Galdra - część 3

87 3 2
                                    

~ Gaspar pogłębia nową znajomość – bardziej, niż mógłby się spodziewać.

Wracając przed zmrokiem do oberży, Gaspar nie mógł opędzić się od spojrzeń miejscowych

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wracając przed zmrokiem do oberży, Gaspar nie mógł opędzić się od spojrzeń miejscowych. „Musieli słyszeć muzykę", pomyślał, „widzieli, gdzie byłem i skąd idę". Gal Andra silnie zakorzeniła się w tutejszych legendach, o czym skald rychło dowiedział się od karczmarza.

– Panie, życie wam niemiłe? – Obruszył się, podając jakiemuś wieśniakowi piwo. – W wieży straszy, tyle wam trza wiedzieć.

– Ta dziewczyna... – Poeta nie dawał za wygraną. – Widział ją kto kiedyś? To rzeczywiście tro...?

Karczmarz przerwał mu nerwowym szemraniem.

– Gadają – odezwał się szeptem, z nutą dramatyzmu – że po zmroku po gospodach chodzi i żarcie kradnie.

– To by miało sens – odparł beztrosko Gaspar. – Ale powiedzcie mi...

– Zwabić ją próbowali – ciągnął oberżysta, puszczając mimo uszu słowa poety – na słońce wystawić, ale nie dała się, lisica, ani nosa nie wyściubiła.

– Czyli żeście jej nie widzieli? – Poeta zmierzył karczmarza podejrzliwie. – Nawet nie wiecie, co w tej wieży siedzi?

– A co ma siedzieć, jak nie troll? Gada to jak człowiek, a na słońce nie wyłazi. Magia, proszę was!

– Nie macie jakiego medyka albo mędrca we wsi? – spytał, bawiąc się wisiorami. – Coby spojrzał i osądził fachowym okiem?

– Ło panie, gdzie tam mędrca! – Machnął ręką. – Toż magia, zdało się, w legendach jeno została, to i na co komu taki mędrzec. A tu proszę, jeden troll zlazł, strach pomyśleć, co będzie, jak się ich więcej sprosi. Burdel jak nic!

– Nie wydaje się groźna – stwierdził poeta. – Raczej obłąkana.

– Jest ci ona, jest – przyznał żywo karczmarz. – Ale strzec się nam trza, bo kobieta to, trollica i wiedźma, czyli zło paskudne i podstępne!

– Cóż... – Gaspar podrapał się po głowie. Choć mógłby przytaknąć na słowa oberżysty, ostatecznie tego nie zrobił.

– A ja słyszałem, że dziewka najadła się spleśniałego sera.

Obok poety niespodziewanie wyrósł lekko podchmielony, na oko niewiele starszy chudzielec, który dosłownie chwilę wcześniej odszedł z piwem, teraz zaś wymachiwał pustym kuflem.

– Bredzisz pan – skrzywił się karczmarz, nie wiadomo, czy bardziej na dźwięk słów wieśniaka czy na myśl o tym, że musi się ruszyć i znów nalać mu trunek.

– Wiedzieliście, że na Leidzie taki jedzą? – ciągnął chudzielec. – Że niby zepsuty lepszy niźli zwykły, tfu! Nawet mysz by od tego padła.

– Zaraz... – Gaspar wyprostował się nagle, puszczając mimo uszu obrazę rodzinnych stron. – Chyba nie chcecie powiedzieć...

– Smród – przerwał mu wieśniak – to plugastwo tak podłe, że żadne inne się go nie ima. A dziewka ser zjadła i jeszcze o więcej prosiła!

Biały i Czarna. Czego boi się Śmierć (wątek: Galdra)Where stories live. Discover now