Rozdział 31

Beginne am Anfang
                                    

Amber
-Amber przykro mi chciałem żebyś była w pierwszym składzie na zawodach ale dzisiaj udowodniłaś ze kompletnie nie jesteś na to gotowa.
-Jak to? Jestem gotowa trenerze jakby pan dał mi szanse..
-Nie ma opcji. Dzisiaj już dość się popisałaś.-powiedział stanowczo patrząc w swój notes-Ustawcie się chłopaki, teraz powiem kto będzie w pierwszym składzie.

Nie będę w pierwszym składzie? Jestem trochę przemęczona ale czy aż tak bardzo dzisiaj źle mi poszło ze trener odrazu mnie skreślił? Lena miała racje mogłam po lekcjach iść do domu a nie robić cyrk na treningu. Jednak z drugiej strony mogłam się wyspać i przyjść tylko na trening pokazując na co na prawdę mnie stać ale już za późno. Zjebałam swoją szanse.

-Liam oczywiście ty jakoś nasz bramkarz a jako zastępca będzie Kacper.-powiedział ostatnie zdanie trener zamykając swój notesik-To tyle na dziś możemy się poż..-jak tylko chciał dokończyć swoje zdanie nagle ktoś mu przerwał.
-Trenerze moim zdaniem Amber powinna z nami zagrać.

Wszyscy popatrzyli w stronę chłopaka łącznie ze mną. Matt? Staje w mojej obronie? Kapitan szkolnej drużyny piłkarskiej który chciał mnie wywalić od samego początku. Ja chyba na prawdę muszę się położyć.

-A z jakiej to racji kapitanie?-zapytał zdejmując okulary z nosa.
-Z takiej racji trenerze ze Smith jest dobrym napastnikiem i na pewno dzięki niej wygramy zawody. Tym bardziej niech pan pomyśli jakie będą mieli miny z przeciwnej drużyny jak przegrają z drużyna która ma w pierwszym składzie dziewczynę.-mężczyzna zaczął się zastanawiać a brunet nie przestał go namawiać-Po za tym widział pan jak ta zadziorna blondynka umie grać na boisku. Dzisiaj miała pierwszy raz małe potknięcie ale to nie zmienia faktu jakim jest dobrym zawodnikiem.
-Matt ma racje trenerze.-potwierdził jego słowa Łukasz.
-Niech pan da dla dziewczyny się wykazać...-zaczął Lukas.
-Jest częścią naszej drużyny.-dokończył Arek.

Wszyscy chłopacy popatrzyli na mnie z ciepłymi usmiechami. Odruchowo odwzajemniłam uśmiechem ciesząc się ze stają w mojej obronie. Ta drużyna jest dla mnie na prawdę ważna ale nie sądziłam ze dla drużyny stałam się tak samo ważna.

-Hmm No sam nie wiem.-powiedział mężczyzna przecierając oczy, zastanawiając się co zrobić.
-Obiecujemy ze nie pożałuje pan tej decyzji.-dodał Matt patrząc kontem oka w moja stronę.
-Dajemy panu słowo!-krzyknęli wszyscy.
-No dobrze, dobrze.-pomachał rękami trener poddając się-Wystawie Smith w drugiej połowie żeby dokopała dla przeciwnej drużyny pokazując ze nasza szkoła jest lepsza.

Jak tylko powiedział ostatnie zdanie chłopcy zaczęli szczęśliwy skakać i się cieszyć ze udało im się przekonać trenera. Podnieśli mnie do góry śpiewając ze na pewno się nie poddamy i na pewno wygramy. Nie mogłam w to uwierzyć ze im się udało go przekonać. Nie mogę nawet opisać swojego szczęścia. Na prawdę zagram w pierwszym składzie na zawodach! Tak strasznie o tym marzyłam i udało mi się. Oczywiście dzięki moim kolegom z drużyny a przede wszystkim Matt'owi który się najbardziej do tego przyczynił. Na pewno ich nie zawiodę. Nie mogę zmarnować takiej szansy.

Matt
Po skończonym treningu poszliśmy się z chłopakami przebrać. Byliśmy mega z siebie dumni i w sumie nie żałowałem tego co zrobiłem. Wiem jak bardzo dla Amber zależało żeby zagrać w pierwszym składzie. Wiadomo dzisiaj się nie popisała ale jednak wiem ze da radę poprowadzić razem z nami drużynę do zwycięstwa. Nie wierze ze to mówię ale serio mam nadzieje ze da radę i nie będę musiał się tłumaczyć przed trenerem ze nie miałem racji.
Na początku nie chciałem nawet myśleć o dziewczynie w pierwszym składzie mojej drużyny jednak poczułem ze chyba zmieniłem zdanie. Nie za bardzo wiem z jakiego powodu nagle zmieniłem dezycję ale nie przeszkadza mi to.

Po ogarnięciu się pożegnałem się z kumplami z drużyny i wyszedłem z szatni. Chciałem już iść w stronę wyjścia ze szkoły żeby w końcu wrócić do domu aby odpocząć jednak coś mnie zatrzymało. Popatrzyłem w stronę przeciwnej, szatni dziewczyn.
W sumie jest już późno wiec może nie głupie by było zaproponować dziewczynie podwózkę do domu.
Nie myśląc dłużej podszedłem do drzwi i zapukałem. Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi wiec zapukałem ponownie i wszedłem powoli do środka. Liczyłem na to ze zobaczę dziewczynę w samej bieliźnie ale to by było zbyt piękne bo szatnia była pusta. Gdzie ona jest? Tak szybko poszła? Z jej dzisiejszym stanem wątpię ze wybiegła ze szkoły tak szybko.
Zamknąłem ponownie drzwi i zaczął się ponownie kierować w stronę wyjścia przy okazji rozglądając się czy przypadkiem dziewczyna gdzieś nie zasnęła.
Wiem ze to głupie ale trzeba patrzeć na każda możliwa opcje.
Jak już byłem centralnie przed wyjściem z budynku coś mnie podkusiło żeby popatrzeć w stronę szafki dziewczyny. Kiedy tam spojrzałem odrazu pojawił mi się uśmiech na twarzy. Stała tam właśnie blondynka we własnej osobie oparta o otwarta szafkę. Spała jak zabita na stojąco. Z mojej perspektywy wyglądała przezabawnie ale nie mogę jej tak zostawić.
Podbiegłem do niej i z tego rozpędu uderzyłem ramieniem o szafkę, wywołując głośny dźwięk na pół korytarza.
Dziewczyna przestraszona się obudziła i upadła do tylu na zimna podłogę, oddychając szybko.

-Matt ty kretynie zawału przez ciebie dostanę!-krzyknęła wkurzona łapiąc się za pierś.
-Gdybys księżniczko nie spała na stojąco to nie był bym zmuszony cię budzić.-podałem jej rękę a ona ja przyjęła, wstając na równe nogi.
-Wcale nie spałam.-prychnęłam, otrzepując swoje spodnie.

Jak tylko to usłyszałem popatrzyłem na nią unosząc jedna brew do góry. Odrazu zmieniła swój wyraz twarzy na lekko zmieszany.

-No może na chwile przysnęłam.-przewróciła oczami wyjmując z szafki kurtkę-Po za tym..-zaczęła zamykając drzwiczki od szafki-Co ty tu robisz? Już po treningu a ty dalej w szkole?
-No zagadałem się z chłopakami w szatni.-wytłumaczyłem się szybko-No i chciałem przy okazji zapytać czy cię nie podwieźć do domu. Z tego co widzę chyba nie jesteś w stanie wracać sama.
-Max miał po mnie..-zaczęła ale nagle wstrzymała swoją wypowiedz, zakrywając usta ręką.

Amber
-Max miał po mnie..-zaczęłam ale nagle wstrzymałam swoją wypowiedz, zakrywając usta ręką-Ja pierdole.
-Coś nie tak?

Kurwa kurwa kurwa! Popatrzyłam szybko za zegarek w telefonie. 18:30?! Moi rodzice już przyjechali?! Nie patrząc na chłopaka szybko pobiegłam w stronę wyjścia ze szkoły.

-Amber poczekaj!-krzyknął chłopak zatrzymując mnie.
-Nie ma czasu.-powiedziałam biorąc go za nadgarstek-Musisz mnie zawieść do domu jak najszybciej.

Za nim chłopak co kolwiek chciał powiedzieć ja bez wniku zaczęłam biegiem go prowadzić w stronę parkingu. Przez moje zmęczenie nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. Muszę jak naszybciej wrócić do domu. Teraz!
Jak już byliśmy przy samochodzie chłopaka on otworzył go a ja wsiadłam do środka na miejsce pasażera. Brunet usiadł na miejscu kierowcy i odpalił auto, odrazu ruszając z parkingu.

Przez cała drogę się do siebie nie odzywaliśmy, była między nami cisza ale nam to nie przeszkadzało. Czułam się przy nim swobodnie i bezpiecznie. Nie pamietam kiedy ostatnio tak się czułam przy kim kolwiek.
Za nim się obejrzałam chłopak zaparkował swój samochód przed moim domem. Jak już odpięłam pas i miałam zamiar wylecieć z pojazdu jak burza coś mnie zatrzymało. Powinnam mu podziękować za to co dla mnie zrobił. Nie mogę tak sobie wyjść i udawać ze to co zrobił nic dla mnie nie znaczy.
Zabrałam rękę z klamki i popatrzyłam w jego stronę.
On jak tylko spojrzał w moje oczy lekko się uśmiechnął.

-To co? Do jutra?-zapytał nie wiedząc co może więcej powiedzieć.
-Ta do jutra.-ponownie wzięłam za klamkę jednak moje myśli nie dawały mi spokoju.

Nie mogę tak sobie pójść, to nie w moim stylu.
Szybkim ruchem przybliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Kiedy się odsunęłam on patrzył na mnie zdezorientowany.

-A to za co?-zaśmiał się nerwowo.
-Za dzisiaj.-przełknęłam ślinę-Dzięki ogólnie za dzisiaj to co dla mnie zrobiłeś. To wiele dla mnie znaczy.

On na moje słowa ponownie uśmiechnął się tylko tym razem szerzej patrząc w moja stronę.

-To nic takiego. Może w podziękowaniach..-przybliżył się do mnie delikatnie bliżej-Dostanę coś więcej niż tylko buziaka w policzek.-poruszył zabawnie brawami żeby mnie zachęcić.
-Innym razem teraz na prawdę muszę już iść.-pocałowałam go ponownie w policzek tym razem na pożegnanie-Do jutra.
-Narazie.-przegryzł delikatnie dolna wargę lustrując moje ciało ostatni raz.

Uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu. Jak już byłam przed domem coś mnie tknęło żeby spojrzeć ostatni raz w jego kierunku. Nadal tam stał, nie ruszając się nawet o centymetr swoim sportowym samochodem nie odwracając ode mnie wzroku. Zarumieniłam się na ten widok jednak odrazu odwróciłam od niego wzrok żeby przypadkiem tego nie zauważył.
To śmieszne ale ja na prawdę się w nim zakochałam..

Wróg Mojego Brata!Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt