Odzyskałam przytomność.
W głowie krążyły mi słowa Niivi: „Dlaczego to zrobiłaś?!? Ten piórnik był moim prezentem od mamy". Później słyszałam jej łkanie. Do cholery wyjdź z mojej głowy. Nie miałam najmniejszej ochoty jej słuchać. Gdybym mogła zrobiłabym to jeszcze raz. Bez wahania. Gdyby ona wiedziała jak wspaniale się wtedy czułam. Jakbym rozwinęła skrzydła i miała odlecieć jak najdalej od wszelkich zmartwień i problemów.
Chciałabym żeby to błogie uczucie nigdy nie znikło. Rozejrzałam się po miejscu w którym aktualnie się znajduje.
Gabinet szkolnej higienistki. Za drzwiami usłyszałam ściszone głosy które należały do higienistki i jak przypuszczam dyrektorki naszej szkoły:
-musimy zadzwonić po jej matkę- mówi higienistka- dobrze pani wie w jakim stanie jest matka Sary, czy chce pani jej dodatkowo przysporzyć zmartwień?- mówi rzekoma pani dyrektor.
- niech zrobi pani tak jak uważa w końcu to pani jest dyrektorką- powiedziała jak zwykle niesamowicie bezpośrednia pani Rosenberg nasza higienistka.
Czyli osobą z którą rozmawia jest faktycznie pani dyrektor. Cholera, najgorsze jest to że rozmawiają o mnie. Zaraz... mama? Mam nadzieję, że wszystko u niej w porządku. Błagam żeby tylko nic sobie nie zrobiła. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju weszła pani Rosenberg.
- Oh, a więc już się obudziłaś? Bardzo dobrze, pani dyrektor chce z tobą porozmawiać. Muszę cię do niej zaprowadzić. A z tym mdleniem to nie masz czym się obawiać myślę że to z przemęczenia, odpocznij sobie i ci przejdzie.- powiedziała jakby nie była specjalnie zadowolona że musi marnować swój czas na mnie.
Jeszcze te jej „złote rady" powiedziała to jakby odkryła jakąś tajemnice.
Milcząco pokiwałam głową i wstałam z łóżka. Nie mam zamiaru z nią rozmawiać. Dotarłyśmy do gabinetu dyrektorki na szczęście bez żadnych pytań ze strony Rosenberg.
- Przyprowadziłam Sarę- mruknęła.- Dobrze, może pani wrócić do swoich obowiązków.- Rzekła pogodnie pani dyrektor. Gdyby ona jeszcze miała jakieś obowiązki cały dzień tylko siedzi i rozwiązuje krzyżówki. Przewróciłam oczami. Do cholery to jest życie, bez problemów, zmartwień tylko ona, krzyżówki i jej gabinet. Pozazdrościć. Poczułam że zbiera mi się na łzy na wspomnienie tego wszystkiego co sie wydarzyło
- Cześć Saro. Za chwilę powinna tu przyjechać mama Nivii aby wyjaśnić zaistniałą sytuację.- Dyrektorka ma w swoim głosie coś, co od razu sprawia, że czuję się spokojnie. Z resztą nie boje się matki Nivii to co zrobi mi nie może się równać z tym co zrobiła mojej mamie.
- Powiedz mi proszę, co u ciebie? Jak z mamą?- zapytała szczerze zmartwiona.Pani dyrektor jest jedną z niewielu osób które naprawdę obchodzi mój stan psychiczny, sytuacja rodzinna czy życie. Jest dla mnie jak psycholog jednak po prostu lepsza.
W końcu psycholodzy słuchają nas tylko dlatego że muszą w końcu to ich praca. A ona robi to bezinteresownie. Potrafi siedzieć i słuchać mnie godzinami ponieważ widzi że tego potrzebuję. Nigdy przy niej nie skłamałam. Przy niej nie muszę kolorować prawdy. Ona w pełni akceptuje moje życie. Próbując dać mi wsparcie czy chociażby jakąś rade.
Takie osoby są naprawdę potrzebne w życiu takie które potrafią słychać. Nie chodzi mi o słyszenie bo przecież to nie jest żadna sztuka. Mam na myśli prawdziwą sztukę słuchania gdzie druga osoba wie kiedy się wyciszyć, zajrzeć w głąb duszy rozmówcy i po prostu poczuć co czuje druga osoba. Docenić to, że ta się przed nią otwiera i słuchać uważnie, w ciszy, w szacunku.
![](https://img.wattpad.com/cover/312018045-288-k266132.jpg)
VOUS LISEZ
Fleur de cerisier
Roman d'amourTeatr to jeden wielki wyścig szczurów, w końcu nikt nie chce mieć roli drugoplanowej albo jeszcze gorzej-epizodycznej. Człowiek zawsze chce, by go pamiętano, by być w centrum uwagi dlatego tańczy jak mu życie zagra. Jednak Niviia i Sara nigdy nie gr...