Strona szósta.

4K 339 235
                                    

#RumotkaTheWave

Przechodzę przez długi korytarz, mijając zabiegane pielęgniarki. Gdzieniegdzie ludzie śpią na krzesłach albo rozmawiają. Wszystko tutaj jest smutne i przytłaczające.

Zatrzymuję się przy blacie, za którym siedzi kobieta w starszym wieku.

- Dzień dobry. Szukam Lily Shaw.

Sanitariuszka podnosi na mnie wzrok.

- A pan to...?

- Herman.

Odwracam się, gdy słyszę głos tej, do której przyszedłem. Lily uśmiecha się do mnie uprzejmie. W rękach trzyma idealnie złożone ręczniki.

- Cześć. – Zdejmuję z głowy kapelusz. – Przyszedłem po receptę dla ojca.

- Oczywiście. Doktor Brown już ją przygotował. Chodź za mną.

I tak też robię. Dorównuję jej kroku.

- Pozwól, że ci pomogę.

Przez chwilę się waha, ale ostatecznie daje mi ręczniki i razem idziemy w głąb szpitala.

- Od jak dawna tu pracujesz? – pytam.

- Od trzech lat. Wcześniej byłam opiekunką w domu spokojnej starości.

- Pamiętam. Chyba lubisz pomagać ludziom, co?

Lily przepuszcza mnie w drzwiach, które prowadzą na kolejny korytarz. Nad nimi widnieje informacja, że przechodzimy właśnie do wieży B.

- Nic w życiu nie dawało mi nigdy takiej satysfakcji.

- Nie jestem tym zaskoczony. W szkole byłaś tą, która nie przechodziła obojętnie obok krzywdy innych. Bardzo mi to imponowało.

Zauważam, że policzki kobiety różowieją.

Nagle skręcamy w lewo, do niewielkiego gabinetu. Na biurku znajduje się plakietka, która informuje, że biuro należy do Browna. Lily otwiera jedną z szuflad i ją przeszukuje.

- O, jest. Proszę. – Podaje mi wypełniony papier.

- Dziękuję. – Składam go w pół i chowam. – Może miałabyś ochotę wyrwać się ze mną do miasta któregoś dnia?

- Bardzo chętnie – odpowiada niemal od razu.

- Może jutro?

- Dziewiąta?

- Dziewiąta. Mieszkasz pod tym samym adresem?

- Tak.

- W takim razie do zobaczenia.

Przez chwilę stoimy i chyba żadne z was nie do końca wie co zrobić. Ostatecznie postanawiam się wycofać, uprzednio machając. Lily odpowiada mi tym samym. Nim się odwracam, posyła w moją stronę typowy dla niej uśmiech.

Idę przez szpital, starając się zahamować ból brzucha, który pojawił się razem z jej zgodą. Wiem, że miałem się wstrzymać, ale Corin ostatecznie namówił mnie do tego, aby spędzić trochę czasu z jakąś kobietą. Nie umówiłem się z żadną od trzech lat. Nie pamiętam już jak to jest. Nie traktuję naszego wyjścia jako randkę, a przyjacielskie spotkanie. Zobaczymy co z tego wyniknie.

W drodze do domu wykupuję receptę.

- Ten antybiotyk masz przyjmować dwa razy dziennie: rano i wieczorem – wyjaśniam ojcu, który siedzi na skraju łóżka.

Wszystkie trzy pudełka tabletek odkładam na szafkę nocną. Czuję na sobie wzrok Irwina, dlatego w końcu na niego patrzę i posyłam pytające spojrzenie.

THE WAVEWhere stories live. Discover now