the first and the last

157 14 26
                                    

- Yunho, choć tu! Obudził się!

Doskonale pamiętałem moment otworzenia oczu i chwilowe oszołomienie. Nie byłem w stanie sobie przypomnieć kiedy dokładnie straciłem przytomność. Miałem zatkane uszy i choć widziałem otwierające się szeroko wargi Jongho, nic nie slyszałem.

- Gdzie jesteśmy?

Odpowiedział, ale nie byłem w stanie wyczytać nic z ruchu warg. Za wszelką cenę chciałem poznać odpowiedź. Wystarczyłoby mi tylko jedno spojrzenie z ponad poziomu łóżka. Chciałem więc  wstać, ale ten chwycił moje nadgarstki i przycisnął je do łóżka, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.

Zaraz za nim pojawił się Yunho.

Po dłuższej chwili, nagle oszołomienie odpuściło i zacząłem powoli rozumieć i analizować przestrzeń wokół mnie.

- ŚCIĄGNIJCIE TO!

Oczywiście, że zacząłem się wydzierać i wyrywać, kiedy się dowiedziałem, co ta banda idiotów zrobiła.

- Nie! I nawet nie próbuj sam tego ściągać! Lekarz powiedział że bez gorsetu nie będzie się zrastać.

Nigdy w życiu nie miałem nic złamanego. Żadnej ręki, nogi, palca, niczego! I moim pierwszym złamaniem musiał być kręgosłup. Nawet nie byłem w stanie sam się opatrzeć, bo stał nade mną cały szwadron egzekucyjny, pilnujący żebym nie wstawał z łóżka.

- A co ja jestem kurtyzana żeby w gorsecie leżeć?! ZDEJMICIE TO!

- San! Powiedz mu coś! - Yunho zdesperowany spojrzał w stronę chłopaka o wypłukanym różowych włosach, który siedział w kącie kajuty i nie reagował na żadne słowa kierowane w jego stronę.

- ZOSTAWCIE MNIE!

Choć z łóżka zerwałem się o wiele za wcześnie, gorsetu nie udało mi się zdjąć. Nie dość że był związany z tyłu, to jeszcze tak mocno, że nie mogłem nawet podważyć sznurka. Kazali mi go nosić cały czas i finalnie dopiero go ściągnąłem, gdy nasze ścieżki się rozeszły.

Nibylandia zostawiła na każdym z nas jakąś bliznę. Psychiczną czy fizyczną i choć te fizyczne, których było co nie miara, oszpecały ciało, nie budziły w nich takich emocji, jak te wyryte w ich myślach.

Moja akurat ciągnęła się wzdłuż całych pleców. Fioletowa wypukła szrama przebiegała aż od karku po biodra, przypominając swym kształtem rozgałęziającą się u dołu błyskawicę.

Za każdym razem jak czułem pod opuszkami palców tę skazę widziałem oczami wyobraźni sceny z przeszłości.

Przypominałem sobie moją euforię, gdy dostrzegłem na niebie czerwoną racę. Aż podskoczyłem i z radości krzyknąłem, chyba pierwszy raz w życiu.

Zwyciężyliśmy! Widziałem czerwoną racę!

Dopiero gdy dostrzegłem smutek na twarzy moich kompanów, zrozumiałem co się stało. Kompletnie zatkało mnie, a przez moje usta nie mogło przejść nawet jedno słowo. Koszmarny widok, jakim był cały ubrudzony krwią San trzymający kurczowo przy sobie martwego, bladego jak śnieg Wooyounga, był jak sztylet przeszywający moje jeszcze chwilę wcześniej rozradowane serce.

Pamiętałem ten paraliż. Nie wiedziałem, czy mam coś powiedzieć albo przemilczeć to wszystko, czy może wybuchnąć płaczem.

Nie mogłem uwierzyć że te puste martwe oczy były tymi samymi, które jeszcze nie tak dawno wpatrywały się w moje, migocząc jak spadające gwiazdy.

Trwaliśmy wszyscy we wspólnym uścisku. Cały drżałem.

To była pierwsza katastrofa zapisana w tamtej bliźnie. Ale nie ostatnia...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 08, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

the quest for mandrake root // ateez pirate auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz