Rozdział 3: Marge i wyprawa do Dziurawego Kotła

Start from the beginning
                                    

- Wychodzę. - Phantom odepchnął mnie na bok w momencie, gdy Dudley wpadł do kuchni po swoje śniadanie.

- Nie, nie idziesz! Masz mi pomóc w gotowaniu na wieczór!

Minęło kilka uderzeń serca, głównie po to, bym mógł przełknąć swoje pełne pożałowania śniadanie.

- Czy... będę mógł zjeść, jeśli pomogę? - Uniosłem brew i chwyciłem plastikowy kubek, by napełnić go wodą z kranu.

- Jeśli zostaną resztki. - Petunia zdawała się wierzyć, że to jest właściwa rzecz, którą należy mi powiedzieć. - Wiesz, że mój Dudziaczek jest dorastającym chłopcem i... - Przestała mówić, jej usta uformowały się w kształt litery O, gdy pewna myśl wreszcie przeszła jej przez głowę.

- O ile nie zagwarantujesz mi talerza, ciociu Petuniu, nie będę pomagać w gotowaniu dla ciebie i trzech... sporych gabarytów. Już teraz robię większość porządków i prac w ogrodzie, spraw, żeby syn ci pomagał. Jeśli chcesz, żeby znalazł sobie dziewczynę, to i tak powinien nauczyć się robić ładne kolacje. - Przerwa, Phantom zaczął ciągnąć za smycz, żeby skłonić mnie do spaceru. - Przemyśl to, jeśli nadal będziesz gotować, gdy wrócę z moich spraw, pomogę.

Wyszedłem z Phantomem i poszliśmy na spacer do pobliskiego sklepu, zatrzymując się kilka razy, aby Phantom mógł powąchać rzeczy jak pies. Musiałem przywiązać jego smycz do sondażu z jakimś cieniem, ponieważ sklep miał ścisłą politykę "zakazu wprowadzania psów", a ja nie chciałem rozgniewać właścicieli. Wciąż mogłem przypomnieć sobie ten jeden raz, kiedy Petunia zaciągnęła mnie do tego sklepu, żebym nosił torby, a Marge zaczęła krzyczeć na kierownika, bo nie chcieli wpuścić Majchera do sklepu. Musiała zostać w samochodzie, podczas gdy Petunia i ja robiliśmy zakupy.

Starałem się ograniczyć tylko do tego czego potrzebowałem i odejść. Dobrze też, bo w pobliżu było kilku chłopców z gangu Dudleya, którzy wykazywali silne zainteresowanie Phantomem.

- Chodź... - Chwyciłem Phantoma za smycz i szybko odprowadziłem go, zanim chłopcy zdążyli mnie rozpoznać. Nie byłem tym chudym, niechlujnie uczesanym chłopakiem, którego widzieli ostatnim razem. Uniknąłem ich zeszłego lata i zamierzałem unikać ich ponownie.

Dotarliśmy do ustronnego miejsca i wyciągnąłem z torby kilka psich zabawek i smakołyków. Na wszelki wypadek, gdyby profesorowie chcieli dowodu, że Phantom jest wyszkolonym psem, równie dobrze mógłbym przygotować wspomnienia, na których Phantom wykazuje oznaki szkolenia w zakresie posłuszeństwa.

Odpiąłem mu smycz i rzuciłem piłkę tenisową.

~

Żałuję, że nie skontaktowałem się z Weasleyami wcześniej.

Moja pierwsza interakcja z Marge polegała na podsunięciu mi pod twarz jej zbyt ciężkiej walizki, którą trzymałem z niechęcią. To był brzydki, kwiatowy wzór o fakturze... jak to się w końcu nazywało? Wyglądało na skrzyżowanie bambusowego krzesła z ciasno utkaną techniką perskiego dywanu. Od samego dotyku czułem się brudny.

- O, jest mój wspaniały bratanek! - Marge pisnęła z obrzydliwie dużą ilością czułości, podchodząc do Dudleya i zasypując jego twarz pocałunkami. Kuzyn zignorował ją, skupiając się bardziej na telewizorze. W połowie przewracania oczami moja obecność została zauważona, a ton był mniej więcej tak entuzjastyczny, jak się spodziewałem. - Och, wciąż tu jesteś.

- Naturalnie, mieszkam tutaj. - Stwierdziłem spokojnie, zastanawiając się, czy powinienem był dodać pikantne substancje do przygotowanego przeze mnie puree ziemniaczanego. Oczywiście, po powrocie pomogłem Petunii gotować. Jej potrawy były przez połowę czasu okropne i dodawała do nich o wiele za dużo tłustych substancji. Wciąż czułem fale radości, przypominając sobie, jak krzywiła się za każdym razem, gdy uderzałem w steki młotkiem do mięsa. Mam nadzieję, że zrobiłem wystarczająco dużo jedzenia, żeby zostało trochę dla mnie - czekaj, ta sukienka na niej wygląda na większą niż kiedy ostatnio ją widziałem.

(3) Harry Potter and the Best Doggo || tłumaczenieWhere stories live. Discover now