Rozdział dwudziesty ósmy

Start from the beginning
                                    

Czułam się, jak bym była transie. W głowie miałam tylko trzy słowa, które Winston do mnie napisał. Nie byłam w stanie myśleć o niczym innym.

— Prudence! Wszystko w porządku?

Dotarł do mnie głos Holly, gdy potrząsnęła moim ciałem niczym kukiełką w teatrze. Niemrawo skinęłam twierdząco głową ze wzrokiem wbitym w czarnowłosego chłopaka, który właśnie rozmawiał z trenerem Ruddockiem.

Przyszedł na mecz.

Włosy opadały mu na czoło, natomiast na twarzy miał dwudniowy zarost. Gdy zakończył rozmowę, spojrzał w moją stronę, a wtedy dostrzegłam sińce pod jego oczami.

Wyglądał kiepsko.

Miałam ochotę podbiec do niego, aby go przytulić, mówiąc, że zawsze przy nim będę.

Wtedy też zdałam sobie sprawę, że mógłby mnie skrzywdzić na milion różnych sposób, a ja i tak bym do niego wróciła, bo mi na nim zależało. Bo był osobą, która nigdy mnie nie oceniała. Bo dawał mi komfort i bezpieczeństwo.

Był wszystkim, czego potrzebowałam.

Przez cały mecz nie byłam w stanie się skupić. Wykonywałam układ z pamięci. Lucy nie ułożyła zbyt wymagającego układu, przez co z łatwością zapamiętałam wszystkie kroki. Nie było to dla mnie łatwe, bo przez większość czasu wpatrywałam się w Winstona i zamartwiałam się jego stanem.

Ostatecznie mecz zakończył się wygraną naszej szkoły. Nie była to wysoka przewaga punktowa, jednak każdy się cieszył. Winston w tym meczu nie był najlepszym zawodnikiem, mimo to dzięki właśnie niemu drużyna wygrała.

Jako pierwsza wbiegłam do szatni. Przebrałam się w czarne legginsy i białą bluzę z kapturem, po czym wybiegłam z pomieszczenia. Chciałam poczekać na parkingu na Winstona, aby móc z nim porozmawiać w cztery oczy.

— Kurwa mać — syknęłam pod nosem, widząc chłopaka przy jego samochodzie. Zamknął tylne drzwi, więc przyspieszyłam kroku, aby móc z nim porozmawiać. — Winston! — zawołałam, mając nadzieję, że mnie usłyszy i nie odjedzie.

Zatrzymałam się przy nim, z trudem łapiąc oddech. Moja kondycja była naprawdę w opłakanym stanie, a wszystko przez palone przeze mnie papierosy. Nie zamierzałam jednak z nich rezygnować, mimo że wiedziałam, że to okropny nałóg.

— Tak, Prudy. Jestem w tobie szczeniacko zakochany od trzech lat — powiedział, odwracając się w moją stronę. Chciałam mu przerwać, mówiąc, że mam to gdzieś, jednak byłam zbyt zajęta złapaniem tchu. — Przez te wszystkie lata marzyłem, abyś była moją dziewczyną, choć doskonale wiedziałem, że nie mogę cię mieć. Wiesz, że nawet pieprzyłem się z innymi dziewczynami z myślą, że o tobie zapomnę? Zgadnij co? Nie potrafiłem, bo żadna nie mogła ci dorównać — kontynuował, a ja byłam zbyt zszokowana jego wyznaniem, aby cokolwiek powiedzieć. — Jesteś tak kurewsko idealna, że żadna dziewczyna na tym pierdolonym świecie nie jest w stanie cię zastąpić. Jesteś jedyna w swoim rodzaju i to w tobie najbardziej kocham. Kocham to, że nikt nie może się z tobą równać.

W końcu unormowałam oddech i byłam w stanie wydusić z siebie słowa, jednak Winston mówił dalej, nie dając mi szansy na odezwanie się.

— Samuel powiedział mi o tym zakładzie, mówiąc, że dzięki temu uda mi się do ciebie zbliżyć. I mi się to udało, ale wszystko zjebałem, nie mówiąc ci prawdy. Powinienem był od razu ci wszystko powiedzieć... Doskonale zdaję sobie z tego sprawę — dokończył. Wziął głęboki wdech i spojrzał mi prosto w oczy, wypuszczając powietrze. — Cholernie żałuję tego wszystkiego, co się stało. Żadne słowa nie są w stanie opisać tego, jak się paskudnie z tym czuję. Nawet przeprosiny tutaj nie wystarczą... Samo słowo „przepraszam" nie wynagrodzi ci tego bólu, jaki przeze mnie czułaś... Wiem, jak bardzo zjebałem. Wiem, że zniszczyłem wszystko, co było między nami. Wiem też, że raczej więcej mi nie zaufasz, ale mogę ci obiecać, Prudy, że zrobię wszystko, aby naprawić sprawy pomiędzy nami, lecz najpierw muszę zająć się moją rodziną... Chcę, tylko żebyś mi wybaczyła i była przy mnie... Niczego więcej nie pragnę...

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Where stories live. Discover now