Rozdział 1

4.8K 434 54
                                    

-Evalyn! Wstałaś już?-głos matki wyrwał mnie z krainy marzeń.
-Mamo, są wakacje! -krzyknełam, wtulając głowę w poduszkę.
-Kotku, zaraz wyjeżdżam. Wstawaj. -powiedziała mama, wchodząc do mojego pokoju. Podniosłam wzrok i ujrzałam kobietę w średnim wieku. Brązowe włosy opadały jej lekkimi falami na ramiona, zielone oczy wpatrywały się we mnie pobłażliwie. Skrzyżowała ręce na piersiach i oparła się o futrynę.
-Dobra, już wstaję.-wstałam z łóżka i teatralnie uniosłam ręce.
-Wstałam -oznajmiłam. Mama przewróciła oczami i poszła się szykować. Podążyłam za nią jak cień.
-Musisz jechać? -zapytałam robiąć "maślane oczka".
-Przerabiałyśmy już to -westchneła -żeby wiązać koniec z końcem, muszę pojechać na tą delegację. Ale nie smuć się -zrobiła smutną mine-przecież taka duża dziewczynka nie boi się sama zostać. -uśmiechneła się pokrzepiająco. Wiedziałam, że w tym temacie nie miałam nic do gadania. Odkąd tata się wyprowadził mama coraz częściej jeździła na jakieś służbowe wyjazdy. Nie żebym się bała, ale chciałabym spędzać więcej czasu z najbliższą mi osobą. Ah, to może ja się przedstawię. Nazywam się Evalyn. Mam siedemnaście lat i multum chorób. Między innymi: astmę, chore płuca, schizofrenie i zespół Tourette'a, a i wisienka na torcie: mama stwierdziła u mnie depresję. Tak więc, życie dziewczyny z tyloma chorobami nie może być łatwe. Czasami budzę się w nocy i nie mogę oddychać, ponad to nie czuję bólu. Wielu pomyślałoby "super", ale nic bardziej mylnego. Kiedyś nie zauważyłam, jak do wielkiej, krwawiącej szramy na nodze wdało się zakażenie. Oczywiście wylądowałam w szpitalu. Cóż, nie było to dla mnie nowością. Częste wizyty u lekarza, siedem leków na receptę codziennie. To było moje życie.
-Nie zapomnij chodzić na grupę wsparcia! -krzykneła mama wychodząc. A no tak, grupa wsparcia. Kolejny, jakże wspaniały, punkt mojej szarej codzienności. Po prostu żyć, nie umierać.

Tego samego dnia, 23;30
Wyjełam jogurt z lodówki załadowanej posiłkami starczającymi, by wyżywić całą armie przez miesiąc.
-Przecież, ja tego nie zjem -mruknełam. Przeciągnełam się w piżamie i walnełam się na kanapie przed laptopem. Włączyłam pierwszą lepszą komedie i owinełam się ciepłym kocem. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnełam.

Wstałam obolała z kanapy i spojrzałam na zegarek. Wskazywał czwartą nad ranem. Przeciągnełam się leniwie i rozmasowałam kark. Zostawiając laptopa weszłam na górę. Rozkopałam pościel, dosłownie rzucając się na łóżko i czekałam aż odpłynę w objęcia Morfeusza.

Ale nic takiego się nie wydarzyło. Czułam za to irytująco nieprzyjemne uczucie obserwowania. Skuliłam się i zakryłam prawie całą głowę kołdrą. Uczucie nie znikneło, a mi robiło się strasznie duszno. Zsunełam kołdrę w dół, oddychając świeżym powietrzem. Wkręcający się w mój kark wzrok zaczął mnie lekko denerwować. To raczej nie była moja wyobraźnia.

Zamarłam w bezruchu, gdy poczułam unieruchamiający ciężar na moim brzuchu i zobaczyłam wpatrujące się we mnie oczy.
***********************************
Przez Was żyję w ciągłym stresie ;-; bo piszecie mi, żebym tego nie spieprzyła i ja się boję, że będzie dobrze, a potem mi coś odbije i wszystko zepsuję XD Ale mam nadzieję, że będzie dobrze. Musi być. :3 Dobra, już was nie zanudzam, tylko zapraszam do komentowania i gwiazdkowania ^^

O ile przeżyjesz...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz