Przewrócił oczami ze zrezygnowaniem.

– Pizdy – wymamrotał.

Phoenix zarzucił glany na szklany stół, zsunął się w dół sofy i jak gdyby nigdy nic rozpalił blanta.

Kelnerka dostarczyła nam czwartą kolejkę whisky z lodem. Nigdy tak szybko nie opróżniłem szkła. Odstawiłem je idealnie w odznaczonej plamie wody na stole.

– Nie mogę uwierzyć, że za miesiąc się żenię. – Xander uniósł swoją literatkę. – Toast za mnie i za Cali, panowie.

– Już go wypiłem – odparłem beznamiętnie. – Wasze zdrowie.

Bracia popatrzyli po sobie, w tym samym czasie wzruszając ramionami. Stuknęli się szklaneczkami, zanim je wyzerowali.

– Wszystko w porządku? – Xander pochylił się bliżej i wbił we mnie wzrok. – Do tej pory lubiłeś nasze nocne wyjścia.

Średni brat posiadał tę swoją cechę martwienia się o wszystkich wokół, jakby jego życiową rolą było dźwiganie ciężaru wszechświata na ramionach. Czasem naprawdę byłem zdumiony, że ten altruizm zdawał się popychać go do przodu i robił rzeczy, dzięki którym był w stanie cokolwiek poczuć.

To jedna z kwestii, która nas dzieliła, bo podczas gdy Xander trudził się na rzecz ludzi, ja żywiłem do nich pogardę. Cóż, może dlatego, że to przed nim klientki rozkładały nogi. Moi klienci zgrywali skończonych debili, gdy zajmowali godzinami infolinię tylko dlatego, że nie potrafili włączyć pieprzonego komputera.

– Moja asystentka odchodzi na macierzyńskie – mruknąłem pretensjonalnie. – Znów wszystko się spierdoli.

– Sonya?

Potaknąłem.

– To HR nie szuka nikogo na jej miejsce?

– Tydzień temu ruszyła rekrutacja. – Gryzłem lód między zębami. – Nowy asystent będzie musiał się wszystkiego uczyć. Sonya wiedziała nawet w którym dokładnie miejscu stawiałem kubek z kawą.

– Twoje zaburzenie jest naprawdę pojebane, bracie. – Oblizał usta z posmaku alkoholu. – Nie zdziwiłbym się, gdybyś traktował swoich pracowników jak dzieciaki w przedszkolu.

Strzeliłem w niego zaintrygowanym spojrzeniem.

– Sprecyzuj.

– Czyste rączki, równe linijki, jednokolorowe karteczki, porządek na biurku... – gotów był wymieniać kolejne przypadki.

– Porządek w życiu, to porządek w głowie. – Wytknąłem ku niemu palec. – I to nie jest zaburzenie, a dyscyplina.

– Xander ma rację. – Młody wychylił się do przodu. – Brakowałoby jeszcze, żebyś strzelał z bicza w podwładnych.

– Ty akurat jesteś ostatnim człowiekiem na ziemi, który powinien mi przytykać – warknąłem chłodno. – Ostatnim razem, gdy pod twoje biurko spadło mi pióro, wyliczyłem wszystkie gumy, które przykleiłeś pod blat, cholerna flejo.

– Ile ich jest? – Z fascynacją uniósł brwi.

– Zero. – Obnażyłem zęby. – Kazałem wymienić biurko na nowe.

Phoenix zerwał się jak poparzony.

– Zniszczyłeś moją kolekcję gum?! – Z wyrzutem wyrzucił ręce w powietrze. – Świetnie. Teraz muszę zacząć od nowa!

– Spróbuj, a wstawię twoje biurko do kibla.

Mówiłem kurewsko poważnie.

– Och, czekaj tylko. – Zmrużył gniewnie oczy. – Zemszczę się.

Black Lies +18 W SPRZEDAŻY Where stories live. Discover now