1. Marzenia większe od zdolności

91 8 0
                                    

Nigdy specjalnie nie ciągnęło mnie do sportu. Co prawda mam jakichś faworytów wśród szkolnych dyscyplin, jakie były obowiązkowe do zaliczenia podczas roku, ale to nie to samo co hobby. Wśród rzeczy, których się nie lubi, mogą być te mniej okropne. Na przyklad siatkówka i piłka nożna. Ulubione pozycje? Libero i bramkarz. Prawdopodobnie dlatego, zawsze gdy mamy łączony wf, dochodzi do żywej wymiany zdań między mną, a pewnym blondynem, który aspiruje na profesjonalnego bramkarza. Przykro mi bardzo, ale na innej pozycji kompletnie się nie nadaję, bo nie mam kondycji na takie bieganie. Ciężko było stwierdzić, czy naprawdę się tak nie lubimy, czy to przyjacielskie droczenie. Nie spotykamy się po lekcjach, w szkole nie gadamy za bardzo, zwykle siedzimy w ławkach po przeciwnych stronach sal. On przy ścianie, ze swoimi kumplami, ja przy oknie, bliżej nauczyciela. Oni wolą się wygłupiać, a ja słuchać. Wydawało się, że nic takiego nas nie łączy. Aż do czasu.

— Wojtek — odezwałam się do chłopaka, który tuż po rozpoczęciu się przerwy obiadowej, zaczął się zajadać przygotowaną w domu kanapką. Na szcześćie mogliśmy zosfać w sali, większość osób jednak wyszła.
Nie często zaczynam z nim rozmowy dobrowolnie, ale to sytuacja kryzysowa.

Chłopak spojrzał w moją stronę znad kanapki, niezbyt zadowolony z mojej obecności. No tak, przeszkadzam mu w jedzeniu. A on kocha jeść. Nawet się nie odezwał, pozwolił mi ponownie zabrać głos.

— Potrzebuję twojej pomocy. I się porządnie odwdzięczę jak się uda — odpowiedziałam, krzyżując ręce na piersi. Tego to on się nie spodziewał, już widzę jak bardzo.

— Ty? Przysługę? Ode mnie? Ciekawe co sprawiło, że jesteś tak zdesperowana, żeby mnie prosić o pomoc. O co chodzi? – Może nie byliśmy dobrymi przyjaciółmi, albo w ogóle jakimikolwiek kolegami, ale zdecydowanie nie byliśmy także wrogami. Nie był niemiłą osobą. Wręcz przeciwnie, był zabawny i uroczy, ale nie szło nam się dogadać. Byliśmy jak kule z siarki. Wystarczy że się otrą o siebie i już lecą iskry.

— Chcę zostać bramkarzem. Takim dobrym. Widziałam jak bronisz i... — nie udało mi się skończyć, bo Szczęsny zaczął się śmiać. Ze mnie. Z mojego pomysłu. Wykrzywiłam usta w grymasie skonfundowania.

— Ty widziałaś kiedyś jak grasz? Zero wyczucia i refleksu — zaśmiał się, prawie ksztusząc kanapką. A ja patrzyłam niezadowoloma.

— Szczęsny. To nie był żart. I jakkolwiek tragicznie nie jest, chcę żebyś pomógł mi to naprawić. Umiem dobrze gotować — próbowałam go jakoś przekonać i chyba mi to wyszło. No tak, jedzenie. Chłopak wyprostował się, żeby nabrać pewniejszej postawy.

— Jestem w stanie podjąć się tego wyzwania. Nie będzie łatwo i pewnie w trakcie wielokrotnie będziesz chciała się poddać. Umowa stoi. Ale przynosisz mi jedzenie do szkoły. Codziennie. Resztę pozostawiam twojej zabawnej wyobraźni — wypowiedział się i wyciągnął do mnie rękę, aby przypieczętować kontrakt. Uścisnęłam jego dłoń, nie mając jeszcze świadomości jakie piekło mnie z nim czeka.

-----

essa z wami, rozdziały będą krótkie, bo zanim wymyślę co będzie dalej, potrzebuję stworzyć pozory że to dłuższa książka niż wygląda

yo

Tylko koledzy || W. Szczęsny X fem ocWhere stories live. Discover now