9. Nie będę robić za twoją mamkę

Start from the beginning
                                    

Opuszczając po chwili przylegającą łazienkę, podeszłam ponownie do łóżka. Chciałam się upewnić, że Milan śpi, ale też zlokalizowałam ustawione obok buty. Na mnie była już pora, choć w sumie wcale nie powinnam się tutaj teraz znajdować, więc zgarnęłam smartfon z komody ustawionej pod ścianą między dwiema parami drzwi, a także sandałki i cichcem stąpając po ziemi, wyszłam z pokoju. 

Ostrożnie zamknęłam oddzielające mnie przejście od sypialni mężczyzny, a następnie postanowiłam rozejrzeć się za torebką. W końcu jaki był sens wychodzenia z jego mieszkania bez dokumentów, kluczy i portfela z kartą? Żaden, zatem plan działania zdawał się ustalony bez większego zastanowienia.

Na wprost drzwi prowadzących do sypialni znajdowała się ściana. Po mojej prawej były drzwi, ale ponieważ teoretycznie pomieszczenie przylegało do sypialni, postanowiłam je zignorować. Nie widziałam drugiego wejścia do łazienki, ale równie dobrze mogła tam chować się niewielka pralnia bądź graciarnia na sprzęt. Zerknęłam na lewo w głąb korytarza wypełnionego drzwiami. Przeszłam kilka kroków do rozwidlenia tuż po tym, jak wsunęłam buty. Po lewej miałam kolejną parę drzwi, po prawej ciągnął się przedpokój, a po jego drugiej stronie rozpoznałam salon, w którym co noc odbywały się sąsiedzkie imprezy. Kierunek był wiadomy.

Szybko też zlokalizowałam brakujące rzeczy, zgarniając je ze stołu bilardowego. Obróciłam się, kiedy dobiegł mnie dziwny, aczkolwiek znajomy odgłos. Przytłumiony oraz skrzeczący krzyk charakterystyczny dla ulubionych pupili tutejszej społeczności. Wzrokiem szybko zlokalizowałam winowajcę hałasów. Płomykówka Milana kroczyła swym specyficznym chodem przy drzwiach, jakby strzegła wyjścia, wydając przy tym pełną gamę odgłosów. Wrzucając błyskawicznie Samsunga do torebki, a wraz z nim klucze, przyłożyłam wskazujący palec do ust, pokazując błagalnie, aby ptaszek jednak zamilkł.

- Ciii... Cichutko, Diuna – szepnęłam. – Obudzisz Milana.

- Shrrrrrrreeech - wydarło się z jej drobnej krtani, jakbym miała do czynienia z całą hordą sów.

- Diuna, ciii... cicho. Musisz być cicho. – tłumaczyłam, próbując ją uspokoić.

Nawet mi to chyba wyszło, bo płomykówka stanęła w miejscu, obracając głową na boki, jakby przyglądała mi się z zaciekawieniem. Żałowałam, że nie wiedziałam, jakimi sąsiad karmi ją przysmakami ani gdzie je schował, bo w tej chwili zasłużyła na nagrodę. Wyprostowałam się. Przypatrywałam się sówce, pozwalając jej mierzyć się wzrokiem wielkich, okrągłych oczu. Otworzyłam usta, zamierzając z uznaniem pochwalić mądrą ptaszynę, czyniąc przy tym krok w jej stronę, kiedy głośne, potężne skrzeczenie wydobyło się z jej drobniusich płucek.

- Shrrrrrrreeech!!!

- Diuna! – spanikowałam. – Diunka, ciii... - Ruchem rąk chciałam jej pokazać, żeby przestała, ale darła się niezmiennie w niebogłosy, jakbym co najmniej chciała ją zarżnąć, torując sobie w ten sposób drogę do wyjścia. – Diuna, proszę, cicho.

- Shrrrrrrreeech!!!

- Cholera – wymamrotałam, realnie nie wiedząc, co robić. Oprócz tego, że płomykówka skrzeczała głośno, kategorycznie oznajmiając niezadowolenie, zaczęła poruszać się w dziwny sposób. Kołysała się, podskakując głową i częścią tułowia niczym kogut szykujący się do ataku. – O, boże. Diunka, cichutko – poprosiłam, cofając się o dwa kroki.

- Shrrrrrrreeech – wydała z siebie znacznie ciszej i jakby ostrzegawczo zarazem.

Zimny dreszcz przebiegł mnie po skórze, kiedy prawdopodobnym zdawała się alternatywa, że Diuna naprawdę broniła wyjścia. Przydreptała w miejscu, robiąc dwa niewielkie kroczki ku mnie, przez co cofnęłam się, niemal wpadając na ścianę. Tych wielkich oczu z całą pewnością prędko nie zapomnę, kiedy wgapiała się we mnie hipnotycznym wzrokiem. 

Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now