- Co chcesz na śniadanie? - Spytała Lucy, która była najwidoczniej też odpowiedzialna za przygotowanie posiłków. 

- Mogę prosić zieloną herbatę? - Powiedziałam, wiedząc że nic innego nie przełknę.

- Oczywiście, kochana. Już ci robię. Chcesz coś do tego? Kanapkę, tosty, sałatkę czy cos innego?-Spytała, a ja zdziwiłam się jak taka staruszka może mieć tyle energii. 

- Nie dziękuję. Czuje że nic więcej nie zjem. - Odpowiedziałam pierwsze co mi przyszło do głowy.

- No dobra.  Ty zjedz a ja pójdę obudzić Eli i za dwadzieścia minut wyjeżdżamy. - Powiedziała ciocia, i skierowała się w stronę schodów. 

- Proszę bardzo, twoja herbatka. Ja idę podlać kwiatki. - Po paru minutach powiedziała Lucy i poszła.

Szybko wypiłam napój i poszłam spakować torebkę, którą chciałam wziąć do szkoły. Jak z automatu wzięłam czarna torebkę i włożyłam do niej borówkowe papierosy, zapalniczkę, słuchawki i parę pomadek ochronnych. Telefon dałam do kieszeni ukrytej w spodniczce. Zobaczyłam że zbliża się czas w którym miałam pójść do garażu, żeby pojechać do szkoły. Obstawiałam że najpierw pojedziemy do szkoły w której miała się uczyć Eli. Z takimi myślami skierowałam się do garażu. Tam zobaczyłam moją siostrę ubraną w różową spódniczkę, białą koszule i   marynarkę też w kolorze różowym. Wyglądała jak różowy cukierek, co kompletnie do niej nie pasowało. Zanim zdążyłam coś powiedzieć do garażu weszła ciocia, ubrana w jakieś beżowe materiałowe spodnie i jasną zieloną koszulkę. 

- No co dziewczynki, gotowe na pierwszy dzień w nowych szkołach? - Spytała ciocia, od której aż biło szczęściem. 

- Nawet. - Odpowiedziała Eli,  najwyraźniej jeszcze nie przekonana do jej mundurka. Ja zamiast odpowiadać tylko się uśmiechnęłam. 

- Dobra, wsiadać do tego czerwonego auta a ja zaraz przyjdę. - Gdy skończyła mówić była już przy drzwiach. 

Zgodnie z jej poleceniem wsiadłyśmy do czerwonego, sportowego samochodu. Obie z tyłu. Po nie więcej niż trzech minutach wróciła ciocia z trzema papierowymi torebkami śniadaniowymi. Podała nam po jednej.

- Lucy wczoraj upiekła babeczki czekoladowe i pomyślałam że mogłybyście wziąć sobie do szkoły. - Powiedziała lekko niepewnie, jakby obawiała się czegoś. 

- Dziękujemy. - Powiedziałyśmy jednocześnie, a ciocia znowu się uśmiechnęła.

- To co, jedziemy? - Zapytała a my obie pokiwałyśmy głowami szczęśliwe. Droga minęła nam na śpiewaniu piosenek z radia. Wydawało mi się że ciocia nas przeteleportowała, z taką prędkością podjechaliśmy pod moje liceum. Było dość nowoczesne, czego dowodem były różne systemy bezpieczeństwa. Po autach można było wywnioskować że do tej szkoły chodzą bogate dzieciaki. Nicole zaparkowała na miejscu najbliżej wejścia, i kazała wysiąść nam obu. 

- Dobra, bez zbędnego gadania. Trixie ty idziesz w tamtym kierunku i wchodzisz do sekretariatu. Tam wystarczy że się przedstawisz, a dadzą ci potrzebne książki, plan lekcji i klucz do szafki. A ciebie Eli odprowadzę, bo muszę cos tam jeszcze podpisać. Do zobaczenia wieczorem,  bo odbierze was dzisiaj Lucy. Wyślijcie mi zdjęcia planów. Dobra to chyba koniec ważnych spraw. Pa pa. - I po tych słowach poszła z Eli w niewiadomym kierunku. Popatrzyłam na zegarek. Lekcje zaczynam za pół godziny, ale wole mieć już wszystko przygotowane więc idę w kierunku który wskazała mi ciocia. Od razu w oczy rzucają mi się białe drzwi z napisem sekretariat. Pukam do nich i słysząc pozwolenie na wejście, wchodzę. 

Pomieszczenie jest sterylne i małe. Wygląda jakby wcześniej przesiadywała tu pielęgniarka szkolna. Jest biało, nawet komputery są białe. Szybko przedstawiam się, a pani siedząca za biurkiem podaje mi zalaminowaną kartkę z planem lekcji, książki i mały kluczyk z zieloną wstążką, który jest najpewniej od szafki. Daje mi jeszcze kartkę jak dostać się do poszczególnych sali. Żegna mnie a ja szybkim tempem wychodzę. Mam okropne zawroty głowy i jest mi gorąco więc kieruję się na dwór, licząc że ustaną. Siadam na jakąś pierwsza ławkę i mam ochotę odpalić papierosa. Wyciągam więc jednego z torebki i szukam zapalniczki. Po paru minutach znajduje ją i odpalam swojego upragnionego papierosa. Niespodziewanie obok mnie pojawia się wysoki brunet z roztrzepanymi włosami i tatuażami. 

- Masz ognia?- Pyta i charakterystycznie podnosi jedną brew w zapytaniu.

- Tak, proszę. - Podaje mu srebrną zapalniczkę a on wyciąga papierosa z kieszeni i odpala. - Jestem Beatrice Snow, a ty?

- Tony Monet. - Przedstawia się i zaciąga swoim papierosem.





__________

Cześć amorki, taki mały quiz mam dla was.

Kim jest Nicole z zawodu? 


Taca na skargi, uwagi i pomysły      \____/

1278 słów

You are my angel || Tony MonetWhere stories live. Discover now