Prolog

9 1 1
                                    


Kiedyś studia były czymś, co gwarantowało zatrudnienie, w końcu po wojnie niewielu porzucało swe obowiązki dla kolejnych lat nauki. Jednak z pokoleniami coraz więcej ludzi mogło pozwolić sobie na kształcenie przez dodatkowe kilka lat — toteż przestało to być czymś niezwykłym. Od "wystarczy licencjat", poprzez "liczy się magisterka", aż w końcu doszło do momentu, w którym rzeczywiście wybrany kierunek ma znaczenie. Wielu ludzi najwyraźniej żyje z opóźnieniem, twierdzą bowiem, że tak jak za ich czasów, wystarczy ten dokument, a przyszłość zagwarantuje ci kąpiele w złotej wannie. Kohil rzeczywiście się tego doczekał. Jego wanna była cała od rdzy. Odkąd pamięta, kiedy już ktoś poświęcał mu trochę uwagi, słyszał, że bez wykształcenia wyższego sobie nie poradzi, iż musi, a będzie bogaty.


W taki o to sposób, po wielu latach wpajania mu tego do głowy, skończył...Gdzie on skończył? Co to za kierunek? On sam nie ma pojęcia.


— Kohil, czekaj! — Czerwcowa pogoda znęcała się nad studentami uczącymi się do sesji. Zbyt skupieni na hamowaniu i kamuflowaniu potu, kiedy jednocześnie musieli wpajać do głowy bezsensowne informacje. Nic dziwnego, iż donośny, niosący się przez całe uniwersyteckie patio głos został zignorowany.

— Na co mam czekać? — Chłopak się nie zatrzymał, zamiast tego kroczył pewnie, próbując spławić byłego partnera. — Skończyłem z nami, nie mogę akceptować Twojej nietolerancji w stronę założonego w roku 1992 w Los Angeles zespołu Weezer. No i mnie zdradzałeś. 

— Jestem w ciąży! 

Ten jebany przegryw zatrzymał się dopiero teraz, chociaż zrobił to mimowolnie. Obarczył niespełnioną miłość kwestionującym spojrzeniem, jakoby chciał splunąć komuś prosto w twarz.

— Kobiety nie srajom, a mężczyźni nie mogą zachodzić w ciążę. — Powiedział pod nosem, gotów wznowić ruch niejednostajny prostoliniowy.

— Ale... Ja jestem kobietom?

Śpiewające wokół ptaki ucichły. Cichy, a zarazem głośny szept pozostałych uczniów przeinaczył się w donośny panel dyskusyjny. Śmiać się? Płakać? Czy to żart, stworzony z myślą o poprawnym pożegnaniu się z trwającym 13 lat związkiem? 

— Jak to. — To już nie było pytanie, to było stwierdzenie. — Czemu mi nie powiedziałaś? 

— Mam piersi większe od twego łba! 

— Myślałem, żeś gruba, to nie chciałem być niemiły! 

W oddali można było usłyszeć śmiech kilku osób oraz jeszcze bardziej nagłaśniający się odgłos plotkowania. Po chwili do symfonii dołączył się szloch byłego, bądź byłej, Kohila. 

— Zresztą, to nie Twoje dziecko! Nie chce cię znać! — "Oczywiście, że nie moje, nigdy nagiej osoby na oczy nie widziałem." chłopak odpowiedział w myślach, zbyt zdezorientowany, aby podejmować próbę wznowienia konwersacji. 




Zegar wskazywał godzinę 22:34, Kohil sam nie wiedział, jak i kiedy dokładnie dostał się do swojego mieszkania, ale jakimś cudem doszedł. Najwyraźniej nie tylko tam. Jego "chłopak" miał na imię Ordelia, a nie — jak myślał — Artur. W dupie miał problem z alimentami, gdyby ta szuja jednak zdecydowałaby się oskarżyć go o posiadanie seksu. Kasę i tak ukradłby od młodszego brata, który jakoś radził sobie w życiu. Problem leżał w samym fakcie bycia oszukanym, pytanie brzmiało "przez kogo?". Czy to on był ślepym głupcem, czy wszyscy inni spiskowali przeciw jego osobie? 

Pomimo dziwnych upodobań muzycznych, chłopaczyna nie znał samotności. Jak bardzo nie chciałby być na nią teraz zły, spędził z Ordelią całe swoje życie, a zerwanie było bardzo drastyczną zmianą. Przestraszony niepewnym losem skulił się w kłębek, powoli i nie do końca świadomie zasypiając. Włączony ongiś głośnik dotrzymywał mu towarzystwa, puszczając na zapętleniu ulubiony zespół muzyczny ofiary dzisiejszego dnia. 


"Ooh-wee-ooh, I look just like buddy holly" 


To właśnie ta linijka towarzyszyła przebudzeniu Kohila. Nawet wykończony nie mógł po prostu jej zignorować, była definicją majestatu, piękna i elegancji. Wzbudzała w nim emocje, które dotychczas zostawały nieodkryte. 

Tym razem na zegarze widniała godzina 4:27, co oznaczało niecałe dwie godziny przed pierwszym wykładem — tymczasem on był jeszcze bardziej zmęczony niż przed nieplanowanym snem. W celu pozbycia się nadmiaru potu ruszył w stronę łazienki, chcąc nie chcąc spotykając się ze swoim lustrzanym odbiciem. 


"Moje włosy... Wyglądają jak...uszy." 


Właśnie wtedy, dokładnie tam, trzymając się za szare kłaki, zadecydował, że zostanie furry. 


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 25, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

REMASTER Drain Gang | BLWhere stories live. Discover now