— Dr. Franklad.

— Bob? — rozweselił się nieco na wspomnienie kogoś kogo dobrze znał. To pozwoliło mu na chwilę oderwać myśli od starchu.

— Tak. Martwi się o ciebie — kontynuował dalej rozmowę Sherlock, chcąc wyciągnąć od niego jak najwięcej informacji o doktorze pracującym w Baskerville.

— On tak ma — przytaknął chłopak — Bardzo mi pomógł.

— Znał twojego ojca? — dopytywał.

— Tak.

— Ojcu nie przeszkadzało, że pracuje w Baskerville?

— Kumple to kumple — przyznał, lekko wzruszając ramionami, po czym dodał: — Spójrz na was...

— Coś z nami nie tak? — spytał szybko Sherlock, a Mave po jego głosie zauważyła zmieszanie spostrzeżeniem Henry'ego. Dodatkowo ona sama zaciekawiła się opinią chłopaka.

— John to taki normalny gość, Mave przemiła dziewczyna, a ty? — Henry odwrócił się do niego przez ramię,  ale Holmes był za bardzo zamyślony jego słowami, by w jakikolwiek sposób mu odpowiedzieć.

Niepewne spojrzenie Knight'a omiotło Patterson, która lekko pokręciła głową, dając mu znać, aby się nim nie przejmował.

— Nie rozmawiali o pracy... — dodał Henry, a po tych słowach zatrzymali się w miejscu — To tutaj — chłopak ruchem głowy wskazał na dużą przepaść w dół, w którym najprawdopodobniej doszło do tragedii. 

Owe miejsce wyglądało jeszcze gorzej niż sam las do tej pory i przede wszystkim nie zachęcało do przechadzek tak jak to miał w planie detektyw.

— Nie jestem pewna, czy dobrym pomysłem będzie tam schodzić — wtrąciła niepewnie Mave, chcąc już jak najszybciej opuścić ten las — John zgodzisz się ze mną, prawda? — szatynka w końcu po raz pierwszy od dłuższego czasu obróciła się za siebie.

Zamarła, gdy za sobą nie dostrzegła przyjaciela, który jak myślała cały czas szedł za nią.

— John? John! — powtarzała z przerażeniem, machając latarką na lewo i prawo w poszukiwaniu Watsona. Nie mogła uwierzyć w to, że przez ten cały czas byla tak skupiona na pilnowaniu się Sherlocka i Henry'ego, że zapomniała o doktorze — Sherlocku, chyba zgubiliśmy... — odwróciła się ponownie w stronę mężczyzn, którzy zostawili ją samą i zaczęli schodzić na sam dół urwiska.

— Sherlock! — spanikowna zaczęła bez namysłu szybko biec za nimi, gdy dodatkowo jeszcze słyszała za sobą ciche szelesty liści. Nie miała pojęcia czy coś szło za nią, czy też może to wyobraźnia płatała jej figle. Próbując dogonić Holmes'a i Knight'a potykała się o własne nogi i cudem uniknęła przewrócenia się.

Mave dotarła do detektywa w momencie, gdy nagle zaczęło dziać się coś niepokojącego.

Coś naprawdę dużego znajdowało się na górce niedaleko nich, a wyraźne warczenie oraz wycie wypełniło całą przestrzeń.

Holmes zaczął świecić latarką dookoła siebie, ale z każdą sekundą to coś było coraz bliżej nich. Cofnął się o krok, ale zdeżył się plecami z przerażoną Patterson. Cała sytuacja sprawiła, że żadne z nich nie myślało w tamtej chwili racjonalnie.

Niemalże natychmiastowo Sherlock złapał swoją wolną ręką jej dłoń, jakby chciał się upewnić, że ona wciąż tam była. Nawet Mave nie dostrzegła tego odruchu, ponieważ jej umysł skupił się jedynie na przetrwaniu.

Jej serce biło niewyobrażalnie szybko, a oczy nie nadążały za ruchem głowy, sprawdzając czy nic ich nie zaatakuję.

Przerażenie trwało do momentu, aż nagle wszystko ucichło, jakby niczego tu nigdy nie było.

Kobieta oddychała drżąco, aż z wykończenia oparła głowę o plecy Holmes'a. Nie pamiętała kiedy tak bardzo bała się o swoje życie.

— Widzieliście to?! — krzyczał Henry, który ledwo mógł ustać na nogach. Był jeszcze bardziej wystraszony niż reszta, a jego blada twarz mówiła sama za siebie.

— Co... to... było? — wymamrotała cicho Mave, nadal niespokojnie oddychając. Oboje spojrzeli na Sherlocka, ale ten zrobił coś czego żadne z nich się nie spodziewało po tej sytuacji.

Detektyw puścił dłoń kobiety jakby nigdy nic się nie stało, a następnie popchnął mocno Henry'ego na bok, który przypadkiem stał mu na drodze, gdy zaczął podążać w stronę wyjścia z lasu.

Zarówno Patterson jak i Knight byli bardzo zaskoczeni gwałtowną zmianą zachowania mężczyzny, ale przez nadmiar emocji jakie im towarzyszyły nie zareagowali na to w żaden sposób, a jedynie pobiegli za Sherlockiem.

Kiedy znajdowali się juz coraz bliżej wyjścia po długiej nieobecności w końcu podbiegł do nich zdyszany John.

— Słyszeliście? — spytał z wyraźnym niepokojem, gdy dołączył do nich.

— Widzieliśmy — odparł mu Henry.

— Nie widziałem — wtrącił twardym tonem Holmes, a jego wypowiedź bardzo zmieszała klienta, który miał inne zdanie na ten temat.

— O czym ty mówisz?! — wydukał nie rozumiejąc o co mu chodzi — Jak to nie?!

— Nie widziałem — powtórzył z zimną obojętnością o wiele gorszą od tej, która zazwyczaj mu towarzyszyła.

Chłopak niedowierzał w to co mówi Holmes. Zatrzymał się w miejscu, znów czując się bezradnie, jak małe dziecko, któremu nikt nie wierzy.

— Mave widziałaś go prawda? — starał się znaleźć opokę w niej, mając nadzieję, że chociaż ona potwierdzi jego słowa.

— Henry, chodź. Musisz odpocząć — objęła go ramieniem, dodając otuchy w ciężkich chwilach.

Niestety Mave była w takim samym amoku co on. Na początku tuż po zdarzeniu śmiało mogłaby przyznać, że widziała bestię, ale po pewnym przemyśleniu uświadomiła sobie, że nic prócz ciemności nie zauważyła. Słyszała jedynie wycie i warczenie, które wystarczyło, aby napędzić jej wyobraźnię.

Na dodatek stwór prawdopodobnie pojawił się tuż przed Henrym i Sherlockiem, do których stała tyłem. Nie mogła potwierdzić racji żadnego z nich.

W głębi miała jednak nadzieję, że to była tylko iluzja stworzona przez ich wyobraźnię.

W głębi miała jednak nadzieję, że to była tylko iluzja stworzona przez ich wyobraźnię

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Control | SherlockWhere stories live. Discover now