Brak sygnału

46 2 19
                                    


Było ciemno i zimno, powietrze się kończyło, a ciszę zagłuszał tylko dźwięk uderzania pięści o metal. Red Hood za wszelką cenę chciał otworzyć drzwi kontenera, nadaremnie. Zmęczony i zdyszany zdjął swoją szkarłatną maskę i z wściekłością rzucił nią o ścianę klnąc w niebo głosy na tego kto zgotował im ten los.

- Język..- Od razu został skarcony przez najstarszego brata, który z jękiem bólu na ustach próbował się podnieść.

- Nie ruszaj się.

- To przestań. - Położył swoją dłoń na ramieniu brata chcąc odciągnąć go od drzwi. - To na nic. - Zacisnął dłoń mocniej na ranie z której sączyła się krew.

Młodszy z braci bał się tego widoku, na wpół zgięty i ledwo trzymający się na nogach ukochany brat, którego krew skraplała się na dłoni, powoli kapiąc i mieszkając z wodą, a jednak na bladej cerze widniał ten słaby uśmiech, który mówił, że wszystko będzie dobrze. Nie będzie. Wiedział to i nie miał zamiaru dać się oszukiwać jak dziecko.

- Musimy oszczędzać powietrze..- Poraz kolejny pociągnął młodszego, który pomógł mu usiąść, opierając plecy o ścianę kontenera.

- Musimy to się stąd wydostać. - Chciał kontynuować, ale dłoń Dick'a złapała jego nie pozwalając się odsunąć.

- Ciśnienie jest za duże, nawet gdybyśmy mieli piłę, nie otworzy tych drzwi. - Nie miał serca okłamywać brata, że ma szansę, nie chciał by dłużej męczył się z niemożliwym. - Z resztą..jesteśmy na samym dnie. Nawet jeśli jakimś cudem dalibyśmy radę, nie wypłyniemy zanim skończy się nam powietrze.

- Nie możemy tak po prostu siedzieć i nic nie robić ! - Uniósł się, nie tyle w złości co strachu. Im dłużej zwlekali tym więcej krwi tracił jego brat, nie chciał patrzeć na jego śmierć.

- Nie mamy innego wyjścia. - Choć bał się tego co nadchodziło, nie chciał by jego własny strach wpłynął jeszcze bardziej na młodszego.

Jason ustąpił, by nie denerwować brata, którego stan już teraz był krytyczny, usiadł koło niego, czekali w niewiadomym, w kompletnej ciszy i malutkim świetle jakie padało z fluorescencyjnego kijka. Zielona poświata barwiła wodę przypominając mu o czasach których nie chciał pamiętać, gdyby mógł wyłączył by je, niestety było to ich jedyne źródło światła, które i tak kończyło się szybciej niż by tego chcieli. Spokój jednak uleciał jeszcze nim zapanowała ciemność, gdy w gardle Dick'a zagryzło go niewiadome, a kaszel jedynie pomógł mu wypluć krew z ust jakie zakrył dłonią, od razu położył ją w wodzie by nie patrzeć na to dłużej i uśmiechnął się w niemocy.

- Musimy zaufać innym. - Zaczął, choć sam nie wiedział czy chce uspokoić brata czy siebie. Mówił jedynie to co sam chciałby usłyszeć, wierząc że i Jason tego potrzebuje. - Na pewno przyjdą.

- Nie pierdol. - Jego nadzieja gasła proporcjonalnie do utraty tlenu. - Nawet nie wiedzą że tu jesteśmy..

- Nadaliśmy przecież sygnał.

- To dlaczego to tyle trwa ? Naprawdę myślisz, że go dostali ? Jesteśmy w dupie do cholery ! Na dnie morza, w dziurawym kontenerze, nawet nie wiem ile mil od brzegu!

- Wcale nie jesteśmy tak daleko.. ciśnienie nas nie zgniotło czyli jesteśmy..

- To mnie nie pociesza. - Przerwał mu nie chcąc tego słuchać. Nie ważne są te nieistotne pozytywy, kiedy ich sytuacja była jaka była, widział same minusy.

Dick ściągnął brwi nie wiedząc co innego maiłby mu powiedzieć. Sam doskonale wiedział, że nie jest za ciekawie, a jednak nie chciał tracić wiary, że zostaną znalezieni na czas, a raczej..że Jason zostanie. Swoje szanse skreślił w momencie gdy kontener został spuszczony do wody. Odsunął na chwilę dłoń by spojrzeć na ranę wylotową, jaką zrobiła kula tuż między trzecim, a czwartym żebrem.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 23, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

One-Shots (Jason Todd)Where stories live. Discover now