Księżyc

108 18 1
                                    


Gdy bezszelestnie aleją zarzuconą odbitym światłem

Kroczę wśród kasztanowych drzew

Odwiedza mnie ON okryty śnieżnobiałym prześcieradłem 

I nieznużenie wsłuchuję się w cichy szmer 

Okala rzeźwym wrzosowym kadzidłem

Rozwidnia i pobudza pachnący skwer

Otula mglistym szalem

Zwracam się

- Powiedz mi dyskretnie, mon cher

Jak zapanować mam nad tym nieładem?


Le jardin | Moje wierszeWhere stories live. Discover now