Dwadzieścia trzy piosenki o miłości

14 0 0
                                    


Przeciągnęła się. Ziewnęła leniwie i nagle zdała sobie sprawę, że nie ma koło niej chłopaka, z którym spędziła noc. Otworzyła oczy. Właśnie się ubierał wysoki, szczupły, żylasty, ciemnowłosy i ciemnooki.

– Thomas, co ty robisz? – spytała szybko.

– Było świetnie, Gun, ale muszę iść – rzucił, nie przerywając zmagań z nogawką spodni.

– Zostaw mi chociaż swój adres – usiadła na łóżku gwałtownie. Była już zupełnie przytomna. Zapomniała o sennych marzeniach, po raz kolejny miała okazję stanąć oko w oko z brutalnością życia.

– Dobrze – zgodził się Thomas, choć w jego głosie słychać było niechęć.


– Słuchaj, Jörg. – Była bardzo podekscytowana. – Udało nam się, chcą podpisać z nami kontrakt na płytę.

– Fajnie, Britto. – Britta to było jej nowe imię, imię dla gwiazdy, zamiast prostackiego, nie najlepiej się kojarzącego Gun. – Ale ja nie wiem, czy temu podołam. – W głosie Jörga słychać było smutek. Był drobnym blondynem, o długich włosach i twarzy dziewczyny.

Britta zamrugała oczami. Nie zrozumiała jego słów.

– Nasz zespół, to była wspaniała przygoda. Ale ja się chyba do tego nie nadaję – wyjaśnił. – Przykro mi.


– Dziękuję, Britto – powiedział Hasse, gdy wyszli ze studia nagrań. – Jesteś wspaniała, myślę, że dojdziesz daleko.

Uśmiechnęła się uroczym, lecz brzydkim uśmiechem zdeformowanym wadą zgryzu.

– Zaśpiewamy jeszcze razem? – spytała nieśmiało.

– To niewykluczone – odparł dużo od niej starszy, liczący się w branży muzycznej mężczyzna, a ona zrozumiała, że mówi tym „nie".


– Britto, powinnaś wreszcie w siebie uwierzyć – powiedział Ivar. Jego ogromne brązowo–zielone oczy płonęły żywym ogniem.

– Łatwo ci mówić, ty już coś osiągnąłeś. – Britta uśmiechnęła się kwaśno.

Siedzieli razem w ciemnym, zadymionym wnętrzu kawiarni. Ostatnio wiele czasu tak spędzali. Dobrze im się z sobą rozmawiało.

– Pomogę ci i kiedyś razem staniemy na szczycie, zobaczysz – Ivar był marzycielem.


– Chcesz piwa? – spytał Ivar, sięgając do torby.

– Pewnie – odparła.

Był środek nocy. Siedzieli na plaży, przy ognisku. Opijali właśnie koniec pracy nad nowym krążkiem Złotych Chłopców, zespołu, którego Ivar był liderem. Na płycie miała znaleźć się też jedna piosenka śpiewana przez Brittę.

Przyjęła puszkę od Ivara. Otworzyła ją, ale nie zaczęła pić. Zamyśliła się, patrząc w ogień. Wszyscy kumple z zespołu przyszli na ognisko z dziewczynami. Tylko ona i Ivar byli samotni. Ivar jednak nie robił niczego, by byli razem. Ten wysoki chłopak o długich, tlenionych włosach, miał twarz dziecka i tak naprawdę był jeszcze dzieckiem. Mógł być przyjacielem, ale nie partnerem.


– To co dalej, Ivar? – spytała Britta, gdy znowu siedzieli razem przy kawie.

– Co dalej z czym? – Ivar nie zrozumiał, myślami był nieobecny.

– Z nami. Będziemy razem śpiewać, czy nie?

– Nie wiem. – Ivar potrząsnął nerwowo głową. – Mam w tej chwili problemy z zespołem. Nie wiem jak długo jeszcze razem pociągniemy, czy wyjdziemy z dołka. Nie martw się tym. – Spróbował się uśmiechnąć. – Masz przecież kolejny kontrakt na solową płytę.

Dwadzieścia trzy piosenki o miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz