9. Nie będę robić za twoją mamkę

517 61 109
                                    

Świadomość nadchodzących problemów uderzyła we mnie tuż po przebudzeniu. Ledwie otworzyłam oczy, ledwie ocknęłam się z letargu, w jaki zapadłam, gdy Milan jeszcze niósł mnie do kamienicy, a już przeczuwałam, że awantura mnie nie ominie. Byłam wyczerpana tak bardzo, że nawet nie zdołałam dotrzeć do domu. Wiedziałam doskonale, dlaczego ścięło mnie z nóg, zdając sobie sprawę, że ostra zmiana oraz późny powrót do domu stanowiły ledwie gwóźdź do trumny.

Wczorajszego dnia prawie nie zmrużyłam oka. Spałam, ale gdy tylko dostałam wiadomość smsem oznajmiającą, że tego samego dnia dostarczą zamówiony komplet, postanowiłam wstać i poczekać. Czekałam cierpliwie niemal cały boży dzień, nawadniając się hektolitrami kawy, a gdy głowa oraz powieki leciały samoistnie w dół, przerzuciłam się na pełnoziarnistą parzoną siksę, rezygnując z delikatnej, rozpuszczalnej lury, jaką jedynie smakowałam.

Tym bardziej, że pijałam kawę pół na pół, zalewając ledwie pół kubka wodą, całą resztę napełniając mlekiem. Później z kolej zdałam się na adrenalinę, prąc do przodu i ani na moment nie przystając w miejscu. Zanim się zorientowałam, ledwie stałam na nogach.

Poruszyłam się, przecierając oczy i rejestrując, że coś jest mocno nie tak, jak być powinno. Na brzuchu w okolicy pępka czułam dodatkowy ciężar, dociskający mnie do łóżka, a co dziwniejsze, pojawiał się on nie tylko w tym miejscu. Nogę też coś przygniotło, układając się jednocześnie częściowo pod drugą a ponieważ mój mózg wciąż zdawał się spać, w przytępieniu nie powiązałam żadnych faktów razem, sztywniejąc dopiero w chwili, gdy ciepły podpuch powietrza owionął mój policzek, ucho i część szyi. Odsunęłam rękę, obracając wolno głową, a ostatecznie prawie wyskakując z łóżka, gdy dotarło do mnie, co właśnie miało miejsce.

Byłam w mocno przyciemnionym pokoju z nisko opuszczonymi roletami, które zostały starannie dopasowane do kształtu oraz wymiaru okien. Ani gram światła słonecznego nie dostawał się tutaj z zewnątrz, a pomimo to doskonale widziałam wszystko w półmroku. Fakt, iż pokój nie należał do mnie, stanowił aktualnie najmniejszy problem. Nawet nie znałam tego pomieszczenia, wcześniej się w nim nie znajdując. 

O wiele bardziej kontrowersyjną kwestią było towarzystwo, bo zdecydowanie nie leżałam w łóżku sama, a ciężar odczuwany na ciele został wygenerowany przez niczego nieświadomego obecnie bruneta leżącego obok. Nieświadomego obecnie, bo bez cienia wątpliwości to on mnie tu zatachał, śpiąc teraz w najlepsze.

Zmieniłam pozycję, dzięki czemu teraz nie wykręcałam jedynie głową. Ręka mężczyzny nadal przerzucona była swobodnie przez moje ciało, układając się w poprzek, ale nogę przesunął, zsuwając ją z mojej i odejmując przynajmniej nacisk na udzie. Oddychał spokojnie, głęboko, przez co miarowo wciągał oraz wypuszczał powietrze, wydmuchując je prosto na mnie. 

Szczęśliwie dla mnie Milan nie palił, więc przynajmniej nie czułam teraz papierosowego smrodu. Starając się zachować maksymalną ostrożność, żeby nie obudzić go przypadkiem, dźwignęłam się na ręce, a zanim zsunęłam z siebie jego, nieśpiesznie oceniłam wzrokiem twarz pogrążonego we śnie mężczyzny.

Niektóre już lekko przydługie kosmyki opadły mu na twarz, kontrastując ze stosunkowo jasną cerą. Zgarnęłam je ręką, starając się nie musnąć go przypadkiem, aby nie zniszczyć spokoju, jakim aktualnie emanował. Tak spokojny Milan Rawicki stanowił oksymoron, mogąc uchodzić za kolejną podmiejską legendę. W ostatnim momencie powstrzymałam się przed przesunięciem opuszkiem po rozchylonych lekko wargach, uznając, iż nie powinnam go wybudzać. Jeszcze przypadkiem jego spokój szlag by trafił, a mi nieśpieszno było do kłótni, bowiem wątpiłam, aby porzucił temat mojego braku odzewu dzisiejszego poranka.

Cichutko wstałam z łóżka, wysuwając się z niego. Byłam boso, ale w ubraniu. Najwyraźniej Milan zsunął mi obcasy ze stóp, zanim ułożył mnie w pościeli, spod której we śnie zdołałam się wydostać, nieświadomie ułatwiając sobie w ten sposób zadanie. Obok łóżka w rogu pokoju znajdowały się drzwi otwierane na zewnątrz. Kiedy je pchnęłam, delikatnie naciskając na klamkę, oczom ukazała się łazienkowa armatura. I w sumie w doskonałym momencie, bo jak na zawołanie poczułam parcie na pęcherz. Delikatnie zamknęłam za sobą drzwi, nie chcąc hałasować, przynajmniej ciszą odwdzięczając się za udzieloną pomoc, nocleg oraz opiekę.

Zapieczętowani krwią. Tancerka strzygonia. TOM I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now