Rozdział II

40 3 0
                                    

Następnego dnia obudziłem się wcześnie, ponieważ obudził mnie telefon od Jima, iż Freddie  faktycznie zdobył się na odwagę i powiedział całemu światu, o swojej chorobie. Już sobie wyobrażam, jakie tam teraz muszą być tłumy dziennikarzy i reporterów. Długo nie musiałem czekać, aby się o tym przekonać, włączyłem telewizor i odrazu zobaczyłem nagłówek...
(FREDDIE MERCURY PRZYZNAŁ PRZED CAŁYM ŚWIATEM, ŻE CHORUJE NA AIDS)
Ukazano na kamerach Freddiego, który stoi na balkonie, i zaczął przemowę.
"Nadszedł czas by moi przyjaciele i fani na całym świecie poznali prawdę" - oznajmił.
Naprawdę nie wierzyłem w tamtym momencie w to co się stało, ale byłem dumny z Freda za jego odwagę i determinację. Mam nadzieję, że czuje się o  wiele bardziej spokojnie po ujawnieniu tak dla niego  bardzo ważnej, ale i bardzo trudnej rzeczy. Postanowiłem, że dziś raczej nie ma sensu jechać do Freddiego, bo i tak będzie mi się ciężko przecisnąć przez tłumy ludzi, więc stwierdziłem, że odwiedzę swoje dzieci. Gdy dotarłem na miejsce ujrzałem piękny, lecz mały drewniany domek ze skośnym dachem. Naprawdę przyznam, że moja była żona kocha również kwiaty i rośliny, ponieważ przed domem, w ogrodzie była ich cała masa, a w szczególności czerwonych róż. Przekroczyłem bramę i udałem się w stronę drzwi wejściowych, zapukałem, raz drugi i drzwi otworzyły się. Przed nimi ukazała się Chrissie nie wyglądała na zadowoloną, ani na wkurzoną moim przyjściem co mnie dość zdziwiło ,ale  raczej było doskonale widać, że jest czymś załamana.Może i nie jesteśmy już razem, ale znam ją na tyle, że umiem rozpoznać w jakim jest stanie.
-Em... Cześć, czy wszystko w porządku? Zapytałem
-Nie bardzo...
-Dzieci w przedszkolu?
-N...nie, u babci.
Ciężko było jej cokolwiek powiedzieć nie umiała nic z siebie wydusić, więc zaczęła płakać i ku mojemu zdziwieniu przytuliła mnie  czułem, że jej serce łomocze jak cholera, naprawdę nie było dobrze. Gdy już się trochę uspokoiła zaprowadziła mnie do środka. Przedpokój był pięknie oświetlony, ściany pomalowane są na jasny kolor  pięknie przyozdobione obrazami Vincenta van Gogha. Zdjąłem tam buty i płaszcz, a Chrissie zaprosiła mnie do pokoju dziennego. Usiadłem na czarnej skórzanej kanapie, a ona naprzeciwko zajęła miejsce na fotelu.Meble były z jasnego drewna, a na nich zauważyłem masę zdjęć naszych dzieci. Zawiesiłem wzrok na jednym z nich, zrobione było w okresie świątecznym. Moje dwie córki i syn stali obok choinki z prezentami i uśmiechali się szeroko do kamery. Pomyślałem, że chciałbym zabrać dzieci do siebie na święta w tym roku, może nie na całe, ale chociaż na jeden dzień. Chciałbym zobaczyć ich uśmiechnięte twarze, gdy wręczam im prezenty i spędzić  miło czas, na przykład pójść na sanki, ulepić bałwana, albo po prostu posiedzieć z nimi  przy kominku i zagrać im  najpiękniejsze kolędy na gitarze.Z rozmyśleń wyrwała mnie moja była żona.
-Słyszałam w telewizji, że Freddie przyznał, że jest chory na AIDS. Naprawdę przykro mi...
-No niestety, sam nie wiem jak dalej dokładnie potoczę swoje życie.Chciałbym bardzo mieć więcej kontaktu, z dziećmi i wziąć je chociaż na jeden dzień na święta do siebie. Oczywiście, jeśli się zgodzisz.
-E.... Tak, w sumie to wszystko mi jedno.
-Może w końcu powiesz co się stało?
-W sumie to przydałaby mi się twoja pomoc przy dzieciach. Bo wkrótce będę miała trochę spraw do załatwienia.
-To znaczy?
-Ale ty jesteś dociekliwy, przychodzisz sobie jak gdyby nigdy nic i nagle chcesz mieć więcej kontaktu z dziećmi.
-Zawsze chciałem, tylko pragnę ci przypomnieć, że od długiego czasu nawet nie chciałaś mnie wpuścić do mieszkania, abym mógł się z nimi zobaczyć. Płakałem po nocach jak cholera, ciągle myślałem czy przypadkiem nie dzieje się coś złego i w sumie chyba miałem rację, prawda?
-Nie do końca, to znaczy na początku było jeszcze dobrze... Wiesz półtora roku temu poznałam Jeremiego, zakochaliśmy się w sobie i pół roku temu postanowiliśmy się pobrać. Na początku było dobrze, ale później zaczął zostawać, po godzinach w pracy. I wyszło na jaw, że z jedną dziewczyna ma romans. Odrazu spakowałam jego rzeczy i złożyłam wniosek o rozwód, tylko jest problem mieszkanie w połowie jest przepisane na niego. Boję się że znajdę się z dziećmi bez dachu nad głową.

Jak mi to wszystko powiedziała pomyślałem, że mnie szlag jasny trafi. My przynajmniej rozwiedliśmy się, ponieważ ta chemia która była między nami na początku zanikła i uznaliśmy, że tak będzie lepiej, póki żadne z nas się nie zdradziło. Długo nad tym myśleliśmy, ponieważ była to ogromna krzywda dla dzieci, ale stwierdziliśmy że będę mógł odwiedzać dzieci. No z początku było dobrze, ale tak właśnie od ponad roku nie miałem możliwości i teraz wiem dlaczego.

-Bez dachu nad głową się nie znajdziesz. Jeśli będzie konieczność znajdę wam jakieś mieszkanie i postaram się pomóc. Chociaż po tym jak dom wygląda widzę że napewno nie chcesz go stracić.
-Tak... długo oszczędzałam na to, aby spełnić swoje marzenia o pięknym domu
-Jedyne co w tej sprawie mogę zrobić to poszukać jakiegoś dobrego prawnika.
-Ja już znalazłam mam z nim spotkanie za tydzień.
-Ooo to super. Mam nadzieje, że się wszystko ułoży.
-Też tak sądzę.
Nie zauważyłem, kiedy zrobiło się ciemno za oknami, było pewnie już późno, więc pożegnałem się ze swoją byłą żoną i odprowadziła mnie w stronę drzwi.
-Dobra, jesteśmy w kontakcie.
-Okey, to na razie
Zamknąłem za sobą drzwi i udałem do samochodu, włączyłem radio i ku mojemu zdziwieniu akurat leciał jeden z moich ulubionych kawałków Queen, czyli ,,We Will Rock You''. Dałem radio na fula i ruszyłem w stronę domu. Myślałem ciągle o tym co mi powiedziała Chrissie , oczywiście nie ma opcji abyśmy wrócili do siebie, ponieważ dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, ale wiem jedno, że moim obowiązkiem jest zapewnienie dzieciom dachu nad głową i tego co najlepsze, więc jestem zobowiązany pómoc. Gdy wysiadłem już z samochodu poczułem, jak ktoś wpadł prosto na mnie. Była to kobieta, o ciemnych delikatnie pofalowanych włosach i zielonych oczach.
-Przepraszam totalna ze mnie niezdara.
Zauważyłem, że musiała nieść ciężkie zakupy, ponieważ trzymała siatkę, a połowa jej zawartości rozsypała się na ulicę,więc pomogłem jej z powrotem zapakować produkty. Chwilę później rozpoznałem w niej dziewczynę z college'u. Byliśmy w jednej klasie, ale nie rozmawialiśmy ze sobą jakoś nie było okazji.

-Chyba już cię gdzieś widziałem.
-No ciebie nie da się nie poznać, ponieważ no nie oszukujmy się wszędzie grają wasze utwory, a ta twoja czupryna to znak rozpoznawczy.
-Hahah no tak, ale tak dla pewności się przedstawie. Jestem Brian May, a jeśli chodzi o ciebie to...o, czekaj chyba  pamiętam Alice!
-A tak dokładniej to Alice Elizabeth Walker.
-Miło mi w końcu poznać. Mieszkasz tu gdzieś?
-Tak, kilka przecznic dalej, wprowadziłam się niedawno. Na razie żyje skromnie, ale za parę dni idę na rozmowę o pracę jako nauczycielka fizyki.
-Świetnie życzę powodzenia. Wiesz muszę już lecieć,może się jeszcze spotkamy.

Powędrowałem w stronę domu. Naprawdę cieszę się, że w końcu spotkałem po latach kogoś kto uczył się ze mną w jednej klasie. Większość osób pewnie wyruszyła za granicę. Czuję, że w życiu czeka mnie naprawdę wiele zmian, ale najważniejsze jest, aby podołać temu wszystkiemu.

,,Searching for the stars''Where stories live. Discover now