15 jesteście niemili

Começar do início
                                    

-Gorzej, rzucali mną jak szmacianą lalką. - zrobiłam selfie w taki sposób by było widać prowadzącego Tristana i wrzuciłam na swoją relację.

Całą drogę do domu miałam zamknięte oczy, chociaż nie udało mi się zasnąć. Bardzo żałowałam, do liczyłam że odrobina snu pomoże na obolałe mięśnie i kości.

Żałowałam też że zupełnie nie miałam siły na obiad. Nie byłam pewna co ugotowała Pola, pachniało jednak obłędnie.

Chodź miałam w planach prysznic, gdy tylko zaległam na kanapie w salonie, nie miałam siły się podnieść. Tristan dołączył do mnie po chwili na drugiej kanapie i razem oglądaliśmy jakiś program o weterynarii. Chodź tak naprawdę, byłam tak zmęczona, że mój mózg zupełnie nie zapamiętywał tego co leciało w telewizji. 

Prawie zasnęłam gdy do salonu wpadł Kasper z jakąś dziewczyną.  Dziewczyna śmiała się tak głośno, że nawet ja to usłyszałam. Sherman zerwał się że swojego miejsca zaskoczony. Gdy zaszczekał dziewczyna krzyknęła.

-Sherman przestań - powiedzieliśmy we trójkę , co od razu go uspokoiło. Pies ziewnął tylko,  podchodząc by przywitać się z moim bratem.

Podczas gdy Kasper witał się z psem czochrając go za uszami, ja przyglądałam się jego towarzyszce. Brązowe włosy miała splecione w ciasny warkocz sięgający niemal do pasa. Twarz w kształcie serca zdobiły piękne karmelowe oczy (wpatrywały się uważnie w Shermana), prosty nos, oraz drobne usta. Była atletycznej budowy, chodź u boku Kaspera i tak wyglądała na drobną. Biała koszulka opinała jej dobrze zbudowane ramiona, a dzwony z pewnością ukrywały dobrze zbudowane nogi. Domyślałam się że tak jest, bo spodnie mimo wszystko opinały jej tyłek.

-Jest ogromny - powiedziała, na co machnęłam ręką.

Bo oczywiście wszystkie duże psy są groźne i trzeba się ich bać. Z resztą nie bardzo miałam siły się tym przejmować. Położyłam się jedynie ponownie, gwiżdżąc cicho by przywitać mojego ulubieńca do siebie.

- Ale zupełnie niegroźny jak widzisz, nie masz się czego obawiać Al. Sherman nie gryzie.

-Połyka w całości -rzuciłam próbując się z powrotem ułożyć na kanapie.

Chodź miałam wrażenie że leżę dokładnie w tej samej pozycji co wcześniej, było mi bardzo niewygodnie.

-Ktoś tu jest nie w sosie - mruknął Kasper pochylając się nade mną.

-No, ty patrz odkryłeś nowy kontynent!

Tristan prychnął. Nie odrywając oczu od telewizora rzucił.

-Dzisiaj jest wyjątkowo błyskotliwy nie uważasz?

Kasper spiorunował go wzrokiem.

-A wy jesteście niemili - powiedziała głośno dziewczyna.

Tristan spojrzał na mnie obojętnie.

-Jesteśmy?- zapytał.

Wzruszyłam ramionami.

-Coż tak bywa - dodałam znów próbując się poprawić.

-Daj spokój Al. Na razie są jak baranki. Jak zaczniesz wkładać kij w mrowisko to możesz wywołać z nich prawdziwe diabły wcielone. Są dzisiaj naprawdę drażliwi. - mruknął odrywając się od kanapy. - Jedziemy z Al na trening. Jakieś uwagi?

-Nie

-Nope

Odparliśmy w tym samym czasie. Kasper pokręcił głową z delikatnym uśmiechem.

-A i jeszcze jedno, rodzice Al wpadają do nas na kolację tego wieczora. Błagam nie naróbcie mi obciachu.

Aż uniosłam się na łokciach, by móc spojrzeć na Kaspera. Zrobiłam to na tyle gwałtownie, że zapiekły mnie żebra. Następnie odwróciłam się oburzona do Tristana. Jego mina również nie wyrażała zadowolenia.

Kłamstwa przeszłościOnde as histórias ganham vida. Descobre agora