Rozdział drugi

23.4K 751 431
                                    


#Hiddenhelli

Silver

Teraźniejszość

Siedziałam na ławce w parku i przyglądałam się przechodniom. Ludzie do tej pory traktują mnie jak wyrzutka. Jakby nadal wyczuwali, że nie jestem nikim dobrym. A ja lubiłam na nich patrzeć, lubiłam dostrzegać ich skrajne emocje. Jedni byli chodzącymi promykami szczęścia, inni wręcz czarnymi burzowymi chmurami. Bardziej intrygowali mnie ci, od których wiało grozą, żalem i złością. Byli nieobliczalni i chyba dlatego tak ich nienawidziłam.

Choć sama taka byłam, dlatego nienawidziłam też siebie.

Odchyliłam głowę, by spojrzeć w niebo, które było dzisiaj zachmurzone. Chyba nade mną też zawisły burzowe chmury. Zachichotałam pod nosem i założyłam nogę na nogę. Jeśli ktoś w tej sekundzie na mnie spojrzał, pewnie pomyślał, że jestem mocno pierdolnięta. I coś w tym było. Spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku, było już pięć po szóstej. Zaczęłam się rozglądać po parku. Szukałam osoby, która wyglądała jak każdy, osoby, która mogła być każdym, ale wydawała się wyjątkowa. Musiałam znaleźć jedną osobę, a po tym przeklętym parku kręciło się za dużo ludzi.

Kiedy się podniosłam, dziwny prąd przebiegł po moich nogach. Wyprostowałam plecy i ruszyłam w głąb parku; otaczały mnie pomarańczowe korony drzew. Dzisiaj nie było zbyt ciepło, w końcu jesień w Paryżu nie należała do najcieplejszych pór roku. Europa, miejsce, w którym artysta jest ceniony, a ludzie jeszcze bardziej okrutni.

Podobało mi się tu.

Próbowałam nie wpaść w żadną z kałuż, ale powstało ich tak wiele, że prawie nie nadążałam, by je wymijać. Ręce trzymałam w kieszeniach, nie z powodu doskwierającego mi zimna. Jedną z dłoni zaciskałam mocno na rękojeści mojego noża. Zawsze go ze sobą nosiłam.

Kiedy zagłębiałam się w park, ludzi było coraz mniej. Odpowiadało mi to, mniej ciekawskich spojrzeń w moją stronę ułatwiało mi pracę. Schowałam każdy kosmyk moich włosów pod kaptur i przyśpieszyłam kroku, gdy zauważyłam zakapturzoną postać naprzeciwko mnie. Nieznajomy odwrócił się w moją stronę i chwilę mi się przyglądał. Z takiej odległości nie dostrzegałam jego twarzy. Czy to tej osoby szukałam? Ciało podpowiadało mi, że tak, więc przyśpieszyłam. Szłam kilka kroków za nieznajomym, a on doskonale wiedział, że za nim idę. Chciał, żebym za nim szła. Kałuże rozpryskiwały się pod uderzeniem mojego buta. Ta osoba przyśpieszała, a ja wraz z nią. W tym momencie wchodziłam w każdą kałużę, przez co miałam już zachlapane nogawki. Teraz było mi to obojętne. Nie mogłam stracić tego człowieka z oczu. Nawet nie zwróciłam uwagi, że moje dłonie automatycznie zacisnęły się mocniej. Znajdowałam się coraz bliżej, praktycznie dyszałam nieznajomemu w kark. Już miałam złapać za czarny kaptur, gdy ktoś we mnie wpadł. Dokładniej to mały chłopiec. Miał może około dziesięciu lat. Uśmiechnął się do mnie i wymamrotał przeprosiny. O nie.

Nieznajoma postać zamieniła się w pył. Rozpłynęła się. Kurwa, miałam ochotę kopnąć to dziecko w kostkę.Zagryzłam zęby i ruszyłam przed siebie. Może była jeszcze jakaś nadzieja.

Pustka.

Nie znalazłam żadnego śladu, nie dostrzegałam też żadnych odcisków podeszwy. To wyglądało, jakby ta osoba naprawdę się rozpłynęła. Ukucnęłam i spuściłam wzrok na błoto pod sobą. To była moja jedyna nadzieja. Poszlaka, światełko w tunelu. Teraz to przepadło. Kilka miesięcy pracy poszło się jebać!

– Pójdziesz ze mną – usłyszałam za sobą czyjś głos, później poczułam, jak coś wbija mi się w żebra. Z pewnością był to nóż.

Och, bardziej nie trzeba było mnie przekonywać.

Hidden Hearts [WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz