1. Herbatka Różana

1.3K 221 57
                                    

- Lilka, no nie płacz już, bo ja też będę płakać.

Paola Del Toro była ekspertem w malowaniu, a przy tym także w pocieszaniu płaczących, skulonych na kanapie różowych kulek, którą tamtego dnia stała się jej przyjaciółka. Jednak z jakiegoś powodu akurat wtedy nie szło jej to zbyt dobrze - pomimo jej słów otuchy, głośne łkanie Llian Griffiths odbijało się echem od ścian salonu mieszkania, które obie dziewczyny dzieliły już od kilku lat. Łzy spływały jej po policzkach tak jak krople potu po czole każdego, kto tamtego czerwcowego dnia odważył się wyjść na skwierczący upał.

- No już, już. - Paola przysunęła przyjaciółkę do siebie, tuląc ją do własnej piersi niczym matka. - Głęboki wdech, Lilcia.

Llian posłuchała, choć z trudem brało się głębokie wdechy z zatkanym nosem i opuchniętą twarzą. Widząc to, Paola sięgnęła po swoją różdżkę, a następnie machnęła ją tuż przez twarzą przyjaciółki, by jednym prostym zaklęciem odetkać jej nos, a drugim oczyścić twarz. Dopiero wtedy Llian odzyskała zdolność mówienia, a też i normalnego oddychania.

- Ja wiem, że są większe tragedie, Paola... Ale tak mi przykro... - wydusiła, na co jej przyjaciółka o mało nie zaczęła rwać czarnych loków z głowy.

- Ale co ty w ogóle mówisz? Nie umniejszaj swoim uczuciom! Poza tym, wiem, jak bardzo tego chciałaś, więc rozumiem twoją reakcję... - Paola utuliła ją ponownie. - Ale nie płacz już, bo będzie cię tylko głowa boleć. Głębokie wdechy.

- Jeszcze tak mi źle ze względu na Cedrika - ciągnęła Llian, pociągając nosem. - On też tak bardzo chciał być ojcem, a teraz... Boże, Paola, a jak on mnie zostawi?

- No teraz to już całkiem na głowę upadłaś. - Paola przejechała dłonią po ciemnobrązowych lokach Llian, jakby upewniając się, że pod nimi miała jeszcze jakiś rozum. - Laluś chyba nie oświadczył ci się tylko dla twojej macicy, co? Gdyby Cedrik to słyszał, toby cię palnął, a ja bym po nim poprawiła.

Llian ścisnęła w dłoniach materiał pudroworóżowej sukienki, którą miała na sobie. Z jednej strony czuła, że Paola miała rację, a z drugiej nie potrafiła jeszcze wtedy przestawić sobie w głowie, że wszystko się jakoś ułoży.

- A jeśli odwoła ślub? - zapytała drżącym głosem, czując niewyobrażalny ucisk w sercu na samą myśl, że wesele jej marzeń, które miało odbyć się za osiem miesięcy, rozpierzchnie się z wiatrem.

- Gwarantuję ci, że nie. - Paola złapała ją stanowczo za ramię, chąc mieć pewność, że docierały do niej jej słowa. - On taki nie jest, przecież go już trochę znam. Zostawiłby dziewczynę, która siedziała przykuta do jego łóżka przez trzy lata, jak nawet nie mógł ruszyć powieką?

- Och, przestańcie z tym, każdy by tak zrobił na moim miejscu...

- No właśnie nie każdy, Lilka, nie każdy, o to się rozchodzi.

Llian wzięła kolejny głęboki wdech, a następnie spuściła głowę, wpatrując się w swoje paznokcie, ostatnio niezbyt ładne, bo poobgryzane ze stresu.

- Ja tylko żałuję, że nigdy nie będziemy mieć prawdziwej rodziny... Której zawsze chcieliśmy.

- Nie tylko rodzina z dziećmi jest prawdziwą - przekonywała Paola. - Możecie mieć kota, psa, hipogryfa, nie wiem, smoka nawet jak wam się zachce, i to też będzie prawdziwa rodzinka. Wy dwoje i herbaciarnia to też już jest rodzina.

- Doceniam, Paola, naprawdę... Ale wiesz przecież, o co mi chodzi - powiedziała Llian, patrząc na nią z prawdziwą rozpaczą w oczach. - Ja... Ja po prostu potrzebuję chwili, żeby oswoić się z tym, że nie będę mogła mieć tych cholernych dzieci.

Paola pozwoliła jej ukryć twarz w dłoniach, a sama przytuliła ją do siebie po raz enty, myśląc, że życie było strasznie przewrotne. Ona w zasadzie cieszyłaby się z takiego rozwoju wydarzeń; z jednej strony może i kiedyś mogłaby mieć dzieci, ale z drugiej jakby ich w ogóle nie było, to wcale by nie żałowała. Llian i Cedrik pragnęli ich tak bardzo, a spotkał ich wyrok, jakim była usłyszana tamtego dnia diagnoza.

- Ale przecież powiedzieli ci, że są jeszcze szanse cię poleczyć, żeby...

- Są, ale nikłe. Pewnie każdemu tak mówią dla pociechy.

- Wiem... Ja wiem... - Paola westchnęła, po czym zaczęła gładzić ją po nagim ramieniu. - Ale spójrzmy na pozytywy, na przykład... Nie będziesz już musiała używać eliksiru...

- Paola. - Llian popatrzyła na nią z niedowierzaniem, ale i z malutkim uśmiechem, co jej przyjaciółka uznała za sukces.

- No co? Jest to pewna wygoda. Ja to bym na przykład chciała nie musie... Chociaż ostatnio to i tak nie muszę - stwierdziła po namyśle, kręcąc głową sama do siebie.

- O, właśnie, porozmawiajmy o tobie, chcę pomyśleć o czymś innym - powiedziała Llian błagalnym tonem, licząc, że jakakolwiek zmiana tematu uspokoi mętlik w jej głowie, który nie znikał tam od usłyszenia słów uzdrowiciela. Paola zamierzała stanąć na wysokości zadania.

- Nie wiem, czy zmiana tematu na moje nieudane życie łóżkowe jest taka dobra - odparła nieco gorzko, ale też po to, by trochę rozbawić rozmówczynię. - Seks nie jest najważniejszy w związku, okej, z tym się zgadzam. Ale czy ja mam do końca świata żyć w celibacie, bo Felipe nie chce się ruszyć dupy do uzdrowiciela jak normalnemu człowiekowi? Niedługo mi ręka uschnie.

Wtedy, ku swojemu zdziwieniu, Llian zaśmiała się, głośno i szczerze, nawet jeśli oczy wciąż miała wilgotne od łez. Bezpośredniość Paoli była cechą, którą lubiła w niej najbardziej, a także fakt, że nie obawiała się z nią rozmawiać na jakikolwiek temat. Llian pomyślała wtedy, że może nie powinna wypominać losowi tego, że zabrał jej szansę na dziecko, a że zesłał jej Paolę.

- Czyli nadal nic? - zapytała, na co jej przyjaciółka wypuściła powietrze ustami na tyle mocno, że pojedyncze kosmyki wypadające z jej koka uniosły się na moment.

- Już długo nic, dobrze wiesz. Jestem ostatnio bardziej święta niż jakaś monja.

Llian zachichotała ponownie, pociągając nosem już ostatni raz.

- Oj, myślę, że to akurat tobie nie grozi.

- Coś sugerujesz? - Paola uniosła brwi, choć doskonale wiedziała, o co chodziło.

- Ja? Skądże.

Obie się zaśmiały, aż wreszcie Llian westchnęła głęboko, układając głowę na ramieniu przyjaciółki.

- Dziękuję, Paola. Jest mi trochę lepiej, ale... - Westchnęła ponownie. - Nie dam chyba rady iść dzisiaj do herbaciarni.

- Oczywiście, że nie idziesz - powiedziała Paola stanowczo, po czym zerwała się na równe nogi. - Zostajesz ze mną i odpoczywasz. A ja ci coś zrobię może... O, może napiłabyś się tequili?

Llian popatrzyła na nią z niedowierzaniem, na co brunetka uniosła ręce w geście poddania się.

- No nie patrz tak na mnie! Mnie zawsze pomaga... Ale nie. Tobie herbata pomoże, wiem. Różana. Już robię.

Dalsze Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryWhere stories live. Discover now