraz jest mój czas. Zadbam o te królestwo i przywrócę mu jego dawny stan. Nie potrzebuję do tego konkretnie magii ale magów którzy są wierni koronie. Pomóc innych kwiecistych także. Tylko trzeba dobrych chęci.

Może nie są najlepszym towarzystwem ale nie możemy ich obwiniać za błędy ich przodków. Zapewne zastanawiacie się dlaczego przetrwali. To pytanie dyktowane jest Ojcu. Dlaczego? Nie wiem. Był zdesperowany. Teraz to ja jestem zdesperowany. W dobrą stronę. To chyba u nas rodzinne...

Co prawda Kwiecisci nadal kłócą się z magami. Nadal można czuć między nimispojrzenia jakimi siebie darzą. Swoją drogą tajemniczo coraz mniej magów udziela się w życiu królestwa. Nawet mieszkańcy naszych pięciu wiosek coraz mniej się udziela, mimo ich ważnej roli w życiu w tamtych ludzi. Zwykle to Magowie tam prowadzili szkoły, pomagali w gospodarstwach. Obawiam się, że to wina Kwiecistych, bo tylko oni są wrogami magów i mają na nich duży wpływ jako że są spokrewnieni. Sami teraz żyją na terenach obok jeziora królewskiego, skąd wiele ludzi pobiera wodę w tym magowie. W dodatku ich organizacja się powiększa i powiększa, a jeśli chodzi o ich potomstwo, go wiele razy słyszałem plotki o tym, że zmieniają je w kreatury. Sam niczego dokładnie o nich nie wiem, mimo że jestem królem. Równie dobrze można powiedzieć że nie powinienem dać się regentowi i ministrom, a jednak.

Dom Goździka. Kwitnąca magiaWhere stories live. Discover now