2. Family Line

31 3 2
                                    


Od zawsze uwielbiałam gwiazdy. Praktycznie każdej nocy wymykałam się by w nie patrzeć.


Powoli wchodziłam delikatnie po schodach na drugie piętro, byle by nie nadepnąć na schodek zbyt mocno. Wspinałam się po drabinie na strych i stąpając na paluszkach podchodziłam do wąskiej szpary w tylnym lewym rogu pomieszczenia. Teraz bym się tam nie zmieściła, ale jako że byłam drobną dziewczynką . Przesuwałam jako tako trzymający się kawałek blachy, która służyła nam jako dach. Tata musiał go naprawić zaraz po znalezieniu tego pustostanu, przynajmniej nigdy nie mokliśmy dosadnie. Zawsze w razie czego mieliśmy namiastkę tego co posiadaliśmy w poprzednim życiu.


Ostrożnie wdrapywałam się do dziury i wpatrywałam się w gwiazdy nigdy nie miałam problemy ze znalezieniem gwiazdozbiorów: orła, księgę, drzewo. Moim ulubionym gwiazdozbiorem było oczywiście drzewo. Niektóre gwiazdy w gałęziach lśniły bardziej niż reszta co symbolizowało owoce. Jednak coś zadziało się w historii liczba owych gwiazd stanowiła już coś innego. Coś bardziej przerażającego i upiornego, a jednak pociągającego- magię.


W Trispernie magia była czymś nowym. Pojawiła się tu ledwie 50 lat temu. Rozpowszechniła się za sprawą poprzedniego króla Aarona, o którym pojawiały się plotki o paraniu się magią. Mówiło się, że to on zapoczątkował cały szereg ludzi nią się posługujących jak i tajemnicze objawienia się darów u przypadkowych ludzi. Zawsze w naszej rodzinie się mówiło o sztormach, śnieżycach, intensywnych deszczach i upałach jako o ich sprawcę. Osłabło to dopiero po tym jak mój brat, Irman go nie odkrył, podczas polowania.


Jak opowiadał, chciał wyciągnąć rękę by podnieś truchło martwego królika, jednak pojawiła się wtedy kula utkana z wiatru i spiralnymi pasmami zaczęła oplatać jego dłoń i przedramię, jakby je wzmacniając. Opowiadał nam to zdyszany po długim biegu przez las, gdy wpadał do domu. W pierwszych tygodniach panikował mówił o sobie jako o przeklętym i był bardzo drażliwy. I ja byłam o niego zazdrosna, gdyż rodzice próbowali go uspokoić i spróbować pomóc w jakikolwiek sposób. Lecz wtedy byłam bardzo niecierpliwa i to ciągnęło się przez długie dwa tygodnie, w końcu nie wytrzymałam. Po kolejnym obiedzie na którym był delikatnie i podprogowo dotykany ten temat nie wytrzymałam. Gwałtownie wstałam przewracając krzesło i wybiegłam z naszej skromnej kuchnio-jadalni i mocno stąpając po schodach wbiegłam po schodach. Wtedy tata się zdenerwował.


Jeszcze słyszałam jak mama go próbowała uspokoić i (jak przypuszczam)tłumiła jego protesty karcącym spojrzeniem, jak to miała w zwyczaju gdy to robił. Pewnie dlatego, że i tak byliśmy niczym na tym świecie, nikt się nami nie interesował ani nawet spojrzeniem nie raczył gdy szliśmy na targ. Nasz dom to i tak była całkowita rudera. Zawsze mama mi powoli tłumaczyła, że ten w rzeczywistości gruz to magiczny pyłek, a tata ma na niego alergie. Chyba jako jedyna w rodzinie nadal opierała się stwierdzeniu, że magia może czynić poważniejszą krzywdę niż pomoc.


Miała w tym domu poważniejszą rolę niż tata co normalnie chyba jest na odwrót. Jednak tata miał powoli dość takiego zachowania, jako tako uspokoił się i stwierdził, że mój brat uciekł. I to była moja wina. Pewnie on też nie wytrzymał ze stresu i chciał szukać pomocy na własny sposób. Później rodzice się kłócili obwiniając siebie nawzajem. Gdy weszłam do mojego pokoju nadal ich słyszałam. W każdym z tych zdań co usłyszałam wyrzut pełen cierpienia. Wtedy uświadomiłam sobie mój bardzo poważny błąd. Powinni mnie oto obwiniać, a nie siebie nawzajem. Rzuciłam się w najdalszy kąt w pokoju i zaczęłam płakać. Łzy lały się z moich oczu strumieniami. Powinnam była wyjść w las, przeszukać okoliczne wioski, ale nie potrafiłam. Czułam, że grogi, w których znałam praktycznie znałam każdy cal byłyby teraz nie lada wyzwaniem.

Dom Goździka. Kwitnąca magiaWhere stories live. Discover now