Prolog

22 3 0
                                    

Albus podążał do olbrzymiego obiektu, który składał się z wielu pięter i oddzielnych budynków. Chociaż budynki różniły się od siebie kształtem i wielkością to ich cechą wspólną była elewacja, ponieważ była koloru niebieskiego i każdy gmach miał olbrzymie logo, na który widniał czarny kruk. Była to najpotężniejsza instytucja, która leczyła magiczne zwierzęta coś podobnego jak mugolski weterynarz. Można było zauważyć wiele magizoologów ubranych w niebieskie fartuchy z naszytym logiem, którzy transportowali chore zwierzęta albo odpoczywali podczas przerwy. Jeden budynek trochę różnił się od pozostałym przede wszystkim wyglądem. Był ogromny i bardzo dokładnie zabezpieczony, ponieważ tam leczono i tresowano smoki. Ludzie zajmujący się leczeniem i pojmowaniem smoków nie nosili fartuchów, a czarne kombinezony ze smoczej skóry, które chroniły ich przed ogniem. Poskramiacze smoków budzili grozę, ale i szacunek, każdego dnia ryzykowali własne życie by ratować te stworzenia i zagrożonych ludzi. Czarodziej z siwą brodą wszedł to głównego budynku i podszedł do ogromnej recepcji gdzie stała kobieta, która uśmiechnęła się promiennie.

- Felix Kent już na Pana czeka profesorze Dumbledore- powiedziała na wstępie sekretarka

- Dziękuję May- odpowiedział starzec i zaczął kierować się w odpowiednią stronę

Gdy już dotarł pod drzwi gabinetu zapukał i poczekał na zaproszenie. Gabinet był pokaźny. Miał ogromne drewniane biurko, olbrzymi regał z cennymi księgami. Na półkach widniały spreparowane zwierzęta albo ich szkielety. Na pierwszy rzut oka było widać zamiłowanie do zwierząt, a zwłaszcza do Testrali. Gdy otworzył drzwi zauważył mężczyznę w średnim wieku, świadczyły o tym pojedyncze siwe włosy. Jak na dyrektora Czarnego Kruka, bo tak nazywała się instytucja, był zawalony papierkową robotą. Gdy usłyszał, że gość wszedł podniósł głowę, a na jego twarzy zawitał serdeczny uśmiech.

- Albusie, wejdź proszę- powiedział i wskazał na fotel naprzeciwko swojego biurka

- Nowy eksponat?- wskazał palcem na wypchane zwierzę

- Tak, przepiękny okaz, wiesz jak trudno było go zdobyć?

- Domyślam się- odpowiedział przeczesując siwą brodę

- Raczej nie przyszedłeś rozmawiać o Demimozie- wskazał na wypchany eksponat

- Jestem tutaj w pewniej bardzo delikatnej sprawie- powiedział tajemniczo

- Znowu twój Feniks zjadła 5 kilogramów cytrynowych dropsów?- zaśmiał się magizoolog

- Od tego incydentu cukierki są pod kluczem- odparł z lekkim uśmiechem

- Więc co to za sprawa?

- Dzisiaj rano czarodzieje z Ministerstwa znaleźli mała dziewczynę w lesie

- Nie bardzo rozumiem co ja mogę mieć wspólnego z tym wszystkim- odparł Felix

- Ta dziewczynka jest inna, ma dar- powiedział i wstał z fotela i zaczął krążyć wokół gabinetu

- Dar?- zapytał z zaciekawieniem w głosie

- Zwierzęta ją kochają i bronią za wszelką cenne. Jeden z czarodziejów chciał ją wsiąść na ręce, a Testral o mało go nie stratował- odparł patrząc w okno

- Może to był przypadek?- spojrzał na Albusa

- Nie był, widziałem wspomnienia czarodziejów. To dziecko ma dar

- Dlaczego przyszedłeś z tym do mnie?- dopytywał

- Wiem, że o dużo proszę, ale to dziecko jest najprawdopodobniej sierotą- odparł i spojrzał mu w oczy

Srebrne oczyWhere stories live. Discover now