10. Coś we mnie umiera.

Start from the beginning
                                    

Zawsze oznaczał.

Wiedziałam o tym od chwili, w której zobaczyłam go po raz pierwszy lata temu. W jego oczach od zawsze tkwiła jakaś mordercza groza. Po samym sposobie jego bycia można się było domyślić, że jego działania dalekie są od moralnych. A gdy tego pamiętnego dnia kilka miesięcy temu zażądał, bym udawała jego dziewczynę, doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że mój świat wywróci się do góry nogami.

I choć Aston rzeczywiście był winny, to uważałam za przykry fakt, iż władze uczelni miałby rozważać moją kandydaturę na podstawie tego, z kim się trzymam.

– Chcę tylko powiedzieć, że świetnie sobie radziłaś, dopóki on nie zjawił się w twoim życiu – ciągnęła z determinacją, a ja coraz bardziej miałam ochotę po prostu wstać i wyjść z tego gabinetu, trzaskając drzwiami na dokładkę. – Przyszłość miałaś zaplanowaną od A do Z. Twoje wyniki były wspaniałe, udzielałaś się towarzysko... Dlaczego już nie rozmawiasz z koleżankami?

– Obserwuje mnie pani aż tak bacznie, by to zauważyć? – Choć moje pytanie aż wrzało od drwiny, głos miałam zwodniczo uprzejmy.

– Nauczyciele zwierzają mi się z tego, co widzą – odpowiedziała z lekką konsternacją. – Zależy mi na twojej przyszłości.

Czy może na przyszłości szkoły?

Ugryzłam się jednak w język, zanim to pytanie zdołałoby opuścić moje usta.

– Dziękuję za troskę, ale jest niepotrzebna. Radzę sobie. Naprawdę.

Sęk w tym, że dyrektorka Morrison nie miała takiej władzy w rękach, by jakkolwiek mi pomóc. Nie miała pojęcia, jak wielki chaos mną zawładnął. Udawała, że mnie zna, gdy tak naprawdę widziała tylko to, co chciałam jej pokazać.

Ta rozmowa była więc bezsensowna i jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu, że teraz każdy stał przeciwko Astonowi. A ja nie miałam pojęcia, jak to zmienić.

***

– Ubierz się ładnie! – zawołała moja matka, gdy tylko przekroczyłam próg rezydencji kilka minut po piątej wieczorem. – Za godzinę przyjdą do nas na kolację państwo Gibbs – dorzuciła. Słyszałam, że krząta się gdzieś po domu, zapewne rugając służbę za każde niedociągnięcie.

Na myśl o tym, że mam spędzić kilka godzin przy jednym stole z Ray'em w wiadomym celu, żołądek ściskał mi się z nerwów, a dłonie zaczęły pocić. Przez kilka ostatnich dni odrzucałam od siebie wizję tego spotkania, jakby miało nigdy nie nadejść, a teraz musiałam stanąć na wysokości zadania i być może podjąć decyzję szybciej, niż byłam gotowa.

Do tej pory Cassian nie wychwycił okazji na to, by dopaść Ray'a. Zarzekał się, że miał na niego oko niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę, a ja ufałam mu w tej kwestii. Tyle że Ray ostatnio jedyne, co robił, to przesiadywał u siebie lub u Sloan. Może był jednak bardziej sprytny niż sądziliśmy i domyślał się, że w końcu zaczniemy coś na niego szykować.

Z sercem podchodzącym mi do gardła wbiegłam na piętro, a potem do swojego pokoju, by się przebrać. Nie chciałam stroić się dla Ray'a, ale gdybym zeszła na kolację w czymś niewystarczająco eleganckim, to matka rozkręciłaby tu aferę stulecia. A ja naprawdę byłam już zbyt zmęczona, by toczyć z nią kolejną wojnę.

Ubrałam białą sukienkę z kołnierzykiem, której rozkloszowany dół sięgał mi do połowu ud, a na nią zarzuciłam granatowy sweterek. Włosy standardowo związałam kokardą, ale nie poprawiłam lekko rozmazanego po całym dniu w szkole makijażu. Wyglądałam znośnie i grzecznie, ale w żaden sposób nie pociągająco, więc miałam nadzieję, że obędzie się bez żałosnych komentarzy Ray'a. Brzuch mi nie odstawał, przykryłam wszystkie te miejsca, które stanowiły moje największe kompleksy.

Tears of DarknessWhere stories live. Discover now