─── ・ 。゚☆: * 1 * :☆゚. ───

94 7 1
                                    

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


"Kiedy śnimy, możemy się zawsze obudzić, ale przed myślami możemy uciec tylko do koszmaru."


Poranek zwiastował przybycie złej pogody. Białe chmury pokryły się szarą sadzą i ciągnęły za sobą coraz ciemniejsze kłęby przeistaczające się bardziej w popiół niżeli białe kłęby. Delikatny deszcz otaczał górę Sagiri, która wydawała się być w letargu. W powietrzu dało się wyczuć mdłe powietrze i wilgotną rozkopaną glebę. Zwierząt nie było widać nigdzie. Nawet u najniższych pagórkach. Słońce próbowało przejść przez szpary między rozłożystymi gałęziami drzew, ale poniosło klęskę. Nie bez powodu te ziemie są nazywane nawiedzonymi. Skały porósł mech, a korzenie drzew rozkładały się jak ciemne macki ośmiornicy gotowej do ataku. Z oddali słychać było szum strumyka, który wydawał dźwięk w akompaniamencie szelestu drzew i spadających liści. 

Urokodaki siedział blisko strumyka skupiony w pozycji lotosu, łatwo zginając i prostując nogi, a jego spokój nie był niczym zmącony niczym przelatująca wodą. Tak, jakby tworzył barierę przed otaczającym go deszczem i mieszał z nim swoje uczucia, pozostawiając stoicki spokój. Jednak czuł, że coś jest nie tak. Jako były filar, geniusz, wodny wojownik, nie umknęła mu uwaga nowej żywotnej duszy i aury uzdolnionego dziecka.

— Sensei! — usłyszał głos Makomo, która biegła do niego z zapartym tchem, odbijając się od pobliskich kałuż. Błyskały mdłym niebieskim światłem, kiedy bucik dziewczynki odbijał się od gładkiej powierzchni wody.

— Tak, Makomo? — spytał ze spokojem, przygotowując już gotową odpowiedź na jej słowa. Choć nawet nie musiał zbyt wiele myśleć, odpowiedź nasuwała się sama.

— Na górze jest jakiś chłopak zawinięty w czerwone kimono. Jest cały we krwi! — powiedziała zmartwiona, trzymając ręce przy piersi. — Zostawiłam go samego z Sabito. Powinniśmy się pospieszyć.

Nauczyciel zeskoczył z kamienia, spadając jak piórko na kałużę, która momentalnie stała się twarda. Lecz kiedy z niej zszedł, podeszwy czarnowłosej dziewczyny zatopiły się. Nie przejęła się tym tak, jak powinna. Nie w tej sytuacji. Skierowali się szybko do wejścia na górze, widząc obcego gościa, któremu trudno złapać oddech i krzyczącego na niego Sabito, by nie płakał jak mała dziewczynka.

— Powietrze na górze Sagiri jest nieodpowiednie dla ludzi z niższych sfer. Oddychaj w ten sposób. — Urokodaki złączył palec wskazujący i środkowy. Stawiając je pod brodą chłopaka, uniósł ją, po czym kciukiem dotknął jego węzła na szyi i umożliwił łatwiejsze oddychanie.

Gość był przerażony, jakby właśnie ujrzał zjawę lub najgorszą marę. Nie sposób było do niego dotrzeć. Reagował tylko na ruchy, był głuchy na każde słowo. Mimo że Sabito próbował się z nim porozumieć nie doszła do niego żadna wiadomość. 

Sabito spojrzał na niego zza fioletowych źrenic i lustrował chłopca o posiniaczonym ciele, zakrywającego się ochronnie czerwonym zbyt dużym na niego kimonem. Jego czarne włosy spływały teraz jak fale po jego głowie oraz ramionach. Niebieskie oczy, które chłopiec posiadał, były ciemne jak ocean podczas sztormu. Nie tkwiło w nich żadne pragnienie, żadnego blasku ani choć błysku nadziei. Wargi nieznajomego wygięły się w przestraszony grymas, górna warga pozostawała w drżeniu.

Ostateczna selekcja II Demon SlayerWhere stories live. Discover now