5. Baran w roli detektywa.

131 19 47
                                    

Wszystko musi się w końcu zakończyć, a do tego zaliczają się także emocje po rozegranych zawodach. Dzień po dniu Baranowski dostawał mniej pochwał, ludzie nie podchodzili już do niego by mu gratulować, a Sawicki nie wydawał się już pod wrażeniem tak samo, jak kilka dni wcześniej.

Cieślak również przestał zachowywać się jak dziecko, które zrobiło coś złego i próbuje przeprosić swoich rodziców - a patrząc prawdzie w oczy, Baranowa drużyna odwaliła kawał dobrej roboty biorąc pod uwagę to, że wszystko odbyło się na wariackich papierach - tylko wrócił do swojej marudnej rutyny i uwag wypełnionych wiecznym niezadowoleniem.

Tymonowi to jednak wystarczało. Wprawdzie uśmiech Kornela witający każde jedno małe spojrzenie, które mieli okazję rzucić sobie gdzieś na szkolnym korytarzu sprawiało, że blondyn był bliski utraty przytomności. Dziękował tylko Bogu, że nie rumienił się jakoś widocznie, bo mógł w swoim wzdychaniu być bardziej subtelny. No, na tyle subtelny, na ile potrafił.

Październik. Krzywdzący dla wszystkich okres, bo nauczyciele zwalniali już wszelkie powakacyjne hamulce i rok szkolny zaczął się, niestety, na dobre. Uczniowie mieli na pocieszenie jedynie wizję Halloween i idącego z tym w parze wolnego.

Tymona bolała już dłoń od kolejnej strony notatek z polskiego, a pani Żak nie wydawała się w najbliższym czasie spowolnić. Urok lekcji języka polskiego był taki, że było dużo pisania, mało gadania - a potem ludzie musieli chodzić na korepetycje, bo w zasadzie ona sama niczego ich nie nauczyła.

Chłopak przeciągnął się tylko, gdy Żak wyjaśniała historię jakiegoś obrazu i jego autora. Ziewnął szeroko.

– Psst – siedząca za nim Róża szepnęła. – Psst! – tym razem głośniej. – Baran!

– Czego? – mruknął niezadowolony zaraz po przeciągnięciu się.

– Mam sprawę – odparła po chwili, jakby zmieszana. – Powiem ci na przerwie.

– To... – zatrzymał się, jakby wciąż próbując przyswoić sobie zaistniałą sytuację, po czym pokręcił głową z niedowierzaniem. – To po co mnie teraz wołasz?

– Żebyś był tego świadomy! – machnęła na niego ręką.

Jak powiedziała, tak zrobiła. Zaraz po dzwonku uczniowie lawinowo wylali się z klas, a na boku korytarza pozostali oni. Róża nerwowo odrzuciła kosmyk włosów w bok, żeby zaraz zgarnąć go za ucho. Rozglądała się nerwowo dookoła.

– No bo... ja... – zaczęła, próbując znaleźć odpowiednie słowa. – Może byśmy poszli po szkole do galerii? Jakieś zakupy, coś takiego, może kawa? Tak po prostu!

Baran patrzył się na nią jak na idiotkę.

– Róża.

– I wtedy możemy pójść do maka, czy coś, słyszałam, że coś nowego tam dodali i...

– Róża.

– A tak w ogóle to już się robi chłodniej i chciałam kupić sobie...

– Górecka, do jasnej cholery! – podniósł głos, a dziewczyna podskoczyła z zaskoczenia. – Mów tak na serio.

– Ale co...? – rzuciła wzrokiem gdzieś w bok, unikając tego Baranowego, które wbijało się w jej czaszkę.

– Po pierwsze – pokazał palce, żeby zacząć na nich wyliczać. – Nie pijesz kawy. Po drugie, nie jesz maka dopóki sam ktoś cię tam nie zaciągnie. A po trzecie, nie znosisz robić niepotrzebnych grupowych zakupów i większość rzeczy wolisz zamawiać na necie. Więc... – skończył, po czym uniósł brew i skrzyżował ręce na klatce. – O co chodzi?

wszystko gra • bxbМесто, где живут истории. Откройте их для себя