ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY

815 61 43
                                    

Hermiona czuła się dobrze z obecnością Dracona w swoim mieszkaniu. Nie wchodził jej w drogę, nie zmuszał do rozmów gdy nie miała na to ochoty. Bardzo szybko odkryła, że ich wspólne milczenie nie było niezręczne, czego nigdy wcześniej nie doświadczyła w żadnej ze swoich poprzednich relacji.

Draco nie poruszał tematu zamachu, ani tego, co wydarzyło się potem. Wydawało się jej, że sam był nieco skonfliktowany tą sytuacją i nie robił nic, co wskazywałoby, że w Wielkiej Sali powiedział coś więcej. Ciężar kłamstwa zaczął być upierdliwy, jednak Hermiona nie zdecydowała się przyznać przed nim, że wszystko pamięta, póki on sam nie zdecyduje się zacząć mówić o tym, co się wydarzyło. Kilka razy nawet próbowała podjąć temat, ale Draco unikał wspominania dnia zamachu jak ognia, więc w końcu przestała.

Na początku, gdy wróciła do domu, robił za nią wszystko – od prania, po gotowanie i sprzątanie. Nadal nie mogła przyzwyczaić się do widoku Dracona w luźnym dresie i białej koszulce, chociaż tak naturalny, w jej mniemaniu wydawał się być jeszcze bardziej atrakcyjny.

Hermiona nie mogła się nadziwić, że wszystko robił bez użycia magii, a w którymś momencie złapała się nawet na zauważeniu, że jej mieszkanie nigdy nie było tak czyste jak teraz, gdy pomieszkiwał u niej blondyn. Myślała, że to ona ma pedantyczne skłonności, jednak Draco bił ją na głowę. Do tego wniosku doszła, gdy zobaczyła w łazienkowej szafce ułożone ręczniki – niemal od linijki.

Wspólne wieczory najczęściej spędzali w ciszy, siedząc po prostu w swoim towarzystwie, czytając książki lub oglądając filmy. I to drugie zdecydowanie bardziej podobało się Hermionie, kiedy mogła się rozgościć w jego ramionach, a zwłaszcza to, jak głaskał ją po ramieniu, od czasu do czasu całując w czubek głowy. Zauważyła, że sypia zdecydowanie spokojniej, jeśli czuje go obok siebie. Lubiła jego obecność, chociaż coraz częściej czuła się jak zwykła oszustka, kiedy widziała jego ufne oczy.

Państwo Nott odwiedzili ją w jeden z deszczowych weekendów, zabierając ze sobą cały swój dorobek uciech. Teodor przemilczał obecność Dracona w mieszkaniu Hermiony, chociaż uśmiechnął się delikatnie, widząc jak jego przyjaciel odnajduje się w roli gospodarza, nie pozwalając przemęczać się brunetce. Za to Valerie ciągle cicho dopytywała o ich relacje. Hermiona tylko wszystkiemu zaprzeczała, tłumacząc, że Draco po prostu pomaga jej dojść do siebie. Nie chciała nazywać czymś wzniosłym tego, co było między nimi. Nie potrafiła też jakkolwiek tego nazwać – sama nie wiedziała nawet na czym tak naprawdę stoi.

— Masz przepiękny warkocz — zauważyła Valerie, chwytając włosy Hermiony w dłoń.

— Och, to Draco — odparła szybko, spoglądając na schludnie wykonany warkocz. Francuski splot zaczynał się tuż przy jej czole. — Sama jeszcze nie jestem w stanie podnieść tak wysoko rąk. A tak jest wygodniej, kiedy ciężko mi dbać o moje loki.

Pani Nott zmrużyła podejrzliwie oczy.

— Pewnie twoje włosy wchodziły mu do ust jak spał — rzuciła z przekornym uśmiechem. — Albo może coś innego...

— Valerie... Daj spokój.

— Ale śpicie razem, prawda? — zapytała szybko dość wścibsko, co Hermiona skwitowała tylko przewróceniem oczami. — Czy Draco gnieździ się na kanapie?

— Nawet by się na niej nie zmieścił, chyba, że w poprzek — zaśmiała się cicho. — Ale, no tak... Śpimy razem. Mało tu przestrzeni, a kanapa jest dla niego zdecydowanie za mała.

— No tak. Jest wysoki jak Teo — zauważyła Valerie, spoglądając na swojego męża. — Ale śpicie razem i... I nic, no wiesz? — zapytała ściszonym tonem. Hermiona roześmiała się cicho.

RozdrożaWhere stories live. Discover now