Rozdział 10: Syriusz Black i Peter Pettigrew

1.2K 117 67
                                    

Parszywek spał, kiedy przyszedłem po jego klatkę. Zdjęcie koca natychmiast obudziło go z tego, co mogłem tylko założyć, że było dobrym snem. Jego reakcje były spowolnione z powodu senności, ale wydał natychmiastowe protestujące piski, kiedy zorientował się, że gdzieś go przenoszę.

- Och przestań, wiem, że na zewnątrz jest zimno, ale mamy dziś kilka ważnych spraw do załatwienia! - Zaśmiałem się, zmuszając Phantoma delikatnym pociągnięciem za smycz, aby utrzymać go w ruchu.

Phantom trzymał się ode mnie jak najdalej, nie na tyle, żeby ciągnąć za smycz, ale na tyle, żebym nie czuł ciepła jego ciała przy nogach. Nawet jeśli mogłem stwierdzić, że wewnętrznie jest przerażony, byłem szczerze zaskoczony, że nie próbował uciekać. Było to w końcu 30 kilogramowe psisko, mógłby zwyczajnie uruchomić w tej chwili całą tą masę i na pewno miałbym zwichnięte ramię, a moja twarz zapoznałaby się na kamienną podłogą. Zamiast tego podążał z pochyloną głową i okazjonalnym małym skomleniem wymykającym się mu, wyglądał jak psia wersja człowieka zabieranego na egzekucję.

Jeśli miałbym być szczery, to to chyba Parszywek powinien mieć takie spojrzenie, ale niewiele pomagałem swoją mętną postawą.

Słyszałem bicie swojego serca w uchu jak festiwalowy bęben tylko konkurujący z modłami. To musiało pójść dobrze, nie mogłem tego spieprzyć. Jeśli istniał jakiś bóg, proszę... proszę, niech to się uda. Niech reszta tego roku będzie bezstresowa, z cudownym nauczycielem i bez Dementorów. Jeśli rzeczy nie chcą się zmienić przez następne kilka lat, daj mi przynajmniej to.

Dotarłem do sali OPCMu i pchnąłem drzwi, wsadzając głowę do środka, aby zastać przyjemnie pustą klasę, z wyjątkiem człowieka, którego szukałem.

- Profesorze Lupin? Czy mogę z panem porozmawiać, proszę? To ważne.

Lupin podskoczył lekko w zaskoczeniu, spoglądając w dół na jakieś eseje, kiedy się odezwałem.

- Och! Harry! Tak, wejdź! Myślałem, że będziesz w Hogsmeade. Właśnie miałem zamiar sam się tam wybrać, jak tylko skończę z tymi esejami. Dawno nie wypiłem dobrego kufla piwa kremowego...

Wszedłem do pokoju i patrzyłem jak twarz Lupina zmienia się w zdziwienie na widok Phantoma i Parszywka. Jego brwi zmarszczyły się na chwilę, patrząc krytycznie na oba zwierzęta. Ja natomiast wypuściłem z siebie drżący śmiech.

- Właściwie nie mam pozwolenia na pójście do Hogsmeade... ani ciotka, ani wujek nie pozwoliliby mi, nawet gdybym poprosił. - Wzruszyłem niedbale ramionami i usadowiłem klatkę Parszywka na jednej z ławek w pierwszym rzędzie.

- Ach tak, Petunia. Otrzymałem długi list od Molly Weasley, wyjaśniający szczegółowo twoje życie domowe, a ledwie dzień później przyszła kolejna sowa od Narcyzy Malfoy. Masz kilka wspaniałych kobiet, które się tobą opiekują, Harry, autentycznie chciały się upewnić, że jesteś bezpieczny w mojej klasie. - Lupin spojrzał w dół na esej, westchnął, a potem wstał, by obdarzyć mnie ciepłym uśmiechem i lekko klasnął w dłonie w oczekiwaniu. - Mniejsza o to wszystko, o czym chciałeś ze mną porozmawiać?

Wyciągnąłem mapę i różdżkę, usta Lupina drgnęły lekko, a jego ramiona napięły się.

- Chcę, żeby pan na to spojrzał... Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. - Stuknąłem różdżką w mapę i cały Hogwart wyciekł na pergamin. Bez ostrzeżenia chwyciłem Phantoma za kołnierz, próbując go przytrzymać. - Chcę, żeby znalazł pan pokój, w którym jesteśmy i powiedział mi imiona wszystkich w nim się znajdujących... proszę.

Lupin pozostał nieruchomy, gdy patrzył na mnie. Jego oczy przesunęły się na Phantoma, na Parszywka, a potem na mapę. To było tak, jakby zupełnie inna osoba była przede mną, gdy strategicznie podążał za kursami map, aż jego oczy wylądowały na jednym punkcie. Jego usta poruszały się, ale nie wydobywały się z nich żadne dźwięki, ale mogłem odczytać jego wargi.

(3) Harry Potter and the Best Doggo || tłumaczenieWhere stories live. Discover now