Ujęcie III

75 14 6
                                    


Przylgnij, przylgnij do swoich skał, bo to wszystko co znasz
Znalazłem się w potrzasku
Połknąłem własne słowa aż do kości
Bo nic nie jest takie proste

Lauv - The Story Never Ends

Ujęcie III

Przedzierające się przez grube, ciężkie zasłony promienie słoneczne atakowały moje obolałe oczy. Odwróciłem się chcąc schronić się przez oślepiającym światłem przez które moje gałki oczne pulsowały z bólu. Próbowałem wskoczyć ponownie do krainy snu, ale bezskutecznie. Przeturlałem się na plecy unosząc powoli powieki.

– Cholera – jęknąłem wkurzony sam na siebie. To w jakim obudziłem się nastroju nie wróżyło dobrze, zapowiadał się kolejny męczący i długi dzień.

Zrzuciłem z siebie kołdrę zbierając siły do podniesienia się z łóżka. Nim zdołałem się z niego zwlec minęło około dwudziestu minut. Gdyby nie pęcherz dopominający się o opróżnienie go, z pewnością leżałbym dalej.

Załatwiłem potrzeby i umyłem zęby i zażyłem leki przeciwbólowe schodząc na dół w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Zajrzę jutro – przeleciało mi szybko przez głowę. Otrząsnąłem się z głupich myśli otwierając lodówkę. Ku mojemu zaskoczeniu wewnątrz znajdowała się całkiem pokaźna ilość jedzenia. I z pewnością nie zakupiłem jej ja. Wyciągnąłem parówki wrzucając je od razu do mikrofalówki i zająłem się pieczywem. Kątem oka spojrzałem na zegarek znajdujący się na piekarniku i wiedziałem już dlaczego odczuwałem głód. Czerwone cyfry wskazywały, że za kwadrans będzie południe. Przerzuciłem parówki na talerz i podszedłem do stołu zgarniając po drodze butelkę wody.

Dzięki środkom przeciwbólowym czułem się w miarę dobrze. Po skończonym posiłku przeniosłem się do biblioteki. Włączyłem wieżę z której popłynęły delikatne dźwięki muzyki i sięgnąłem po jedną z książek leżących na stoliku siadając w głębokim, niezwykle wygodnym, skórzanym fotelu. Kochałem książki i to była jedna z przyjemności na które sobie pozwalałem. Dzięki historiom stworzonym przez różnego rodzaju pisarzy byłem w stanie oderwać myśli i zająć się czymś, co nie było związane z agresją... poniekąd. Obecnie zagłębiałem się w trzecim tomie Gry o tron i niedopowiedzeniem byłoby, gdybym powiedział, że ta książka była daleka od brutalności.

Z pewnością należała do niewielkiego grona dzieł, jakie mnie inspirowały.

Nocna Straż właśnie szykowała się na zbliżających się wraz z wielkim chłodem trupów, kiedy w pogrążonym ciszą jaką mąciła jedynie dyskretna, muzyka, rozszedł się dźwięk pukania do drzwi.

Oparłem książkę o kolana mrużąc oczy i wsłuchując się w dźwięk uderzających o drewno rąk. Odłożyłem powieść i podniosłem się z miejsca wlokąc się przez korytarz i salon do drzwi. Natręt po drugiej stronie nie odpuszczał nawet na chwilę. Nim otworzyłem zerknąłem przez wizjer. To była ona.

Zrobiłem krok do tyłu czując nieznaczne ukłucie strachu.

– Wiem, że tam jesteś – powiedziała wprawiając mnie w osłupienie. – Nie martw się, nie zamierzam się wpraszać, mam coś dla ciebie i zostawię to przed drzwiami. – zawołała.

Zbliżyłem się po raz kolejny do wizjera przyglądając się dziewczynie wpatrującej się we mnie. Oczywiste było to, że mnie nie widziała, jednak jej spojrzenie i głębia oczu sprawiły, że poczułem się w dziwny, nieznany mi do tej pory sposób.

– Miłego dnia Olivierze – uśmiechnęła się odchodząc. Patrzyłem na nią do momentu, gdy nie zniknęła we wnętrzu starego, czerwonego Challengera. Taki samochód dla dziewczyny? – zmarszczyłem się ze zdziwieniem. Kiedy nieznajoma oddaliła się przekręciłem kluczyk w zamku uchylając delikatnie drzwi. Na wycieraczce leżało pudełko. Pochyliłem się zrzucając z niego wieko i po raz kolejny zdołała mnie zaskoczyć. Uśmiechnąłem się pod nosem, otwierając szerzej drzwi i szybko wciągnąłem je do środka.

Borderline ( w trakcie pisania)Where stories live. Discover now