2. Party

58 0 0
                                    

Początek lata oznacza świętowanie dwumiesięcznej wolności, czyli impreza. W tym roku to Topper postanowił urządzić melanż. Zaprosił wszystkich na dwudziestą. Może i nie jestem typem imprezowiczki, ale kocham początek wakacji, więc nie mogłam odmówić. Była już 18:37, więc postanowiłam zacząć się ogarniać. Włączyłam swoją ulubioną playliste i rozpoczęłam mój ulubiony proces szykowania się, czyli malowanie. W trakcie malowanie zastanawiałam się w co się ubrać. Nie wiedziałam czy chce wyglądać słodko i założyć biały top z zieloną, krótką spódniczką w kwiaty. Do tego stroju zrobiłabym sobie delikatny makijaż i wyprostowałabym sobie włosy. Czy raczej chce wyglądać hot i założyć czarną sukienkę, która więcej odsłania niż zasłania. A dodatkowo pokręcić sobie włosy i zrobić mocniejszy makijaż. Tego dnia chciałam poczuć się jak najseksowniej, więc postawiłam na drugi outfit. Wyszłam z domu o godzinie 20:03. Plusem posiadanie rodziny, która nie zwraca na ciebie uwagi jest to, że mogę wychodzić i wracać, kiedy tylko zechce. Droga do domu Toppera zajęła mi 7 minut. Już z oddali słyszałam głośną muzykę.

Kiedy weszłam na posesje zobaczyłam tonę ludzi. Byłam na wielu imprezach, ale chyba nigdy na aż tak wielkiej. Gdy tylko przyszłam usłyszałam znajomy głos.
- Piękna jak zawsze. - Zaśmiał się Topper przytulając mnie.
- Jakoś trzeba się prezentować - odpowiedziałam z uśmiechem, rozglądając się jeszcze raz po podwórku pełnym ludzi - A ci co tu robią? - wskazałam głową na płotki pytając nieco sceptycznie.
- Zaprosiłem ich. - odpowiedział z powagą.
- Słucham? Szukasz problemów? - Zaśmiałam się ironicznie.
- Będzie dobrze. - Zapewnił mnie odchodząc do innych gości.
Nie byłam zbyt zadowolona z ich obecności. To nie tak, że ich nie lubiłam. Po prostu gdziekolwiek się nie zjawili pojawiały się kłopoty. Jednak postanowiłam się niczym nie przejmować i ruszyłam w stronę tłumu. Szybko dostrzegłam Ashley Addams - moją najwspanialszą i w sumie jedyną przyjaciółkę. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam. Wyglądała jak zwykle pięknie. Jej ciemne włosy były zaplątane w dwa, długie warkocze. Miała ciemny makijaż, a jej ciemna skóra wręcz lśniła. Miała na sobie krótką czarną spódniczkę i czarny top. Jej ubiór idealnie podkreślał jej kształty. Jak tylko się od siebie oderwałyśmy zaczęłyśmy sypać sobie komplementami. Pośmiałyśmy się chwile, gadając o głupotach, aż w końcu postanowiłyśmy pójść się napić. Przy napojach stały Sarah Cameron i Kiara Carrera. Ashley była najmilszą osobą jaką znam. Dopóki ktoś nie skrzywdził jej lub jej bliskiej osoby. Wtedy zamieniała się w najgorszą wersje siebie. I właśnie taki jest problem z Sarah. Jeszcze przed tym jak zaczęła się umawiać z Topperem, kręciła z Lucasem - bratem bliźniakiem Ashley. Wszystko się super układało i planował zapytać ją o związek następnego dnia. Jednak idąc do niej zobaczył tylko ją i Toppera całujących się. Złamało mu to serce. A złamane serce Lucasa to złamane serce Ashley, więc od tego czasu nienawidzi Sarah'y. Mi Sarah nic nie zrobiła, jednak jako dobra przyjaciół też postanowiłam się do niej nie odzywać.
- Hejka - powiedziała Sarah z uśmiechem. W jej oczach widziałam tylko błaganie o przebaczenie. Jednak Ashley jest nieugięta, więc przewróciła tylko oczami i napiła się łyk alkoholu.
- Cześć - odpowiedziałam cicho.
Sarah chciała coś powiedzieć, ale nie pozwolili jej na to Pope, JJ i John B, którzy właśnie podeszli. Jak do dziewczyn nie miałam problemu, tak ta trójka strasznie działała na moje nerwy. Widząc moje niezadowolenie JJ jak zwykle postanowił mnie zdenerwować jeszcze bardziej.
- Nie złość się tak. Złość piękności szkodzi. - powiedział z cwanym uśmiechem.
- Nie muszę się o to martwić. Piękności mam pod dostatkiem. - Odpowiedziałam z najbardziej sztucznym uśmiechem odchodząc od grupy znajomych. Cała noc była świetna. Była fajna muzyka, dobre alkohole i świetna atmosfera. Jednak jak zwykle ktoś musiał wszystko zepsuć.

Było około 2, gdy nagle usłyszałam jakieś krzyki. Pobiegłam w stronę hałasu i zobaczyłam Johna B i Toppera bijących się. Dziecinada. Widziałam jak płotki próbowały uratować sytuacje, ale marnie im to wychodziło. W którymś momencie Topper zaczął topić Johna B. Lekko się wystraszyłam, nie powiem że nie, bo co innego zwykłe bicie, a próba zabicia. I w tym momencie usłyszałam strzały. Ludzie zaczęli uciekać z krzykiem. Wszyscy oprócz płotek, mnie, Ashley i przyjaciela Toppera. Na dźwięk strzałów chłopcy przestali się bić.
- Jaka dziecinada - pokręciłam głową z niedowierzaniem. - Serio? Wziąłeś pistolet na imprezę? Jaki kretyn! - krzyknęłam.
- Kretyn?! - wrzasnął JJ - Gdyby nie ten ,,kretyn" to ktoś mógł tu umrzeć przez twojego pojebanego kolegę! - dalej krzyczał pokazując na mnie palcem.
- Wiedziałam. Po prostu kurwa wiedziałam. Gdziekolwiek się nie zjawicie pojawiają się problemy. Po prostu zostańcie na swojej części wyspy i nie wpierdalajcie nas w żadne gówno - powiedziałam pewnie - Chcesz pójść siedzieć? Proszę bardzo, droga wolna, ale przed niektórymi z nas czeka prawdziwa przyszłość i nie chce żeby spierdolił ją jakiś kretyn jak ty - powiedziałam. Nie czekałam na odpowiedź. Nie chciałam odpowiedzi. Wiedziałam, że przesadziłam. To nie była ich wina, że urodzili się w takim rodzinach. Ale nie zamierzałam cofać moich słów. Nazwałam go kretynem, a jedynym kretynem tutaj jestem ja. Wahałam się czy go przeprosić, ale tego dnia byłam zbyt zmęczona. Uznałam, że zrobię to przy następnej okazji. Więc po prostu wróciłam do domu.

Enemies to lovers ~ JJ MaybankWhere stories live. Discover now