Number one

7.1K 448 11
                                    

Rok później...

Denver we wrześniu zawsze potrafiło być pięknym miejscem. Żar lejący się z nieba nie był jakoś nie do wytrzymania, ale od czasu do czasu dawał się we znaki w postaci delikatnej opalenizny na ludzkiej skórze.

Od bardzo dawna moja skóra nie miała takiego odcieniu. Przez te trzy okropne lata moje wychodzenie z domu ograniczało się do szkoły, sklepu i krótkich wizyt u ciotki u której teraz mieszkam. A przynajmniej przez ostatni rok mieszkałam. Osiągnęłam w końcu upragnioną pełnoletność i pewnego rodzaju niezależność, z której chciałam od razu skorzystać. Pomysł o przeprowadzce do wynajętego w centrum miasta mieszkania narodził się od razu po skończeniu szkoły. Ten czas zleciał niemiłosiernie. Dopiero co pamiętam kiedy po raz kolejny przekraczałam próg znienawidzonego przeze mnie miejsca, a teraz proszę. Ukończyłam je z wyróżnieniem i własnie ciesze się z przyjęcia do pobliskiego colleg'u. Można chcieć czegoś więcej?

-Jackie rusz ten tyłem! Nie tylko Ty zaczynasz szkołę, muszę jeszcze dzisiaj być w Nowym Jorku!- krzyknął mój kuzyn wyrywając mnie tym samym z zamyślenia. Siedziałam własnie na łóżku, samą obecnością żegnając się z tym miejscem. Mimo mojego krótkiego pobytu tutaj, przywiązałam się do niego i chyba trudno mi będzie przyzwyczaić się do nowego mieszkania.

Wzdychając ciężko zarzuciłam na ramię ostatnią torbę i jeszcze raz rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Mój wzrok od razu powędrował do jednej ramki na zdjęcia. Podeszłam do niej i delikatnie muskając jej obramowanie przywołałam przed oczy obraz zdjęcia, które powinno sie w nim znajdować, a które od bardzo dawno w formie popiołu krążyło po całym Denver. Tak bardzo za nim tęskniłam....

"Ogarnij się! Miałaś o nim zapomnieć tak jak on o Tobie!"- skarciłam się w myślach, szybko potrząsając głową i odganiając nadpływające łzy. Nie przespałam już tyle nocy plącząc i zastanawiając się co źle zrobiłam, że nie mam zamiaru uronić ani kropelki przez tego chłopaka. Miał swoją szansę, zmarnował ją, więc nawet niech mi sie nie pokazuje na oczy z wyjaśnieniami.

-JACKIE MASZ DOKŁADNIE 5 SEKUND ABY POJAWIĆ SIĘ NA DOLE! NIE MAM ZAMIARU PRZYJECHAĆ W ŚRODKU NOCY DO DOMU I WYSŁUCHIWAĆ JAK MOJA UROCZA DZIEWCZYNA MA PRETENSJE, ŻE JĄ OBUDZIŁEM!- ten człowiek musi być naprawdę adoptowany. Zarówna ciocia jak i wujek to jedni z najbardziej opanowanych i cierpliwych ludzi na świecie, a Mike? Powiesz źle jedno zdanie a ona już naskoczy na Ciebie z pięściami. Spóźnisz się niecałą minutę, a ona już zabija Cię wzrokiem i obraża na całe, długie 5 minut.

-Już idę!- odkrzyknęłam, obrzucając ostatnim spojrzeniem mój pokój. Zamknęłam za sobą drzwi i zbiegłam na dół zawzięcie unikając patrzenia prosto w oczy Mike'owi. On zawsze umiał odczytać kiedy jestem przybita, kiedy coś mnie trapi. Zawsze chciał wtedy pomóc, mimo że ja ta pomoc odrzucałam. Uważałam się za osobę niezależną i samowystarczalną, ale cóż. Czasem patrząc w lustro widzimy kogoś kim tak naprawdę nie jesteśmy. Ja widziałam zdeterminowana, młodą dziewczynę, która przeżywała tragedię, a tak naprawdę byłam życiowym nieudacznikiem pozwalającym się pomiatać na prawo i lewo i poniżać na każdym kroku.

—————————————————————————————————————————————-

Okay, jako że udało mi się skończyć 3 rozdział, łapcie taką dość nudną jedyneczkę. Jak widzicie jest tutaj dość sporo przemyśleń i wewnętrznych monologów i w sumie na tym opierać się będzie ta część. Jackie przez te trzy lata była skazana praktycznie na swoje własne towarzystwie, więc gadanie do siebie i ciągle myślenie stały się jej taką codziennością, której trudno jej się będzie wyzbyć.

Dobra z ogólnych informacji to tyle. Czekam na gwiazdki i komentarze i bardzo dziękuję, za pojawienie się aż 12 gwiazdek pod prologiem :) Nie sądziłam, że tak dużo osób zdecyduje sie na czytanie dalszej części tej historii. Jesteście świetni :*

Pozdrawiam, Natalia :)

Obiecałeś...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz