3. Burglars

55 2 0
                                    

Kolejne dni mijały. Dalej nie przeprosiłam JJ'a. Nie lubię go, ale nie jestem taką osobą. Nie śmieje się z biedniejszych. Nie przepadam za nimi przez ich głupie akcje, a nie brak pieniędzy. W zasadzie dalej nie wiem, czemu ich nie lubię. Nigdy mi nic złego nie zrobili. Po prostu zawsze było mi wmawiane, że to źli ludzie, a ja ślepo podążałam za tą myślą. Kretynka.

Był piątek około godziny 18. Jak zwykle siedziałam sama w domu, czytając książkę. Nagle usłyszałam dźwięki chodzenia na dole. Nie wystraszyłam się, nie zwróciłam nawet na to uwagi myśląc, ze po prostu któryś z członków rodziny wrócił do domu. Ale po chwili usłyszałam głośmy huk. Jakby coś ciężkiego spadło. Nie przejęłam się tym zbytnio, dalej uznając, że ktoś zwyczajnie wrócił do domu.
- Wszystko okej?! - krzyknęłam pytająco.
Ale nie dostałam odpowiedzi. Jeszcze raz zapytałam, ale dalej była cisza. Postanowiłam więc sprawdzić co się dzieje. Zeszłam na dół. Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się ok, dopóki nie zobaczyłam szeroko otwartego okna i miski z rozsypanymi owocami na ziemi. To mnie trochę zaniepokoiło. Jedyna broń jaką posiadaliśmy była w gabinecie mojego ojca do którego było za daleko, bo znajdował się na drugiem piętrze. Chwyciłam więc największy nóż jaki miałam i zaczęłam się rozglądać po dolnym piętrze. Aż nagle poczułam czyjeś ręce na swoim ciele. Jedna znajdowała się na moim brzuchu, a dryga zasłaniała moją twarz, uniemożliwiając mi krzyk. W pierwszym momencie chciałam się wyrwać, jednak osoba za mną nie pozwalała mi na to. I wtedy usłyszałam znajomy głos.
- Cii. Uspokój się. To tylko my - powiedziała to osoba dalej trzymająca mnie blisko siebie.
Od razy poznałam ten głos. JJ pieprzony Maybank. W tym momencie puścił mnie z uścisku. Zaraz za nim zobaczyłam resztę płotek.

- Czy was do reszty popierdoliło?! - krzyknęłam zdenerwowana - Myślałam, że chcecie mnie zabić.
- Przepraszamy - powiedziała Sarah z niezręcznym uśmiechem.
- Przepraszacie? - powiedziałam zła - Co wy w ogóle robicie w moim domu?!
Wtedy nastała cisza. To mnie jeszcze bardziej zdenerwowało.
- Halo! Mówię do was. - mówiłam już tracąc cierpliwość.
- Potrzebujemy jednej książki twojego taty - powiedział od razu Pope.
- Ohh rozumiem. Czyli jak czegoś potrzebujecie to zamiast jak normalni ludzie poprosić o tą rzecz po prostu się wkradacie i ją kradniecie? No tak,
logiczne - powiedziałam próbując się uspokoić - Po co wam ta książka? - zapytałam trochę spokojniej.
- Dowiedzieliśmy się czegoś w sprawie śmierci mojego ojca - odpowiedział John B.
Naprawdę nie chciałam im pomagać. Nie szukałam problemów i nie chciałam być wplątywana w żadne gówno. Ale tu nie chodziło tylko o Płotki. Tu chodziło o śmierć bliskiej komuś osoby.
- Chodźcie - powiedziałam i zaprowadziłam znajomych do biura mojego taty. Było zamknięte na klucz, więc drzwi otworzyłam za pomocą spinki.
- Byle szybko - dodałam i zostawiłam ich w pokoju.
Nie chciałam wiedzieć co tam robią i czego szukają. Za grosz im nie ufałam, ale wolałam pozostać w niewiedzy. Wtedy pomyślałam, że może jest to dobry moment, żeby przeprosić JJ'a. Po chwili namysłu wróciłam pod drzwi biura i niepewnie je otworzyłam.
- JJ możemy pogadać? - zapytałam wchodząc niepewnie do pokoju. Czułam wzrok wszystkich na sobie.
- Tak. Tak, jasne - powiedział lekko zdziwiony.
Wyszliśmy razem i poszliśmy do mojego pokoju.
- Słuchaj z tą akcją na imprezie... - zaczęłam.
- Nie, nic nie mów. Miałaś racje. To było idiotyczne - przerwał mi blondyn.
- Nie o to chodzi. Chodzi o to, że nie miałam na myśli tych słów. Przesadziłam i chce przeprosić - powiedziałam niepewnie patrząc prosto w oczy chłopaka.
- Ok. W takim razie wyjaśnione - powiedział z uśmiechem blondyn. Ale nie był to szczery uśmiech. Był to najsztuczniejszy uśmiech, jaki w życiu było dane mi zobaczyć. Najsztuczniejszy, ale wciąż piękny. Między nami zapadła cisza. Chciałam jeszcze z nim pogadać sam na sam, ale widząc jak niecierpliwie czeka, by wrócić do przyjaciół, uznałam że sobie daruje. Po prostu się uśmiechnęłam i razem wyszliśmy z pokoju.

Płotki spędziły w moim domu następne 10 minut. Nie siedziałam z nimi w biurze, dalej uważałam, że lepiej jest mi z niewiedzą.
- Znaleźliśmy już wszystko co było nam potrzebne. Możemy pożyczyć tą książkę? - zapytał John B.
Chwile się wahałam, ale uznałam, że nikt nie zauważy jednej brakującej książki w całej kolekcji mojego taty.
- Tak. Jasne, czemu nie - powiedziałam. Nie patrzyłam wtedy na John'a B. Patrzyłam na JJ'a. Sama nie wiedziałam czemu. Od zawsze go nie lubiłam, a teraz nie mogłam od niego oderwać wzroku. On na mnie nie patrzył. Obserwował ściany, widok za oknem, moje biurko. Wszystko, byleby tylko nie spojrzeć w moje oczy.
- Dzięki wielkie Maddy. Ratujesz nam życie - powiedziała z uśmiechem Kiara.
Po tych słowach wszyscy wyszli. Po kilku minutach zeszłam na dół, żeby się upewnić, czy posprzątali owoce z podłogi. Na moje zaskoczenie kuchnia była pusta. Pomimo tego, że wyjaśniłam sobie sytuacje z JJ'em dalej nie mogłam przestać o nim myśleć. O jego rozwalonych blond włosach, tych niebieskich jak ocean oczach i tym idealnym uśmiechu. Próbowałam o nim nie myśleć, a już szczególnie nie w taki sposób. To był JJ Maybank. A ja to ja. Dwa różne światy. Nie było mowy, żeby między nami coś było. Ale serce nie sługa...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 16 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Enemies to lovers ~ JJ MaybankWhere stories live. Discover now