„Niezła Nocka"

41 12 2
                                    

Wstałam o siódmej rano, aby mieć czas na zrobienie pysznego śniadania dla wszystkich. Zależało mi na dobrym pierwszym wrażeniu. Oczywiście nadal nie szłam na lekcje więc miałam dzień wolny na zapoznanie się ze szkołą. Chodzi mi o zwiedzenie jej. Gdy już byłam gotowa do wyjścia z łazienki zadzwoniła do mnie mama. No tak, przecież nie wróciłam do domu po "szkole". Pewnie się martwi. Odebrałam i powiedziałam mamie że jestem na noc u Viki, ale zapomniałam jej powiedzieć. Upewniła się jak to matka czy się dobrze bawimy i czy nie przeszkadzam tam jej, ani jej rodzinie. Moja mama przywykła do tego że często zostaje gdzieś poza domem. Gdy się rozłączyłam, jedyne o czym pomyślałam to "niezła nocka". Wyszłam z łazienki i przygotowałam śniadanie. Na środku stołu rozłożyłam tosty i jajecznicę, a na rogach masło, przyprawy i syrop klonowy. Inni współlokatorzy jeszcze spali więc ja zrobiłam pielęgnację. Pierwszy wstał Felix. Gdy go zobaczyłam opowiedziałam mu o mojej rozmowie z mamą.

- Zapomniałem że przecież ty miałaś być w szkole. Zwyczajnej szkole. - mówił rozczesując swoje włosy. - Pomyślimy potem.

Wtedy poinformowałam go o tym że śniadanie jest już gotowe. Usiadł do stołu i zaczął coś jeść, a ja poszłam obudzić Lilę. Czy nie będzie zła że ją budzę? Raczej nie. Przecież i tak powinna wstać do szkoły. Wtedy podjęłam decyzję o obudzeniu jej. Głównym powodem było to że chciałam zapytać się na którą godzinę ma ona lekcje. Chciałam iść z nią do galerii handlowej abym zakupiła sobie jakieś ubrania i podstawowe rzeczy. Lila nie była zła że ją obudziłam, a wręcz podziękowała mi bo zapomniała nastawić budzik. Poinformowała mnie że lekcje ma ona na ósmą trzydzieści ale kończy o trzynastej. Pozwoliła mi zostać narazie w jej dresie bo ma ich dużo. Nastawiłam budzik na jedenastą i poszłam dalej spać bo była ósma. Pochłoniona snem wstałam gdy usłyszałam dobrze znaną mi melodię, która oznaczała porę aby wstać. Zaspana poszłam zjeść śniadanie, które sama wcześniej przygotowałam. Potem ubrałam się w ciuchy z wczoraj. Na szczęście nie chodziłam w nich wczoraj długo bo większość czasu spędziłam w dresie Lili. Chodź i tak wolałabym ubrać świeże ubrania. Mary kończyła lekcje o dwunastej i po nich przyszła do mnie. Gdy przyszła zapytała się czy może iść z nami ale nie wiedziałam co mam odpowiedzieć bo Lila dalej miała lekcje. Mary jeszcze chwilę ze mną posiedziała. Poplotkowałyśmy i poczęstowałam ją ciastkami. To może się wydawać dziwne ale wiedziałam już gdzie co jest bo zaobserwowałam to u moich współlokatorów. John powiedział że mam się czuć jak u siebie bo jestem u siebie więc tak też zrobiłam. Lila wróciła parę minut po trzynastej. Od razu jak wróciła przebrała się z mundurka i poprawiła fryzurę. Wtedy Mary zapytała się jej o to samo co o mnie parędziesiąt minut temu. Lila zgodziła się choć wydawało mi się że maluje jej się lekki grymas na twarzy. Mary poszła do swojego pokoju zabrać parę rzeczy, które jej się przydadzą i wtedy Lila powiedziała mi że nie chciała być nie miła ale nie przebada za bardzo za Mary i żebym jej tego nie mówiła. Źle czułam się z tym że obgaduje Mary (choć to nawet nie było obgadywanie) ale ja tylko wysłuchiwałam Lilę. Przecież sama nic o niej nie mówiłam. Z resztą co miałam mówić? Znam się z nią drugi dzień.

***

W końcu Mary wróciła po jakichś trzydziestu minutach i wyszłyśmy z domu. Zmierzałyśmy do galerii przez ogromny, żywy park. Było tam mnóstwo drzew, krzaków i różnych food tracków oraz stoisk dla dzieci z rzeczami typu baloniki, lizaki, cukierki. Gdy wyszłyśmy z parku ujrzałyśmy galerie. Galeria ta, była ogromna i praktycznie cała ze szkła. Weszłyśmy z Lilą do środka przez obrotowe drzwi i pochodziłyśmy po sklepach. W sklepie, który polegał na tym że jest taniej niż w normalnych sklepach kupiłam jakąś piżamę za pięć funtów, dwa t-shirty za dwa funty i jedną parę luźnych jeansów za cztery funty. Gdy zrobiłyśmy się głodne zamówiłyśmy jedzenie w McDonald's. Po zjedzeniu wyszłyśmy z galerii, aby pochodzić trochę po parku przez który wcześniej przechodziłyśmy w kierunku galerii. Po krótkim spacerowaniu usiadłyśmy na ławce i troszkę porozmawiałyśmy. Była to jakaś głupka gadka o szkole ale później weszła ona o poziom wyżej. Lila gdy uświadomiła sobie podczas naszej rozmowy że ja przecież nie znam żadnych zaklęć opowiedziała mi trochę o podstawach magii. Gdy było około szesnastej postanowiłyśmy już powoli iść w stronę szkoły bo o siedemnastej robiło się ciemno ze względu na porę roku. Po powrocie w pokoju był już każdy, a nawet Mary. Gdy weszłyśmy Felix od razu popatrzył na mnie. W rękach trzymał grubą, brązową, starą księgę.

- Trzymaj, wychwyciłem to dla ciebie z biblioteki szkolnej. - powiedział wręczając mi ową książkę, która jak się okazała, była poradnikiem dla początkujących z Magią.

Podziękowałam i odłożyłam książkę na moje łóżko. Znaczy się „łóżko" czyli rozłożone koce i materace na podłodze w salonie. Na szczęście salon był duży więc nie przeszkadzało innym moje królewskie łoże. Po przebraniu się i zjedzeniu wspólnie kolacji z innymi usiadłam na miejscu gdzie wcześniej położyłam moją nową książkę, która właściwie i tak nie była moją własnością tylko biblioteki szkolnej ale mniejsza. Pooglądałam ją dokładnie. Znalazłam tam przepisy na podstawowe eliksiry, parę zaklęć no i dużo podstawowych informacji co trzeba, co warto, a czego pod żadnym pozorem nie robić czarując. Część z tych informacji już kojarzyłam przez wcześniejszą rozmowę z Lilą. Resztę wieczoru poświęciłam na szczegółowe odczytanie paru stron księgi. Tym razem kolacja była świeża, a nie odgrzewana co ostatnim razem mi nie przeszkadzało bo ważne że w ogóle dostałam coś do jedzenia. Dziś zjadłam parówki podgrzane na patelni z ryżem. Gdy już miałam się kłaść spać po wszystkich przygotowaniach nagle uderzyły mi do głowy słowa Felixa z pociągu. Czy on mówił że pociąg widzą tylko osoby z genami magicznymi, czy coś w tym stylu? Dopytałam go szybko o to bo sam jeszcze nie spał.

- No tak. Osoby które widzą pociąg muszą mieć chociaż nutkę magii w krwi i genach. - odpowiedział

Hm, czyli ktoś z mojej rodziny musi być magikiem. Chwila co! Ktoś z mojej rodziny może być powiązany z prawdziwą magią! PRAWDZIWĄ. Na początku obawiałam się że ta myśl zaprzątnie mi głowę i że nie będę umiała przez nią zasnąć lecz nie poszło tak źle. Jutro muszę pojechać do domu i porozmawiać z mamą o tym!

WitrażeWhere stories live. Discover now