|Part Two| •Diamond Hemingway•

3 1 0
                                        


W końcu w sali zapanowała cisza. Nie żeby nikt nie mówił niczego od co najmniej godziny, jednak dopiero teraz ludzie zaprzestali szurać stopami po ziemi, pociągać nosem i płakać. Reakcje ludzi były bardzo zróżnicowane. Jedni niemal od razu zapadali się w otchłań smutku, niemocy i rozpaczy, płacząc i histeryzując. Wiadomym było, że tracili nadzieje i poddawali się od razu. Nie potrafili uświadomić sobie jakże prostego faktu, że przecież nie wszystko jeszcze stracone i drzwi jak to drzwi, można wyważyć, czy coś. Inni na początku zszokowani, poddenerwowani krążyli po klasie jakby ich kroki miały napędzić zamek do drzwi i je magicznie otworzyć. Co było równie niedorzeczne jak sama idea chodzenia dookoła kiedy się denerwujesz. Bo mimo że sobie ułatwiasz myślenie, innym potrafisz je bardzo utrudnić. Jeszcze inni zaś nieufni, obojętni i śmieszkowie, oczekiwali magicznego otworzenia się drzwi, jakby była to próba, może jakiś żart czy dowcip.

Ani ja, ani Damien, czyli mój kolega z ławki, nie należeliśmy do żadnej z tych ekip. Mieliśmy świadomość powagi sytuacji jaką jest zamknięcie w klasie nieletnich osób ze skłonnościami do wpadania w gniew, smutek i histerie dwa razy mocniej od dorosłego człowieka. Nie uważałam tego za żaden test, jednak nie rozumiałam po co mieliby nas zamykać w klasie. Gdyby było to na krótszy odstęp czasu, to z chęcią zaakceptowałabym takie wytłumaczenie, jakim jest zapobiegawcze zamknięcie drzwi, by żaden z uczniów nie uciekł. Ale siedzieliśmy tu od bitych dwóch godzin. Nie odezwałam się do Damien'a ani słowem od kiedy odkryto, że jesteśmy zamknięci, a teraz jak już zapanowała cisza, mój szept byłby usłyszany, przez najbliższe ławki, tak więc stwierdziłam, że wole zachować dyskrecję i gdy nadarzy się okazja wymienić się z nim spostrzeżeniami.

Co do chłopaka był to jeden z tych, którzy wyglądali mi na najbystrzejszych ze szkoły. Widać było po nim jak bardzo lubi towarzyskie spotkania i rozmowy, ale można było również spostrzec jakie luźne podejście miał do nauki i do życia. Wydawał mi się ciekawym człowiekiem. Byłam w drugiej klasie on zaś w pierwszej niemniej jednak ciekawiło mnie czemu wcześniej nie przydarzyła się okazja by się z nim zapoznać. Widziałam, że jak przeglądał listę, którą mu podałam rozpoznał z niej część osób, tak więc na pewno mieliśmy możliwość poznania wcześniej, a jednak nigdy przedtem go nie widziałam na oczy. Albo musiał dobrze się bawić wagarując, albo po prostu nie rzucał mi się w oczy. Z resztą zwracałam małą uwagę na ludzi wokoło, więc mogło to być bardzo prawdopodobną możliwością.

Tymczasem z zamyślenia wyrwał mnie chłopak, który wstał ze swojego miejsca i rozglądnął się po klasie.

— Musimy wyważyć te drzwi — Odezwał się cicho, ale z uwagi na to, że nikt nie hałasował, każdy usłyszał jego słowa. Na tę propozycję nie było odpowiedzi. Ludzie zamarli w oczekiwaniu co teraz się stanie. Szczerze mówiąc, chyba nikt nie chciał rzucić się na pomoc w zrealizowaniu tego planu. Gdy już wydawało mi się, że zawstydzony brakiem reakcji chłopak będzie siadał, usłyszałam odsuwanie krzesła obok mnie i zobaczyłam jak Damien wstaje.

— Co ty wyprawiasz? — Powiedziałam odrobinę za głośno. Nie dość, że paręnaście głów odwróciło się kiedy mój kolega wstawał, to teraz odwrócili się wszyscy słysząc mój głos. Z początku chciałam wybić to chłopakowi z głowy, ze względu na to, że drzwi w naszej szkole są wyjątkowo mocne i nie dadzą rady ich wyważyć, jednak teraz trzeba było zwrócić na to uwagę nieco dyskretniej, by nie obrazić pomysłodawcy. Powoli wstałam, bo już bardziej nie mogłam na siebie zwrócić uwagi.— Można to otworzyć na milion innych sposobów, zachowując drzwi całe, a dzięki temu w razie niebezpieczeństwa można by je zamknąć. Może nie na zamek, ale zawsze coś — Wybrnęłam powoli dobierając właściwe słowa. Właściwie zaprzeczyłam własnym myślom z przed pięciu minut, ale nie bardzo mnie to wtedy obchodziło. Niestety słowa nie były dość właściwie wyselekcjonowane bo na moją wzmiankę o niebezpieczeństwach podniosło się kilka głosów, a sale wypełnił szmer. Jednak zanim ktokolwiek zdążył bardziej się tym przestraszyć z miejsca podniósł się kolejny chłopak. Miał inteligentne szare oczy i piegaty nos. Delikatne loczki opadały mu na prawe oko, jednak on nic sobie z tego nie robił, jakby włosy nie przeszkadzały mu w widzeniu.

— Na przykład? Jaki masz inny pomysł? — Zapytał mnie, a ja otworzyłam usta by coś powiedzieć jednak zanim zdążyłam to zrobić odezwał się jeszcze inny głos.

— Wytrychem — Odezwała się jakaś dziewczyna. Po chwili gdy zorientowała się, że nikt nie wiedział skąd dochodzi głos podniosła się ze swojego miejsca. Zupełnie jej nie kojarzyłam. Wyglądała tak... zwyczajnie. Jak normalna nastolatka z pierwszej klasy. Może to dlatego, tak bardzo jej nie kojarzyłam? Nie wiem. — Choćby tym, który mam w kieszeni. Ale może najpierw ciołki, przeszukamy klasę. Może gdzieś tu jest zapasowy klucz? — Zapytała retorycznie. Popatrzyłam na Damien'a i obydwoje stwierdziliśmy, że to dobry pomysł. I nagle klasa jakby się ożywiła. Wystarczył dobry dowódca? A może coś innego sprawiło, że wszyscy nagle przypomnieli sobie o tym, że oni tez mogą pomóc? Nie ważne.

Ruszyłam w stronę biurka nauczyciela, gdzie najprawdopodobniej mógłby się znajdować zapasowy klucz do sali. Gdy już stanęłam za nim, serce zabiło mi szybciej. Na biurku znajdował się telefon nauczyciela. Tego staruszka, który już tak dawno opuścił klasę. Przecież jeśli zostawił tu telefon na pewno by po niego wrócił. Nie wiedzieć czemu po prostu wysunęłam telefon do kieszeni i powoli zaczęłam przeszukiwać każdą szufladę biurka. Jednak głowę zaprzątało mi bardziej to, dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na zostawiony na biurku telefon?

Przeszukując szuflady trafiłam na wszystko co w innym momencie mogłoby być dla mnie bardzo interesujące i ciekawe do przejrzenia. Jednak teraz kartkówki uczniów z równoległej klasy, notatki z charakterystyką poszczególnych osób opisywanych przez innych nauczycieli i różnorodne karteczki zabrane w czasie lekcji uczniom, były tym, czego w ogóle nie potrzebowałam. Przedzierałem się przez zużyte długopisy, przybory i inne rzeczy, aż w końcu dotarłam prawie do końca. Została ostatnia szuflada. „W tobie nadzieja" - pomyślałam z westchnieniem i pociągnęłam za klamkę. Jedyną odpowiedzią na ten ruch, był głuchy odgłos. Jeszcze raz sprawdziłam szufladę. Zamknięta. Zmarszczyłam brwi. Szuflada znajdowała się tuż przy ziemi, także niewygodne byłoby trzymanie w niej jakichś prywatnych rzeczy. Wydawało mi się to dziwne też dziwne z uwagi na to, że gdyby był tam klucz, a ktoś by się zatrzasnął w klasie i tak nie miałby jak stąd wyjść.

Podniosłam się z kolan rozglądając po klasie z zamiarem oświadczenia jej, że ostatnia szuflada jest zamknięta, ale powstrzymała mnie przed tym zwykła głupota ludzka. Z niedowierzaniem przyglądałam się, jak uczniowie prowadząc luźne rozmowy zaglądają za plakaty, jakby w poszukiwaniu wielkiego sejfu w ścianie, w którym miałby niby być klucz do sali. Damien zobaczył moją minę, z drugiego końca sali i uśmiechnął się wyraźnie rozbawiony. Po chwili opuścił swoje stanowisko, na którym przeglądał stos starych komiksów.

— Jeśli z taką bandą mamy znaleźć klucz, to ja jestem pewien, że zrobimy to może za trzy lata i okaże się, że od początku był w zamku — Zaśmiał się cicho patrząc na mnie. Westchnęłam ciężko patrząc na niego.

— To nie jest escape room Damien, oni nie mają szukać wszystkiego tam gdzie nie trzeba — Jęknęłam załamana. Po chwili jednak przypomniałam sobie o szufladzie. — Jest sprawa, pamiętasz tą dziewczynę, która mówiła coś o wytrychu? — Zapytałam powoli. Chłopak dał mi znać, że rozumie. — Znalazłbyś mi ją?

— Jasne, nawet już z nią gadałem — Powiedział chłopak z uśmieszkiem, jakby trochę nieobecnym i coś w tym widoku mnie zabolało. Jednak zanim zdążyłam się zastanowić co, cała klasa umilkła pod wpływem jednego dźwięku. Głośny chrzęst przekręcanego klucza rozszedł się echem po klasie.

Without an ExitWhere stories live. Discover now