Rozdział 3*

8 2 4
                                    

Rozdział poprawiony

Zamknęłam oczy szykując się na najgorsze. Wiedział, że buszowałam po jego rzeczach. Już miałam wyjść z kryjówki, gdy zauważyłam jego ciężkie buty. Były to tylko ich końcówki, bo narzuta zasłaniała resztę. Następnie usłyszałam dźwięk zamków. Czyżbym się myliła? Nasłuchiwałam i śledziłam każdy najmniejszy ruch w wykonaniu butów namaszczonych błotem. Tylko i wyłącznie ja mogłam zobaczyć ten brud.

Kolejne pstryknięcie, a ponownie kuliłam się pod jego łóżkiem czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Plecy i nogi zaczynały mnie boleć. Nie byłam przyzwyczajona do leżenia w jednej pozycji. Zmusiłam się nie myśleć o ochocie poruszenia kończynami. Musiałam wytrzymać. Usłyszałam kolejny trzask, tym razem otwieranej komody.

Zapewne wkładał tam swoje ubrania. Pamiętałam, że w walizce, były one niechlujnie rozrzucone. I chyba tym razem nie zamierzał ich sensownie poskładać.

Czułam, jak pot przyklejał mi się do ubrań. Aż nie dowierzałam, że jego smród nie rozszedł się po pokoju. I jak ja miałam się stąd wydostać? Może, gdy położy się spać?

Zauważyłam, że się przemieścił. Teraz wystarczyłoby, żeby podniósł narzutę, a byłoby po mnie. Jednak on zamiast tego skierował się do łazienki. Ulga. A co gdyby wykorzystać tą okazję?

Poruszyłam się lekko, gdy usłyszałam jak książe wchodzi do wanny. Zrobiłam kolejny niespokojny ruch w stronę drugiego końca łóżka, by zbliżyć się do zamkniętych dwuskrzydłowych białych drzwi. Przeturlałam się i byłam znów na otwartej przestrzeni. Niestety nie trwało to długo, ponieważ książe akurat wtedy raczył się pojawić. A mnie znów spowiła ciasnota biorąca się z leżenia na plecach i patrzenia na drewniane belki.

Poczułam jak materac się ugina. Mięśnie się skurczyły. Książe położył się na prawej połowie łóżka z mojego punktu widzenia. Nadal leżało bez ruchu. Serce powoli się uspokajało. Wystarczyło poczekać do momentu, w którym zapadnie w sen.

***

Minęło sporo czasu odkąd f a w o r y t zasnął. Jego oddech był spokojny. Nie chrapał, co wiązało się z byciem jeszcze bardziej ostrożnym. W głowie już ułożył mi się plan działania. Znajdowało się w nim kilka luk. Mimo to, lepszego pomysłu na wydostanie się z tej sytuacji, nie miałam.

Ruszyłam się i wyciągnęłam rękę spod łóżka. Było to ryzykowne, ale musiałam to zrobić by się upewnić. Uniosłam dłoń uformowaną w pięść, by uderzyć nią w deski podłogi. Z dźwiękiem, zniknął i sprawca hałasu.  Żadnego niezrozumiałego bełkotu. Żadnego gwałtownego ruchu. Sprobowałam jeszcze raz. Nic. Szło dobrze, lecz dla pewności poczekałam jeszcze kilka sekund i powtórzyłam czynność. Wiedziałam, że dłoń jest już cała czerwona i obolała. Ale czego się nie robi dla sprawy. 

Mogłam się wynurzyć. Powoli, po kawałeczku wychodziłam z coraz większą pewnością, że mój plan ujrzy koniec, a ja będę mogła opuścić ten pokój. Nagle, książe przewrócił się na drugi bok. Znajdował się na lewej połowie łóżka. Przez to, że materac i deski nie były tak twarde jakby się wydawało na pierwszy rzut oka, jego ciało przykryte kołdrą, przygniotło moje w pół schowane ciało, znajdujące się pod nim. Byłam w potrzasku. Miałam tylko jeden wybór: wyjść stąd t e r a z. Nie zważając na to czy go obudzę czy nie. Czy nie narobię hałasu, resztkami mojej cierpliwości jak i sił złapałam za pierwszą lepszą rzecz w zasięgu ręki i próbowałam się podciągnąć by uwolnić moje tylne kończyny. Po wielu trudach, udało się.

Wstałam z podłogi. Stawy strzeliły. Jednak książe Gunnar ani drgnął. Ruszyłam, ale zanim dotarłam do drzwi, upadłam.

Morderca z pałacu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz