Rozdział 5

305 32 38
                                    

Aleksandra

– Jedz – upomina mnie ciocia Laura, kiwając głową w kierunku talerza, w którym od kilku minut nieświadomie przesuwam kawałkiem kotleta nabitym na widelec. – Co, nie smakuje? – dopytuje tonem obrażonej gospodyni.

– Smakuje, tylko...

Tylko siedzenie tu teraz tobą i wciskanie w siebie kotleta schabowego i wielkiej porcji ziemniaków to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę, wiedząc, że gdzieś na drugim końcu miasta Igor właśnie kręci sceny do swojego serialu. – ... tylko chyba nie jestem głodna – odpowiadam zamiast tego.

– O, patrzcie ją! Nie jest głodna! – ironizuje ciotka, przyjmując postawę babci, która na siłę chce utuczyć własnego wnuka. To wręcz niemożliwe, że jest rodzoną siostrą mojej matki; są od siebie tak bardzo różne...

Ciotka może i jest na swój sposób irytująca i nawet trochę ciekawska, ale zawsze była uprzejmą i gościnną osobą, natomiast moja matka jest tak zimna i niedostępna, że odkąd tylko pamiętam, ludzie omijali ją na ulicy szerokim łukiem. Ona sama twierdzi, że to przez jej zawód.

Moja matka jest dentystką i od wielu lat z powodzeniem prowadzi swój własny gabinet stomatologiczny, a jak powszechnie wiadomo: od dentystów i matematyków najlepiej trzymać się z daleka. Fakt. Coś w tym jest, ale czasy się zmieniły i dziś każdy zabieg można już wykonać zupełnie bezboleśnie, więc może warto byłoby się zastanowić, jaki jest prawdziwy powód, dla którego ludzie tak zawzięcie unikają jej towarzystwa?

– Dokończę później – informuję ciotkę i odsuwam talerz na bok. Naprawdę nie jestem w stanie wcisnąć w siebie ani jednego kęsa więcej.

– Jesteś chuda, jak patyk. Okropnie zmizerniałaś, odkąd widziałam cię ostatnim razem... – mówi kręcąc głową.

– Ciociu..., kiedy to było? – wchodzę jej w zdanie. – Trzy, cztery lata temu?

– Ponad pięć – wypala bez chwili zastanowienia. Twoją matkę i ojca, ostatni raz przygnało tutaj, jak Janek jeszcze żył, a w grudniu minęło dokładnie pięć lat, odkąd miał zawał.

Na wspomnienie o swoim zmarłym mężu ciotka splata dłonie i wznosi wzrok ku górze. Rzeczywiście, od tamtej pory minęło już sporo czasu a na pogrzeb wuja przyjechała tylko matka, bo ojcu akurat wypadła jakaś ważna operacja.

– Przykro mi – wyduszam z siebie nie mając pojęcia, co jeszcze mogłabym dodać.

Ciocia macha obojętnie dłonią i zaczyna krzątać się bez celu po kuchni. Nie wiem, dlaczego ona i moja matka mają ze sobą tak ograniczony kontakt, bo w moim domu rodzinnym nigdy się o tym nie rozmawiało, a ciocia Laura najwyraźniej też nie chce poruszać tego tematu. Widzę jednak, że wciąż trochę ją to boli, choć z całych sił stara się to przede mną ukryć.

– Masz jakieś plany na dziś? – pyta nagle, kompletnie zmieniając tym temat.

Hmm... dobre pytanie. Sama chciałabym to wiedzieć.

– Nie, nie mam – odpowiadam jednak zdecydowanym tonem, bo prawda jest taka, że rzeczywiście nie mam na dziś żadnych sprecyzowanych planów. – Zamierzałam powłóczyć się trochę po mieście i skorzystać z tych ostatnich trzech dni wolnego, żeby nacieszyć oczy widokiem gór.

– A może mogłabyś pojechać z Szymonem do Poronina i trochę pomóc w pensjonacie mojego znajomego? To taka przykra sytuacja... – Ciotka splata dłonie i kręci głową robiąc smutną minę. – Kilka miesięcy temu zdiagnozowali u niego raka płuc i niestety...jest już zbyt słaby, żeby móc pracować. Jakieś trzy, może cztery tygodnie temu przyjechał jego wnuk i chwilowo to on dogląda interesu, ale tak pomiędzy nami... – to chłopak ledwo sobie z tym wszystkim radzi. Sama wiem, jaki to ciężki kawałek chleba, szczególnie w środku sezonu urlopowego i w weekendy, kiedy z reguły wszędzie jest komplet gości. Dlatego Szymon pomaga temu biednemu chłopakowi, kiedy tylko może, ale nie oszukujmy się – od czasu do czasu przydałaby się tam też jakaś kobieca ręka, żeby dopatrzyć wszystkich szczegółów.

BYŁAŚ MOJĄ TRÓJKĄ -  PREMIERA 21.06.2024❤️❤️Where stories live. Discover now