/Rozdział II/

52 3 0
                                    

***

Wtorek, godz. 8.59, 22'

Postanowiłam wyjść na spacerek, przy okazji po drodzę zajdę na cmentarz, muszę odwiedzić mojego brata - Evan'a.
Evan i moja siostra - Elizabeth zmarli w bardzo młodym wieku, Evan miał 6 a Lizzy 4, przykre historie, jak sobie o nich przypominam to aż mi się na płacz zbiera.
Elizabeth... nie upilnowałam jej tamtego felernego dnia, nadal się za to winie. Ojciec zawsze jej mówił:

„ Nie podchodź do Circus Baby, jest jeszcze nie skończona"

Wcale nie była nie skończona...ten animatron miał tak działać...od zawsze byłeś słabym kłamcą Williamie, rozgryzłam cię od razu, szczerze to wydaje mi się, że wiem jaki los cie spotkał, znów ale jednak tym razem nic nie mogłeś zdziałać, nie miałeś jak, bardzo nie lubiłeś odgłosu zamykanych zatrzasków, przypominały Ci o tym co ci się kiedyś przydażyło, prawda? Ciekawe ile tam spędziłeś, może nadal tam jesteś? Nie licz na moją pomoc William, nie tym razem.
Evan zginął w bardziej „brutalny" sposób. „The bite of 83' " Michael i jego „przyjaciele" na 6 urodziny Evan'a postanowili przygotować żart. Żart miał polegać na tym, że razem go przeniosą pod scene i wsadzą głowe do paszczy FredBear'a.

„hej chłopaki, wydaje mi się, że ten mały mężczyzna powiedział, że chce dać FredBear'owi WIELkiego buziaka"

Pamiętam te słowa aż do dziś. Pare sekund później paszcza fredbear'a sie zamknęła i zmiażdżyła młodemu czaszke i uszkodziła mózg. Zmarł pare dni później w szpitalu. Michael osądzał się za to jak cholera. Nawet nie możecie sobie tego wyobrazić, codziennie przez około rok chodził do pokoju Evana, w nim płakał i przepraszał za to co zrobił. Tak mi go było szkoda, na dodatek William zrobił mu istne piekło.

„Zabiłeś go, nienawidzę cię, nie jesteś już moim synem, nigdy nim nie byłeś, jesteś okropny, brzydzę się ciebie, morderca, nie rozumiem czemu Li* jest po twojej stronie, jesteś potworem"

Dochodziło już do takich sytuacji, w których William bił Mike'a aż do nieprzytomności. To był najgorszy czas. Za to właśnie nienawidze Williama. W nim nie ma ani trochę współczucia, jest sama złość.

***

Znów się obudziłem.

Nienawidzę tego.

„Nie umrzesz"

Te słowa sprawiły, że nie mogę odejść, być wolnym.

Chciałbym cofnąć czas i nie zobaczyć tego listu. Tego cholernego listu. Nie pójść do CBPW i nie stracić organów. Mam dość tego „życia".

Zwlekłem się z łóżka i po schodach zszedłem na dół. Na krześle przy stole siedział Henry i czytał gazetę.
W tamtym pożarze, w którym miałem „wyzwolić biedne dusze" spaliłem się z Henrym. Przynajmniej myślałem, że tak się stanie. Gdy pożar się skończył obudziłem się w alejce za, co prawda spaloną już pizzerią, a nademną stał Henry, już nie żywy ale był, to było ważne.
Wydaje mi się, że Henry to typ duszy, która nie może opuścić Ziemii z jakiegoś powodu, pewnie chodzi o Charlie - jego córkę, która została zabita przez nikogo innego niż Williama Aftona - mojego ojca. Skąd to wiem? Pamiętam ten dzień jak żaden inny. William przed wyjściem powiedział:

„Wychodzę!!, Lilith uważaj na siebię, nie chcę stracić kolejnego dziecka przez tego pomyleńca" - mówiąc „pomyleniec" miał na myśli mnie. Okropny był z niego ojciec, to trzeba przyznać. Zauważyłem, że gdy wychodził wział ze sobą rękawiczki. Niby taki szczegół, ale do pracy w biurze nie potrzebne mu były rękawiczki, prawda?

Z moich dłuższych rozmyśleń wyrwał mnie Henry.

- Mike, wszystko dobrze?, zamyśliłeś się?
- Tak, zamyśliłem się.
- Coś Ci nie daje spokoju, widzę to. Możesz mi powiedzieć, zawszę Ci pomogę.

Szkoda że William nigdy tak do mnie nie powiedział, wtedy bym tutaj nie był.

- Zastanawiam się, gdzie jest ON, co się z NIM stało. - odpowiedziałem dość przygaszony. Wtedy Henry położyl swoją rękę na moim ramieniu.
- Michael. Mówiłem Ci, przestań o NIM myśleć. Sprawa Williama jest już dawno zakończona, i ty dobrze o tym wiesz. - Henry odpowiedział troskliwym głosem.

Zawsze traktowałem Henrego jak ojca, William nim nie był, nigdy.

- Zostawie to kiedyś w spokoju, obiecuję. - odpowiedziałem.
- Wierzę Ci na słowo, jest coś jeszcze co Cię dręczy Mike? - gdy Henry to powiedział na myśl przyszła mi jeszcze jedna sprawa.
- Lilith...
- Nie wiem gdzie jest i co się z nią dzieje, ale obiecuje Ci, że niedługo się spotkacie. - Henry powiedział to z taką pewnością siebie, że jestem w stanie w to uwierzyć.
- Mam nadzieję Henry, mam nadzieję.

***

I jak tam rozdział?
Ten trochę inny bo mamy tu POV Michaela. Jest też trochę przykrótki bo ok. 700 słów ale staram się robić coraz dłuższe te rozdziały ❤️

Do następnego!!

[ZAWIESZONA]Odnajdziemy się | FNAF | Lilith AftonWhere stories live. Discover now