─── ・ 。゚☆: * 2 * :☆゚. ───

51 3 3
                                    

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Wpatrywali się w swoje rozszerzone błyszczące w księżycowym blasku oczy z niepokojem i strachem, kiedy Urokodaki ryzykował dla nich swoim życiem. Nie zmrużyli praktycznie oka, póki nie zobaczyli sensei'a całego i zdrowego, a szczególnie w jednym kawałku. Wrócił o własnych siłach nad ranem do głównej izby sypialnianej, która była od razu na wejściu. To był niewielki pokój odgrodzony bambusowym parawanem od reszty pokoi, jakimi była mała spiżarnia, niewielka kuchnia i mała klitka, będąca graciarnią. Zwykle zgarniali wszystkie futony pod ścianę po obudzeniu się i stawiali niewielkie siedziska zrobione z kilku bambusów, liny i grubym materiale, a rozkładany stół znajdował się na środku izby. Głównie tam albo na zewnątrz spożywali swoje posiłki, a przed jedzeniem, Urokodaki spisywał i czytał tam swoje zwoje lub relaksował się przy herbacie w niepogodę.

Chłopcy mieli za sobą pół nieprzespanej nocy i choć żaden z nich nie śmiał się odezwać przez ten cały czas, trzymali się blisko siebie. Tak, jakby niewidzialna magnetyczna siła świata przyciągała ich do siebie, jednakże trzymali się pewnej bezpiecznej dla nich odległości. Doskonale zdawali sobie sprawę, że to, co się toczy wokół nich to wybryk, mały epizod, który będzie zaledwie cząstką ich życia. Bowiem żaden z nich nie mógł znaleźć odpowiedniej ścieżki, za którą by podążał. Nie wiedzieli, że to oni muszą utrzeć sobie ścieżkę, po której nie będą musieli już żyć w zmęczeniu i agonii. Wystarczy tylko ją odnaleźć albo utorować nową. Ale czy to tego naprawdę pragnęli? Nie wiedzieli jeszcze co się z nimi stanie i dokąd zaprowadzi ich los. Ich dywagacje z własnym umysłem przerwał ich sensei.

— Zapraszam na trening — odparł siwy mężczyzna, trzymając za rękę uśmiechniętą Makomo. Dziewczynka pląsała nogami w te i we wte, a pod jej bosymi stopami tworzyły się kropelki wody. Trudno było wyjaśnić ów stan, kiedy za mieczem lub ciałem podążał jeden z żywiołów. To jedna z tajemnic tego pokrętnego świata, która zapewne przez wieki nie zostanie zbadana.

— Trening? Nareszcie coś zrobimy. Moje kości się już zastygły. — Sabito wyciągnął przed siebie ręce i strzelił palcami, mając na twarzy skupiony wyraz. Wyciągnął spod poduszki śnieżnobiałą maskę Kitsune. Na jej porcelanowej powierzchni udało się zarysować podobną blizną i lisi pyszczek, a oczy przypominały małe koraliki. Małe białe perły tępo wpatrywały się w rozkojarzoną twarz posiadacza. Kiedyś sądzono, że takie maski odstraszają demony i nieczystości. Czyżby ich sensei wierzył w te zabobony? — Chodź Giyuu.

Czarnowłosy zwlekł się z futonu i narzucił na gołe ramiona czerwone kimono. Ruszył razem z rówieśnikami za Urokodakim-san. Prowadził ich cicho, niepośpiesznie, a czujnie, przypatrując im się od czasu do czasu. Cała czwórka wylądowała pod jeden z większych szczytów tej góry. O ile nie można było stwierdzić, że jest największy. Znajdowali się między fałdami góry Sagiri. Tam, gdzie Sabito i Tomioka uciekli zeszłego dnia, pędząc między mleczami i szumiącą trawą. Mali zabójcy spojrzeli po sobie, przełykając ślinę z niepokoju. Wreszcie doszli u podnóża góry i zwrócili swe oczy na siwego mężczyznę.

Ostateczna selekcja II Demon SlayerWhere stories live. Discover now